Powrót
nie był wcale taki łatwy. Najpierw nie mógł odnaleźć odpowiedniego drzewa,
później spadł z wysokości, boleśnie uderzając się w plecy. Parę razy zahaczył
się też o leśne jeżyny, które rozdarły mu skórę. Modlił się, aby w Croft Manor
wszyscy już spali. Modlitwa została niewysłuchana.
Prawie
od razu zderzył się z Larą.
- Gdzie
ty się włóczysz po nocach? – fuknęła, odskakując od niego jak oparzona.
Zauważył, że miała na sobie tylko ręcznik, a długie, brązowe włosy były mokre i
skapywały z nich kropelki wody.
- A ty
co? – odwarknął niemiło, bo tylko tyle przyszło mu do głowy. Miał ochotę
chwycić właścicielkę rezydencji za obie ręce, ponieważ bał się, że przyjdzie
jej do głowy zapalić lampkę, by wyraźniej go dostrzec. Dziękował Bogu, że w
korytarzu panował mrok, oświetlony tylko mdłym blaskiem latarni z ogrodu. Poszarpany,
zakrwawiony, na pewno nie wyglądał reprezentacyjnie. – Czemu taka goła latasz
po mieszkaniu? Ubierz się lepiej, a nie jakieś nocne parady tutaj odstawiasz.
Roześmiała
się w ciemnościach, dając mu czas do ochłonięcia. Za ostro do niej przed chwilą
zapyskował, na szczęście nie zauważyła, a jego cięta uwaga ją rozbawiła.
- Nie
mądruj się za dużo, bo i tak cwaniactwo ci nie wychodzi – uświadomiła mu
wesoło, robiąc coś dziwnego w ciemnościach. Chyba wycofała się i usiadła na
niewielką kanapę, bo jej głos zaczął go nagle dochodzić z oddali. – Dla twojej
szanownej wiadomości, to nie jestem goła i mam na sobie ubranie.
- Bardzo
mało.
- Ale
zawsze.
- I ręcznik
to nie jest ubranie.
- Och,
Will, tobie się wiecznie nic nie podoba. A tak w ogóle, to lepiej powiedz,
gdzie byłeś? Bo mi się wydaje, że to właśnie ty odstawiasz jakieś nocne parady.
Ja nie śpię, oglądaliśmy wszyscy fajny film. A ty nie śpisz, bo… no, przyznaj
się, nim dokończę to sama. Bo wiem, co wyrabiasz. I nie ty jeden. Jeszcze Rob.
Zdejmował
podartą koszulę, ale przerwał tę czynność na słowa Lary.
- Co, co
ty powiedziałaś? – zająknął się, blednąc jak ściana, czego na szczęście w
ciemności nie było można zauważyć. Zachwiał się i przytrzymał niewielkiego
stoliczka stojącego w progu.
-
Powiedziałam, że wiem, co kombinujecie z Robem.
- Nic
nie kombinujemy – odrzekł automatycznie, zbyt szybko. Nie zabrzmiało to
szczerze i nie zdziwił się, gdy Lara wstała z kanapy i zbliżyła się do niego.
Odskoczył w tył, nie chcąc, by go dotykała.
I tak
przejechała mu ręką po włosach.
- Oj,
Willek, Willek – zaśmiała się, samoczynnie dodając w myślach „debilek”.
Przypomniało jej się, jak mężczyzna zawsze się wściekał, gdy ktoś z ekipy
zwracał się do niego „Willu - debilu”. Stłumiła chichot. – Na co te histerie?
Nie możesz mi po prostu powiedzieć, do której to panny latasz po nocach?
Pytanie
było tak absurdalne, że Will roześmiał się, szczerze rozbawiony. Jednocześnie
kamień spadł mu z serca. Lara i reszta domowników myśleli zapewne, że on i Rob
znikają na noc, bo mają jakieś tajne schadzki z kobietami. Czyli nic nie wiedzieli
o pomyśle Roba i dzisiejszej wędrówki do Upiornego Hotelu.
- Co ty
wygadujesz… - śmiał się dalej, tym razem nie musząc na siłę pozorować normalne
zachowanie człowieka. Stres minął w jednej chwili, gdy poznał teorię Lary
wyjaśniającą jego częste znikanie. – Pilnuj lepiej swojego kochasia. Gdzie on w
ogóle jest?
- Zasnął
w połowie filmu – odpowiedziała, ziewając. – Ja też już idę spać. Jutro
wcześnie wstaję.
-
Jedziesz gdzieś? – ucieszył się Will.
Od
chwili śmierci Amelki, Lara z Maykelem wiele przecierpieli. Pani archeolog w
ramach żałoby zaprzestała jeździć w poszukiwaniu nowych artefaktów, a Maykel
zwolnił się tymczasowo z pracy. Wtedy, w ramach prezentu wykupili im wycieczkę
po Europie, aby zafundować im wczasy, mające na celu wyrwanie ich z szarej
codzienności. Wycieczka się udała, a para powoli, stopniowo zaczęła powracać do
życia. Dzisiaj, gdy minęły dwa lata od tragicznych wypadków, Lara z Maykelem
mieli się całkiem dobrze, obydwoje pracowali, Lara chętnie przyjmowała zlecenia
na nowe poszukiwania.
- Tak,
do Cornelii – odpowiedziała, a Willowi trochę zrzedła mina. Ale bądź co bądź,
zawsze był to jakiś wyjazd.
- To
dobranoc – rzekł, zręcznie wymijając brunetkę stojącą naprzeciwko i oddalając
się do swojego pokoju.
Lara
cicho weszła do swojej sypialni, gdzie spał jej narzeczony, trzech kumpli i
owczarek niemiecki. Maykel razem z psem zarezerwowali sobie miejsce w łóżku,
natomiast pozostali spali gdzie popadło: Sven wciśnięty w fotel, Zip na
dywanie, Alister, cóż, na parapecie pod oknem.
„Zawsze
był ekscentryczny” – pomyślała Lara, kręcąc głową. Przystąpiła do akcji
poszukiwania pilota, ponieważ wciąż włączony był telewizor, na którego ekranie
leciały napisy końcowe filmu, jaki wcześniej oglądali. Pilot w rzeczy samej
odnalazł się pod Mortimerem, aby go wyciągnąć, kobieta musiała przetoczyć
pokaźnych rozmiarów psa na plecy. W tym wyniku, owczarek opadł z powrotem na
Maykela, zasłaniając mu brzuch wszystkimi czterema łapami.
- Do
jasnej cholery, spierniczaj stąd, ale już. – Mężczyzna obudził się i zepchnął
psa na podłogę. Wściekły Mortimer warknął i poszedł sobie, głośno zbiegając na
dół po schodach. – Wyłącz telewizor i chodź tu – mruknął sennie do Lary.
Wykonała
polecenie, przytulając się do niego pod kołdrą.
- Wiesz,
że Will dopiero przed chwilą wrócił z balangi? – szepnęła, dotykając dłonią
policzka swojego narzeczonego.
- Tak? To
ciekawe jak wygląda ta jego dziewczyna, skoro tak się dla niej stara. – Ręka
Maykela spoczęła na jej plecach, delikatnie wykonując ruchy w górę i w dół.
-
Zamknijcie te plugawe ryje, ktoś tu śpi – wymamrotał przez sen Zip.
- Sam
się zamknij – oddała mu natychmiast Lara. Ciaśniej owinęła się kołdrą i
zwróciła do Rouglasa, kontynuując rozmowę o Willu: - Nie chciał nic powiedzieć
na temat tej kobiety, śmiał się tylko… Ale, wiesz, Roba nie ma do tej pory…
uważasz, że on też się w coś zaangażował?
- Trudno
powiedzieć. – Głos Maykela lekko posmutniał. – On bardzo kochał Lilly i zawsze
był za nią. Ale… minęły już dwa lata. Ma prawo pokochać kogoś od nowa.
Brunetka
chciała coś odpowiedzieć, ale wyprzedził ją Alister, wciąż leżący na parapecie
pod oknem:
-
Podjechał tu jakiś czarny busik – poinformował bez entuzjazmu, tonem wypranym z
wszelkich emocji. – Wysiedli jacyś faceci – relacjonował dalej, nawet nie
unosząc głowy. – Wzięli kamienie do rąk.
Ton
mówiącego Alistera był tak drętwy i nieprzekonujący, że nikt nie zwrócił uwagi
na jego gadkę. Jednak po sekundzie, na dole, rozległ się trzask wybijanych okien i mrożący
krew w żyłach szczek wściekłego wilczura.
Oprócz
Alistera, wszyscy jak jeden zerwali się i pędem zbiegli na dół. Zdążyli
usłyszeć tylko pełne grozy, dobiegające zza okna:
- Kurwa,
psa mają!!!
- Auuuuuuaaaa!!!
Gryzie!!!
- Kurwaa!!!
Spierdalamy!!!
I tyle
ich słyszeli. Nim wybiegli na zewnątrz, czarny bus odjechał.
- Co to
za szopka?! – wrzasnął Sven, ciężko dysząc.
- Nie
wiem – odrzekła Lara, ciaśniej otulając się szlafrokiem. – Nic nam wprawdzie
nie zrobili ani nie chcieli niczego ukraść… rzucili tylko kamieniami w szyby.
- Jacyś
gówniarze na pewno szukają nocnych wrażeń. – W progu pojawił się Will.
- Nigdy
tego przecież nie robili – zwątpił Maykel. – Może zostawili nam jakąś wiadomość
w tych kamieniach?
-
Zapalcie światło! – nakazała Lara, wracając do korytarza. – I szukajcie!
-
Musieli czegoś od nas chcieć – mamrotał Sven, przyklękając obok rozbitej szyby
i przeszukując kamienie.
Po
chwili poszukiwań, ciszę przerwała Lara.
-
Mieliście rację – przyznała, zerkając spod kurtyny swoich ciemnych rzęs na
Maykela i Svena. Uniosła do góry duży kamień obwinięty w papier. – To na pewno
jakiś liścik.
Sven,
Maykel, Will i Zip otoczyli ją dookoła, asystując przy odwijaniu kartki z
kamienia. Ciekawi, przechylili głowy, razem z kobietą odczytując treść
wiadomości:
Kochani!
Z radością informujemy, że wznawiamy swoją działalność. Po dwuletniej przerwie pora na małe rozróbki. Przybyło nas o jedną osobę więcej i teraz tworzymy nie znakomity duet lecz równie znakomite trio. Niedługo się spotkamy i będziemy mogli dać upust swojej radości.
A
teraz kilka słów do was od każdego
z nas .
Lara!
Masz wpierdol.
Claire
PS. Za umieszczenie mojej Judith u jakiejś tępej ciotki.
Maykel!
Bardzo
nieprzyjemne jest uczucie, gdy umiera się w wypadku
helikoptera. Odpowiesz mi za to, parszywy gnoju.
Marc
Lara!
Twoja
stara wyciągnęła kopyta przed
tygodniem. Abyś się nie nudziła,
ukryłem ją w
pewnym miejscu w Surrey. Miłego poszukiwania,
Twój Carter
PS. Pewna panna od was znalazła się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie, dlatego musiała ponieść tego konsekwencje. (Nie to, żebym jej nie lubił. W gruncie rzeczy fajna z niej dupencja! ). Carter
Pa!
Mamy
nadzieję, że
spotkamy się niedługo.
CMC
Zapadła grobowa cisza. Sven ciężko opadł na
kanapę, a Will wyglądał, jakby przed chwilą zobaczył ducha.
- Ktoś sobie robi z nas jaja! – warknął Maykel, ze
złością wyrywając swojej narzeczonej kartkę z wiadomością. Przeczytał ją
ponownie. – Jak to możliwe, że napisały do nas osoby, które już nie żyją?! To
są jakieś marne żarty!
Lara oparła się o ścianę. Zbladła na twarzy, co stworzyło
silny kontrast pomiędzy jej ciemnymi włosami i oczami.
- Nie wiem, jak to możliwe – wyrzekła słabo. –
Nigdy więcej nie chciałam mieć do czynienia z Carterem… ale on ciągle był w
posiadaniu mojej matki. Teraz napisał, że umarła. Mogłam się tym zająć wcześniej…
może jakoś dałabym radę ją odbić… na pewno bym dała…
- Przestań tak mówić. – Ton Rouglasa nieco
złagodniał. Mężczyzna wyciągnął rękę i dotknął nią gładkiego, złocistego
policzka kobiety. – Po pierwsze, już raz usiłowałaś odbić Amelię z rąk Cartera
i dobrze wiesz, że było to nierealne. I ze szkodą dla nas wszystkich – urwał na
chwilę, a wszyscy owe szkody dopowiedzieli sobie sami w myślach: śmierć Lilly i
Amelki. – Teraz jakiś dowcipniś podrzucił nam jakąś kartkę, powypisywał bzdury,
chcąc nas sprowokować. Nie powinniśmy się tym w ogóle przejmować.
- Maykel ma rację – poparł przyjaciela Sven,
widząc, że atmosfera zrobiła się napięta i każdego zaniepokoiła ta dziwna
wiadomość. Wiedział, że i Maykel bardzo przejął się listem, ale celowo udawał,
że nie ma czym się martwić. Dlatego go poparł. Zdobywając się na uśmiech,
oznajmił wszystkim, że on osobiście nie zamierza przejmować się pierdołami i
idzie spać.
Nie zdążył
jednak tego zamiaru zrealizować, bo w tym momencie drzwi otworzyły się, a w
progu stanął obszarpany i zakrwawiony mężczyzna, na którego widok wszyscy
wydali zgodny okrzyk zgrozy.
CDN
Witaj! Oczywiście znów mi się podoba twój rozdział! Wiele się wyjaśniło. Np. kim jest ten mężczyzna i tak dalej :)
OdpowiedzUsuńOczywiście że byłam podniecona! Mój zły Carter! Dupek :D :*
No i ci co umarli żyją... Studnie dusz.. łącze ze sobą te wyrazy.. Świetnie, mam kolejną zagadkę XD
Cóż nie będę się rozpisywać. Nie mam co narzekać, czytało mi się świetne. I nawet cieszę się że rozdział krótki. Szybko się czytało i zdobyłam nowe informacje :3
Pozdrawiam Pettitka16 ... Trolololo ;d
Boże, rozdział przecudowny! Czekam na kolejny. Już nie mogę się doczekać. Akcja się rozwija, a ja się strasznie cieszę. U mnie nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńViva
Hue hue, wiadomość od Claire najlepsza. "Lara! Masz wpierdol." Uuu, kurcze, trzeba czekać. ;P Studnia dusz. Ludzie zmartwychwstają. Ci, którzy zmarli i wpisali się do tej księgi? To znaczy, że i Amelka i Amelia... One też? Co się działo z Robem, gdzie on się, cholera jasna, szlajał? Jeeeeny, pisz szybko. Aha, i czekam cały dzień na gg. :D
OdpowiedzUsuńPati ty wiesz jak utrzymać napięcie:P Kurde puściłam jeszcze swoją playlistę... Z wielką ciekawością czytałam ten rozdział (poprzedni też tylko jeszcze komentarza nie dałam. Rozmowa Lary i Willa-miodzio:) Ale najbardziej ta próba włamania i ten list mnie zagiął.
OdpowiedzUsuń- Kurwa, psa mają!!!
- Auuuuuuaaaa!!! Gryzie!!!
- Kurwaa!!! Spierdalamy!!!
Nie no swędzieć miało:P Kocham te wulgaryzmy użyte w bardzo bolesnych sytuacjach:**
Lara!
Masz wpierdol.
Claire
Podoba mi się te krótkie stwierdzenie.;p
Oczywiście kochana moja czekam na następny rozdział, którego spodziewam się na weekend:*
HEjooo! Kiedy nn? U mnie kolejny rozdział! http://przeszlosc-jest-obok-ciebie.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńViva
Od razu przeproszę za to opóźnienie. Jakoś wcześniej nie miałam czasu, co bardzo mnie zdziwiło ze względu na koniec roku szkolnego.
OdpowiedzUsuńRozdział strasznie pogmatwał mi w głowie. Już zdążyłam zapomnieć kto to Rob i Will, ale pamiętałam, że Marc nie żyje (Claire już nie byłam pewna)a tu nagle wszyscy się pojawiają i jeszcze ta akcja! Nie rozumiem po co Claire wścieka się na Larę, w końcu jej przecież wybaczyła, nawet uratowała. Nie rozumiem, czemu teraz chce się zemścić i za co. W ogóle przestałam cokolwiek rozumieć. Na szczęście przeczytałam poprzednie rozdziały. Pettitka mnie uświadomiła w sprawie tej studni. To faktycznie ma sens ;)
Pozdrawiam cieplutko i czekam na następny rozdział!
pfu! nie rozdziały tylko komentarze
OdpowiedzUsuńco ja piszę...
Droga Pati-Ann! Serdecznie dziękuję za taki miły komentarz. I masz rację, za często dodaje rozdziały, ale po prostu bardzo szybko piszę i dodaje je codziennie, ale postaram się ograniczyć do jednego rozdziału co dwa lub trzy dni. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :D Mam nadzieje, że dodasz go w ten weekend!
OdpowiedzUsuńViva
Paaaati:*** Kiedy nowy, wspaniały, prze znakomity, ciekawy, trzymający w napięciu rozdział??:*:P
OdpowiedzUsuńJuż niedługo, kochana ;-* Zaplanowany na następną sobotę ;)
OdpowiedzUsuńZabiję się przez onet. Usunął mi cholera bloga z opowiadaniem o Catherinie. Ale startuję z nowym, będę dodawać identyczne rozdziały, aż wyjdę na prostą. Czekam na Twoją opinię i na Twój nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! Ale mi brakowało "ciętych" ripost Zipa i Alistera.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny zresztą tak jak pozostałe :*
Pati! Pół soboty za nami, a rozdziału ciągle nie widać.
OdpowiedzUsuńNie no... przegięcie, chcesz mi powiedzieć, że... to z poprzedniego rozdziału coś, co chodziło i gadało, marudziło i cwaniaczyło to nie był Kurtis? Kompletnie zapomniałam o Willu, nie brałam go pod uwagę. Chyba wszyscy daliśmy się nabrać :D
OdpowiedzUsuńListy fantastyczne, ale Lara... Lara z cudownym instynktem, zawsze domyślająca się co się dookoła święci, teraz nie kapnęła się niczego. Hmm... chyba za długo siedzi w domu, trzeba ją ruszyć, nie może przecież stać się kurą domową :D z resztą, o co ja się obawiam... w Twoich opowiadaniach nigdy nią nie była.
Rozdział zarąbisty, aż chce się takich więcej!
Został mi ostatni... więc pędzę!
Wtf?! No nie mów mi, że tym farbowanym blondynem z poprzednich rozdziałów był... ten cały Carter? To nieinteligentne stworzonko opracowało aż tak skomplikowany plan, aby zakopać ciało matki Lary gdzieś w Surrey?
OdpowiedzUsuńA tak już na poważnie to mimo tego ich przygłupawego listu przestało być zabawnie Zaczęłam się bać. Z takimi psycholami to nigdy nie wiadomo.
Ale na szczęście była ta część rozdziału, w której Will poprawił mi humor, też bym czuła się głupio, g dyby ktoś mnie chciał zobaczyć taką poszarpaną :D.
Ogólnie to w tym rozdziale bardzo spodobało mi się to przejście z części czysto humorystycznej do akcji. Napięcie było- na początku myślałam, że bandyci chcą im wparować do domu. Plus ten klimat grozy przy odczytywaniu tej wiadomości. Cudownie!