Białe, skośne pręgi księżycowego światła przebijały
przez gęste konary drzew i wokoło tworzyły niesamowite cienie. Ogród wydawał
się jakby pogrążony we śnie, milczący, groźny i nieprzyjazny. Tylko czasami
głęboką ciszę przerywało skrzypnięcie drzwi albo okien starego dworu
znajdującego się nieopodal.
- Sceneria jak z horroru – ubawił się jeden z
najemników, wysiadając przed opustoszałą rezydencją.
Tylko wysoki mężczyzna o włosach tak jasnych,
niemalże białych, nie podjął żartu.
- Wyciągajcie tę starą z bagażnika, bo was
wszystkich cholera jasna weźmie, jak będzie inaczej! – wykrzyknął groźnie,
wysiadając z busa i trzaskając drzwiami. Ubrany na czarno, prawie wtapiał się w
tło.
Z pobliskiego drzewa zerwał się jakiś nocny ptak,
spłoszony hałasem. Blondyn zmarszczył brwi:
- Pieprzone ptactwo – syknął. - Który z was ma
giwerę? – zwrócił się do pomocników.
W górę wystrzeliło sześć rąk – wszyscy obecni
mężczyźni mieli przy sobie broń.
- Doskonale – ucieszył się jasnowłosy. –
Zastrzelcie tego latającego kapusia, jeśli go jeszcze zobaczycie.
- Jasne, szefie.
- I bierzcie starą, szybciej, do cholery!
- Już bierzemy, niech się szefo nie gorączkuje! –
Barczyści najemnicy żwawo otworzyli bagażnik i wyciągnęli z niego postać
zawiniętą w szare koce.
Szef przylizał dłonią swoje włosy o nienaturalnym
odcieniu jasnego blondu.
- Ładną sobie kupiłem farbę? – zagadnął głośno ni z
tego ni z owego.
- Prześlicznie szef wygląda! – rozczulił się jeden
z mafiosów, składając nabożnie ręce, jak do modlitwy. – Teraz jest pan bardzo
podobny do swojego brata! Cóż za wspaniała ekipa! Och, och!
Blondwłosy przywódca mafii uśmiechnął się
zadowolony.
- No, no – rzekł, mile połechtany. - Porozmawiamy o
podwyżce, panie Johnie – zapewnił, a potem wolno przeniósł wzrok na budynek
znajdujący się przed nim. – Ukryjmy tam tę staruchę i wypróbujmy na niej mój
eksperyment. Jeśli mi się powiedzie, zyskamy klucz od Alcazara i będę mógł
ponownie przywrócić życie swojemu rodzeństwu.
Czterech mężczyzn raźnie ruszyło w kierunku
rezydencji, niosąc postać zwiniętą w koce, głośno przy tym klnąc i odgarniając
gałęzie owocowych drzewek rosnących w sadzie.
- Otworzę wam drzwi – zaofiarował się szef,
przyskakując żwawo do głównego wejścia domu.
- Szefie… - zaczął niepewnie jeden z mafiarzy.
Powierzył postać swoim kolegom, a sam odszedł kawałek wstecz i wpatrzył się w
okno znajdujące się na górnej partii budynku. – Przysiągłbym, że ktoś tam był.
I się ruszał. Widziałem! A firanka do teraz się kiwa!
Zaległa chwilowa cisza, przerywana tylko cykaniem
świerszczy. W samym środku lata, odprawiały koncerty prawie co noc.
- Gówno tam widziałeś, przygłupie – odezwał się
blondwłosy mężczyzna, krzywiąc się. Jego blada twarz okolona popielatymi
włosami, pod wpływem grymasu stała się jeszcze bardziej zagadkowa i tajemnicza
na tle ciemnego dworu, oświetlonego przez poświatę księżyca. – Budynek jest
stary jak świat, w dodatku nawiedzony jak ty i nikt tam nie mieszka od setek
lat. A to, że masz schizmy, to już nie moja wina ani nikogo z towarzystwa.
Wyraziłem się jasno: pakować tę starą pod podłogę i wyjazd stąd. Tak czy nie?
- Tak, szefie! – zgodzili się natychmiast wszyscy.
Weszli do skrzypiącego ze starości domu i od razu
zapalili latarki, bo w środku panowały egipskie ciemności. Szef skierował się
na samą górę, a za nim pozostali mężczyźni, dźwigając postać.
- Uwaga, te stopnie mają ze sto lat – poinformował
przywódca, ostrożnie kładąc stopy na trzeszczących schodach. – Przy sobie mam
notes – uświadomił groźnie obecnym. – Jak stopnie się zawalą, a ja spadnę, to
wpiszę do notesu nazwiska wszystkich, którzy się ze mnie śmiali.
Pod wpływem złowieszczej groźby, zapanowała cisza
jak makiem zasiał. Jakoś na szczęście do zapisków dojść nie musiało, bo wszyscy
przeszli po zrujnowanych schodach i znaleźli się w pustym pokoju, bardzo ładnie
urządzonym. Meble sprawiały wrażenie nowych, a na podłodze leżał puszysty
dywan.
- Ładnie tu, jak na chałupę, w której nikt od lat
nie mieszkał – gwizdnął ktoś z podziwem.
- To jest dziwne i nienormalne, buraku jeden –
parsknął szef, przygryzając wargi w zakłopotaniu. Czyżby ktoś jednak odwiedzał
to odludne miejsce? Skąd te nowości w pokoju? Szybko jednak chwile zwątpienia
minęły: – Odsuwać te meble i pakować tam
starą! - rozkazał.
Mężczyźni zabrali się do pracy. Usunęli spod ściany
meble, zerwali panele z podłogi i wrzucili tam postać zawiniętą w koce.
- A co tam, dajcie jej jeszcze dywan, aby nie
zmarzła! – zarechotał złośliwie blondyn, rzucając piękny biały dywan w ciemną
otchłań.
Po niedługiej chwili, robota została wykonana.
- Genialnie się spisaliśmy! – pochwalił sam siebie
jakiś mafiarz, zasuwając meble na miejsce.
- To spadamy! – Jasnowłosy ochoczo przyskoczył do
drzwi. – Spadamy do króla, niech szybko daje mi klucz i pozwoli działać!
I
wtedy zdarzyła się rzecz, której nie spodziewał się doprawdy nikt. Ku zgrozie
bandytów, drzwi do pokoju otworzyły się lekko, a do pomieszczenia weszła
zaskoczona i rozespana… kobieta. Młoda, śliczna i bezbronna.
-
Kurtis, dlaczego nie śpisz? Co ty tu robisz?… - chciała zapytać, ale głos
uwiązł jej w gardle na widok blondwłosego przywódcy mafii. Stanęła bezradnie na
środku pokoju otoczona wianuszkiem uzbrojonych facetów. Pobladła na twarzy jak ściana.
To
samo tyczyło się mafiarzy, którzy patrzyli na nią z przerażeniem w oczach,
jakby zobaczyli ducha. Nastąpiła chwila głębokiej ciszy, przerwana przez szefa,
który opamiętał się pierwszy.
-
Kuźwa… - zaczął, odwracając się w stronę swoich wspólników. – Skądś znam tę
małą cizię – poinformował na głos, a następnie wpatrzył się w kobietę, wciąż
stojącą w progu. – Chyba wiem. To było kółko baletowe, dwa semestry w
ogólniaku. Zwykle stałem z tyłu, bo mam słabe łydki.
-
To nie to… - Z trudem wymówiła dziewczyna, przytulając plecy do ściany i
mimowolnie cofając się w tył. – Nigdy nie tańczyłam baletu.
-
Ah, nie? Ale przecież my się znamy… panno Cornelio – wysyczał, mierząc ją
morderczym spojrzeniem. – Aha… mam. Teraz sobie przypomniałem. Pamiętasz taką
jedną akcję między mną, a szanowną panną Croft? Co?
Blondynka
w delikatnym kremowym szlafroku omal nie upadła na podłogę. Jej oczy
przypominały dwie pięciozłotówki.
-
Ale… jak, jak, jak to możliwe… - zaczęła się jąkać. Zadrżała na całym ciele i
wystawiła ręce do przodu, w geście obrony. – Przecież ty nie żyjesz!!!
Mężczyzna
roześmiał się niczym psychopata.
-
Ty też już nie żyjesz, gołąbku – oznajmił, a następnie dał znak swoim zbirom. –
Zabić ją.
Blondynka
była jednak szybsza i cwańsza – już nie było jej w pokoju, gdy rozległa się
strzelanina. Mężczyznom mignęły przed oczami jej długie złote włosy i tyle ją
widzieli.
-
Łapać ją, kurwa, gonić!!! – wściekł się szef, wylatując z pokoju jak z procy. –
Zabić ją, za dużo widziała, rozgada wszystkim!!!
Biegli
na łeb na szyję schodami w dół. Na dworze spotkał ich jednak zawód: Cornelii
nigdzie nie było. Mogła schować się wszędzie, na ogrodzie wśród drzew, w
ogrodowej altanie…, a noc była bardzo ciemna. Nikt nie miał ochoty ganiać po
ciemnym ogrodzie w poszukiwaniu niebieskookiej dziewczyny w kremowym szlafroczku.
I
wtedy usłyszeli warkot samochodu. Jasnowłosy, pozostawiając swoich najemników,
także wskoczył do auta i ruszył za odjeżdżającą blondynką. Nie miał zamiaru jej
odpuścić, zresztą na pewno widziała, co chowali w podłodze i na pewno się tym
zainteresuje. Z przyjemnością dostrzegł, że kobieta wysiadła pod czyimś domem i
z rozwianymi włosami wpadła do jego wnętrza.
-
No, to ognia! – roześmiał się mężczyzna, wysiadając z auta, wyciągając broń i
kierując ją do okna, tam, gdzie jeszcze przed chwilą widział ruszającą się
postać dziewczyny. Strzelał na oślep w każde okno, z lubością przysłuchując się
trzasku wybijanych okien. Po paru minutach, ruszył do środka, trzymając przed
sobą wyciągniętą broń. Dalsza strzelanina okazała się zbędna: zakrwawiona
kobieta leżała w korytarzu, nie wydając z siebie żadnych oznak życia.
„Przynajmniej
nikomu nie wypapla o babce ukrytej w podłodze, a ja będę miał więcej czasu na
eksperyment” – pomyślał morderca. Z wesołym gwizdaniem powrócił do samochodu, w
którym czekali już jego wspólnicy.
CDN
Aaaa!!! Cornaelia! Cornelia! Ona nie żyje?! No chyba kpisz! ;D Jak możesz ją zabić. Ale się uśmiałam, ten humor sprawia, że nic nie jest wcale nudne. Wręcz przeciwnie, jeszcze lepsze. :D Ale mam taką sugestię. Zakończenie rozdziału powinno być pełne napięcia, tutaj nie było. Powinnaś zakończyć to tak, aby czytelnik się zastanawiał, co się dalej będzie działo. Owszem, ciekawi mnie eksperyment, o którym mafiozo rozprawia, no ale ostatnie zdanie nie ma w sobie tego czegoś. :D Czekam oczywiście na next. :*
OdpowiedzUsuńNARESZCIE pierwszy rozdział! TROLOLOLO! Pozwól że na początek zacytuję Cię z naszej rozmowy na GG 'nie umrzyj z nudów ' itp zdania twojego autorstwa. Chyba chciałaś mi obrzydzić ten rozdział, no ale cóż nie udało Ci się moja DROGA! Wiesz że wyczekiwałam kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńZaraz w pierwszych zdaniach trafiłaś w Me Gusta. Oj tak, tak. Mroczny opis. To moje klimaty. Nie wiem dlaczego ale rozśmieszyła mnie gadka jednego z najemników kiedy podlizywał się szefowi, szczególnie 'Och! Och!' wiem głupia jestem że się z takich rzeczy cieszę, no ale cóż :3
Cały czas mnie interesowało kto jest tą 'starą babą' no ale tego dowiem się chyba w następnych rozdziałach. Chyba że coś już o niej było w poprzednim powiadaniu a ja ją ominęłam? :o
HAHAHA! Bardzo śmieszne, Kurtis się przefarbował? Na początku nawet nie pomyślałam że to może być on, tylko po prostu jacyś zwariowani najemnicy. O Boziu jakie napięcie, serio!
I ty mi tu nie gadaj że ja się zanudzę, bo wczytałam się tak że mi brat by spadł z łóżka ;d, także tego... czekam na kolejny rozdział. Już się doczekać nie mogę. Tralalalala Pati-Ann wróciła a z nią wspaniałe historie, eksperymenty, romanse i podróżowanie! Pozdrawiam gorąco - Pettitka16
'HAHAHA! Bardzo śmieszne, Kurtis się przefarbował?'
OdpowiedzUsuńNo pięknie to nie Kurtis? To nie wiem jak ja to czytam, mi wszystko wskazywało że to on, chociaż nie jego zachowanie takie brutalne... mogłam się zastanowić zanim coś napisze o jego blond włosach XD no dobra każdemu się zdarza pomyłka. dobrze że mi napisałaś na GG. Bo dalej bym się śmiała z Kurtisa blondynka :) jak to napisałaś teraz mam kolejną zagadkę bo 'starej babie' :
"kim jest ten blondynek?" :)
Nie przejmuj się Vicky, że tak Cię ładnie nazwę.;) Sama przyznaj, że Vicky ładnie brzmi!
OdpowiedzUsuńNo, ale do rzeczy. Nie przejmuj się pomyłką, ja mam niezły ubaw czytając wasze domysły,a sama doskonale wiedząc, kto, co i jak. xD
Ale przyznam, że oryginalna jesteś, ciekawe czy ktos jeszcze pomyślał o Kurtisie nie czytając najpierw komentarzy. Przyznać się, jak tak. xDD
I tak sama teraz patrzę... gadka Cornelii może faktycznie mogła pomylić, ciekawa jestem co powiedzą inni. ;)
hehe, wiedziałam, wiedziałam, ten tekst z farbowaniem włosów - to musiał być Kurt :D
OdpowiedzUsuńdziwi mnie tylko, że na początku Cornelia się dziwi, że to Kurtis, a potem nagle przypomina sobie, że on nie żyje i dopiero wtedy wpada w panikę. o.O
ale klimat - jaki klimat! noc... e, tam noc, ważne, ze opuszczony budynek! kocham wszelakie opuszczone budynki! i nagle taki zadbany pokój wewnątrz -ło, ale rozbudza wyobraźnię.
ciekawe, Kurtis-mafioso, zwłoki starej kobiety (Zbrodnia i kara?) ukryte pod podłogą opuszczonego budynku.
ach, nie bądź okrutna i nie każ nam czekać długo na ciąg dalszy!
JAKIE DŻEZY NORMALNIE ! :D ZAMIESZANIE WOKÓŁ BLONDYNKA !
OdpowiedzUsuńObiecuję sobie że zawsze przed czytaniem kontynuacji odświeżę sobie poprzednie opowiadanie :D
POZDRAWIAM PATI-ANN KTÓRA SIKA W MAJTY ;3
Haha ja już rzeczywiście Vicky mam niezły ubaw!xD Tym bardziej, że napisałam Ci wcześniej i się z Ciebie śmiałam, że jak mogłaś pomyśleć o Kurtisie, a tu pecha miała biedna Nasty, która nie przeczytała wcześniejszych komentarzy tylko od razu zamieściła swój! xD
OdpowiedzUsuńNo i się uśmiałam! Madziu, Twój tekst mnie po prostu zabił! Ale pozytywnie mnie rozbawiłaś, naprawde!xD Bo skąd wytrzasnęłaś tą teorię o rzekomej śmierci Kurtisa o której przypomniała sobie nagle Cornelia?xD Tą farbę do włosów już pominę, bo pierwsza wyleciała z tym Vicky i już wcześniej odpowiedziałam w komentarzu, że to nie on. xD
Tak czy siak, nabrały się już dwie osoby więc dochodzę do słusznego wniosku, że to moja wina i po prostu coś gdzieś jest źle napisane, dziewczyny podałyście mi fragmenty, które Was zgubiły, co jest jeszcze śmieszniejsze, każda z was podała inny, który rzekomo potwierdza iż owym mężczyzną jest Kurtis. xD
Jeżeli jeszcze jedna osoba mi tu napisze, że od razu pomyślała o Kurtisie, coś poprawię, aby nie wydawało się, że to on. ;)
Patuś! Musisz mi uwierzyć na słowo, że śmiałam się jak durnowata :D!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta pani (mniemam, że starsza jakaś) nie pogniewa się na mnie za to, że zamiast współczuć jej dorwania przez blondaska i jego ekipę, ja się śmieję :). Wybacz, babciu!
Klimat. Ja powiem tylko tyle, że rozbroiłaś mnie pozytywnie. Mistrzowsko połączyłaś bądź co bądź mroczny klimat z dozą humoru. Człowiek najpierw się śmieje, a dopiero potem zastanawia się, czy ten eksperyment to nie kolejna beka blondaska.
A co do niego, właśnie...
KIM ON JEST? Teraz przez całą noc będę leżała i myślała, że to Karel. :< Ale dowiem się, jak szybko wrzucisz rozdział, bo długo nie wytrzymam <3!
Ale tak w ogóle dziewczyny to ja się pytam...
OdpowiedzUsuńJAK MOŻNA BYŁO KURTA Z PEDAŁEM POMYLIĆ?!?!
PATI no ! można, można. wyobraziłam se seksownego pedała w blond włoskach, przylizującego jasną czuprynę :D
OdpowiedzUsuńJa nie wiem co powiedzieć. xD Już się tak naśmiałam z waszych rozmaitych teorii, że naprawdę rozbolał mnie brzuch. xD A pomyśleć, że jeszcze przed dodaniem ostrzegałam, że rozdział nudnawy i w ogóle do chrzanu... A tu takie emocje, noo! xD
OdpowiedzUsuńBo szczerze przyznam, że porównanie blondaska z Kurtisem było ostatnią rzeczą jakiej bym sie po Was spodziewała. xD Zobaczycie już niedługo się wyjasni, kim on naprawdę jest i myślę, że co niektórym kopary opadną. xD
Zdanie Pati mnie zabiło, no nie mogę, znowu się śmieje jak głupia, ale pytanie " JAK MOŻNA BYŁO KURTA Z PEDAŁEM POMYLIĆ?!?!" po prostu mnie rozbraja... xDDD
Cóż, myślałam, że będzie nudnawo i mało fajnie, a zrobiło się wesoło i śmiesznie, z niecierpliwością czekam na opinie innych. ;) Może jeszcze się nasłucham jakiś ciekawszych teorii? Ha, ha, np. że owy pedałek - blondynek to Maykel albo Winston? xD
Ale jak jeszcze ktoś mi tu wyskoczy o Kurtisie, to po prostu nie wyrobię ze śmiechu!xD
Póki co idę spać, dzięki Wam będę miała kolorowe sny o Trencie będącym szefem mafiosów i przefarbowanym na blond! ;**
AAAA! Policzki mnie bolą od tego szczerzenia się. Kurtis na blond! Jeny, ale jak wspomniałaś o Maykelu, to mi szczęka opada. Ciekawe, naprawdę ciekawe, jaki jeszcze reakcje zobaczymy. CO prawda ja nie pomyliłam Trenta, no ale, teraz się już gubię. :D I nie wiem kto jest kto. Ach Pati Pati, tak czy inaczej, jest to genialny pierwszy rozdział. :D
OdpowiedzUsuńCornelia była rozespana, to jej pierwsze skojarzenie padło na Kurtisa. No bo kto się mógł spodziewać, że w jego domu pod podłogą zakopują kobietę (czyżby matka Lary? o.O) I czytając komentarze zaczęłam się zastanawiać, czy aby ten tajemniczy ktoś to nie Maykel (Pati-Ann: Zobaczycie już niedługo się wyjasni, kim on naprawdę jest i myślę, że co niektórym kopary opadną.) Ale nie... Chyba aż tak źle nie jest! xD
OdpowiedzUsuńBo w sumie Maykelowi też rodzeństwo zginęło...
OdpowiedzUsuńCi porywacze to istny przykład idiotyzmu=)
OdpowiedzUsuńAle przecież "blondynek" nie mógł się naprawdę z kimś mądrzejszym zadawać;P (Zresztą - on też jest idiotą)
"Gówno tam widziałeś przygłupie" - może i tak haha:D Jezu jak mi tego brakowało;))
A co do Cornelii: Zabiłaś ją? (^^,)
No, no.. To teraz mam zagadkę: Kto jest blondynem?
Oczywiście czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Kurde jak ja dawno czytałam opowiadania. Brak czasu wszystko psuje. TRZEBA SIĘ SPRĘŻAĆ:))) :****
No niech tylko wakacje przyjdą:) DZIĘKI TOBIE, LILCE, I RESZCIE BĘDĘ MIAŁA CO ROBIĆ:)))
OdpowiedzUsuńodwiedzam twojego bloga 10 razy dziennie w nadziei że w magiczny sposób pojawi się tutaj rozdział 2 ... :3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam! Po prostu teraz mam tyle zajęć i sprawdzianów, że nie masz czasu! Obiecuję, że jeśli napiszę kolejny rozdział, szybko cię o tym powiadomię! Jeszcze raz przepraszam i przepraszam :D
OdpowiedzUsuńTo było super! Pamiętam w miarę (przez odległość czasową) Lawendowy Czar i Cornelia była jedną z moich ulubionych postaci, dlatego nie może teraz zginąć, o właśnie :D ... a Kurtis... wtedy nie spodziewałam się, że oni będą razem, nie będą, czy coś... w końcu nie odzywałabym się do dupka za psa i porwanie dzieciaków i w ogóle. A tutaj... masz super tempo w zdaniach, akcja wrze, jak czytam, to ciągle żałuję, że czytam za wolno, bo już chcę wiedzieć, co będzie dalej... to jest niesamowite, brakowało mi tego, tych postaci. I kurczę, już z grubej rury na wejściu pojechałaś, żadnego spokojnego prologu... Bo po co? Po co, skoro tak jest lepiej i teraz podjarana Lilka idzie czytać kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuń:D
^^
Nie wiem dlaczego, ale wcześniej długo zwlekałam, żeby przeczytać Twoje opowiadanie. Czytałam wcześniejsz części, a na tą jakoś nie miałam ochoty. I to był błąd. Piszesz świetnie i z sensem! "Klecisz" te zdania w taki sposób, że nawet idiota się nie pogubi w akcji :D
OdpowiedzUsuńChyba się wciągnęłam...lecę do dalszej części.
jeśli będziesz mieć troszkę czasu...zapraszam również do mnie - http://tomb-raider-black-skull.blogspot.com/
''To było kółko baletowe, dwa semestry w ogólniaku. Zwykle stałem z tyłu, bo mam słabe łydk'' ten tekst znam z bajki nowe szaty króla, tutaj trochęsię uśmiałam
OdpowiedzUsuńrozdział super
Tak, już chyba Nasty też to gdzieś tutaj wspominała, tekst z "Nowych szat króla" fajnie mi tutaj przypasował i nie mogłam się opanować by go nie użyć. Pozdrawiam! ;)
Usuń