- Rob?!! – wykrzyknęli wszyscy z przerażeniem.
Zakrwawiony mężczyzna wydawał się jeszcze
bardziej zaskoczony niż oni.
- Co wy tu wszyscy robicie? – burknął, wchodząc
do środka i zamykając za sobą drzwi. Z lewego ramienia obficie spływała mu krew,
a sam Rob wyglądał na wyczerpanego i zdenerwowanego.
„Coś poszło nie tak” – przemknęło przez głowę
Willowi. W jednej chwili krew ścięła mu się w żyłach, gdy uświadomił sobie, w
jakim celu Rob udał się do Upiornego Hotelu. Odwrócił wzrok, nie chcąc widzieć wyrazu
twarzy Lary i Maykela.
- Rob, do jasnej cholery, co ty nawywijałeś?! –
wydarł się Sven, przerażony jak reszta. – Miałeś wypadek?! Auto jest całe?!
- Weź się odczep. – Rob minął wszystkich
zebranych w korytarzu i z morderczą miną wstąpił na schody.
- Zaczekaj! – powstrzymał go Maykel. – Powinieneś
coś zobaczyć.
- Co takiego?
- Tutaj, przeczytaj sobie. – Czarnowłosy
mężczyzna wyciągnął przed siebie rękę z wiadomością. Rob powoli zszedł ze
stopni i nieufnie mierząc Maykela wzrokiem, wziął list w swoje dłonie.
Najpierw poczerwieniał, a potem zbladł.
- No, no – odezwał się po chwili, nie unosząc
oczu znad kartki. – Co o tym sądzicie?
- Że to bzdury – odpowiedział szybko Sven,
patrząc na Larę, która zdążyła już usiąść na kanapie i schować twarz w
ramionach.
Rob zrozumiał i nie naciskał.
- Jutro pogadamy – rzekł tylko i odwrócił się.
- Rob, na pewno wszystko w porządku? – zapytał
Maykel prawie od niechcenia, uważnie patrząc na kobietę siedzącą na białej
sofie, a nie na niego.
W jednej chwili, mężczyzna pożałował swojego
czynu. Jeszcze nigdy nie zawiódł żadnego ze swoich przyjaciół. Wizja, że
wszyscy obecni w korytarzu odwrócą się od niego, załamywała go. Błękitne, zatroskane
spojrzenie Maykela oczu skierowane na Larę, zupełnie pogorszyło mu nastrój. Obydwoje
tyle już przeszli… a on jeszcze to nasilał. Zmusił się do normalnej tonacji
głosu:
- Tak – odrzekł, starając się uśmiechnąć. – Po prostu
daliśmy sobie z kumplem po pyskach.
Will wbił spojrzenie w okno, nie zaszczycając go
ani jednym spojrzeniem. Rob zmył się czym prędzej.
- Cóż za noc – ziewnął na głos Zip. – Dawno
takiej nie było.
Maykel przemierzył pomieszczenie, by znaleźć się
obok Lary. Stanowczo uścisnął jej dłonie, którymi ciasno oplotła kolana.
- Chodź – rzekł łagodnie. – Na spokojnie to
wszystko wyjaśnimy.
Wstała, uwalniając się spod kurtyny gęstych,
długich włosów. Trzymając się za ręce, razem opuścili oświetlony korytarz.
- Znowu zaczynają się problemy – jęknęła, gdy tylko
znaleźli się w swojej wspólnej sypialni. Z westchnieniem rzuciła się na łóżko,
opierając plecami o ścianę. – Trochę było spokoju i dalej to samo… na dodatek
jeszcze mama. Co on tam napisał? Że umarła tydzień temu i co? Że schował ją
gdzieś w Surrey?
W Maykela głowie włączył się sygnał ostrzegawczy.
Lara mówiła szybko, płaczliwie, była rozżalona i bezsilna – stan nienormalny u
niej. Takie zachowanie u panny Croft zdarzało się mniej więcej tak często jak
przelot komety Halleya nad ziemią. Mężczyzna ze smutkiem zdał sobie sprawę, że
ostatni raz jego narzeczona straciła panowanie nad sobą na pogrzebie jego
córeczki, Amelki. Obraz płaczącej, bezradnej Lary powrócił do niego niczym
bumerang.
Rouglas w sekundzie znalazł się obok kobiety,
mocno otaczając ją ramionami.
- Nie powinnaś porównywać wszystkich złych
zdarzeń z tymi przed dwoma laty – odezwał się spokojnie, delikatnie całując ją
w pachnące, miękkie włosy, opadające na skroń.
- Ale teraz ta karteczka się do tego sprowadza –
odszepnęła Lara, mocniej zaciskając swoje ramiona wokół Maykela. – Dalej jest
mafia, dalej jest Carter i Claire i nawet Marc! I moja mama… dlaczego nie
zajęłam się nią wcześniej…
- Zajęłaś – zaoponował stanowczo mężczyzna. –
Usiłowałaś ją odbić kosztem siebie. Wiele wtedy ucierpiałaś, o mało nie
zginęłaś. Nikt nie podjąłby się tego samego po raz drugi. Nie masz sobie nic do
zarzucenia.
Ciepłe, uspakajające słowa wypowiadane przez
Maykela zawsze koiły ją i leczyły niczym cudowny balsam. Przekonała się już nie
raz, jak bardzo ten czarnowłosy, niebieskooki agent FBI potrafił sprawić, że
nie czuła się winna niczemu. Tak samo stało się teraz.
Odsunęła się tak, by móc patrzeć na jego twarz.
- Może przeczytajmy tę kartkę od nowa – zaproponowała.
Zmarszczyła brwi i mocno zacisnęła wargi. Sygnał alarmowy minął. Sytuacja
opanowana - zaświtało w głowie Maykela.
Wyciągnął z kieszeni pogiętą karteczkę, a Lara
natychmiast pochwyciła ją w swoje dłonie, badawczo lustrując wzrokiem zapisane
linijki.
- Interpretujemy – rozkazała. – Fragment po
fragmencie. Będę odczytywała kawałkami i robimy burzę mózgów. To zadziałało,
gdy razem rozwiązywaliśmy… - Urwała, przerażona własnymi słowami.
- Dokończ – poprosił. – Gdy razem rozwiązywaliśmy
klątwę dwa lata temu.
Przepraszająco na niego zerknęła.
- Miałam nie porównywać niczego z tamtymi…
wydarzeniami.
Uniósł oczy do góry, starając się za wszelką cenę
nie dać zatopić w złych wspomnieniach. Na słowa takie jak klątwa, mit, magia,
duchy robiło mu się słabo, a przed oczami natychmiast pojawiała się roześmiana
Amelka albo Lilly. A to bolało.
- Może zacznij już odczytywać – powiedział,
podpierając się jednym ramieniem o ścianę i przymykając oczy.
- Kochani,
z radością informujemy, że wznawiamy swoją działalność. Po dwuletniej przerwie
pora na małe rozróbki. Przybyło nas o jedną osobę więcej i teraz tworzymy nie
znakomity duet lecz równie znakomite trio. – Lara uniosła na mężczyznę
swoje brązowe oczy. – To część pierwsza. Jakieś pomysły?
- Wyraz „kochani” jest czystą ironią i podkreśla
tylko nienawiść do nas.
- Zauważyłam. Skoro nie masz nic więcej do
powiedzenia, powiem ja swoje zdanie. – Kobieta odrzuciła włosy do tyłu. – Jakaś
mafia, którą najwyraźniej znamy i która najwyraźniej zna nas, wznowiła swoją
działalność po dwóch latach przerwy… Maykel, no ja pierdzielę, przecież tu się
wszystko zgadza! – Lara znowu nabrała płaczliwych tonów. Czerwona lampka w
głowie Maykela zapaliła się automatycznie. Natychmiast przyłożył swoją rękę do
ręki brunetki.
- Co się zgadza? Nic się właśnie nie zgadza –
usiłował być optymistyczny. Tym razem, kobieta nie dała się zwieźć.
- Jak to nie?! – wykrzyknęła głośniej niż przed
chwilą. – Z kim mieliśmy do czynienia dwa lata temu?! Jaka mafia wtedy
działała?! CC! Carter i Claire! Morderczy duet! I wszystko się zgadza, bo o tym
teraz napisali w swojej wiadomości!
-
Lara, spokojnie. – Rouglas przyłożył obie ręce na ramiona narzeczonej i lekko
nią potrząsnął. – Bądź rozsądna i proszę, zastanów się nad tym. Oni działali
jako CC dwa lata temu, dobrze, to się zgadza, nie zapominaj jednak, że Claire
nie żyje i my byliśmy tego naocznymi świadkami. Więc jak mogą teraz wspólnie
działać? Przecież to jest nielogiczne i nienormalne. Spójrz na dalsze linijki.
– Mężczyzna wyjął z dłoni Lary kartkę i sam odczytał dalszą treść: - A teraz kilka słów do was od każdego z nas .
Do ciebie. – Uniósł chwilowo oczy na kobietę i ponownie zerknął na karteczkę,
czytając. - Masz wpierdol. Podpisane
jako jakaś Claire z dopiskiem na dole, że masz wpierdol za to, że umieściłaś
Judith u jakiejś cioci. Z zaznaczeniem „u jakiejś tępej ciotki”. Okey, fakty
może się zgadzają, córeczkę Claire rzeczywiście oddaliśmy pod opiekę jej cioci,
imiona i zdarzenia też się zgadzają, ale spójrz, jakim językiem jest to wszystko
napisane. Wiadomość do ciebie na dwa wyrazy i to w dodatku z przekleństwem? I
ciągle jakieś głupie dopiski typu „PS”? Rozpoczęcie „kochani”, a zakończenie
„Pa”? Zdrobnienie rozróbki zamiast rozróby? „Wyciągnęła kopyta”, a nie umarła? Dalej,
gdzieś to było w wiadomości do mnie… o, mam: „parszywy gnoju”. Lara, kto tak
pisze, groźni mafiosi? Bo mi to raczej wygląda na jakiś kiepski żarcik równie
kiepskich amatorów – gówniarzy, którzy nie odebrali jeszcze starannej edukacji.
– Mężczyzna wstał i nalał sobie picia do szklanki. – Słuchaj – odezwał się. –
Ta wiadomość jest tak głupia, że ludzi, którzy to napisali, powinni zamknąć w
psychiatryku, a samą treść opublikować w jakiejś gazecie w rubryce „Humor”.
-
Tak, masz rację, to bez sensu – przyznała Lara, przygryzając w zakłopotaniu
wargi. – Dla mnie styl tej wypowiedzi też wydawał się głupi i bezsensowny i
jakoś nie pasuje mi do mafii. Ale sam przyznałeś, że imiona i zdarzenia się
zgadzają! Jak to wyjaśnisz?
-
Laro, logiczne jest, że trupy do nas zza grobu nie wypisują. – Maykel wskazał
na kartkę: - Marc i Claire – odczytał głośno. – Oni od dawna nie żyją. Dlatego
ciągle utrzymuję fakt, że ktoś nas usiłował tym listem sprowokować. Ktoś, kto
dobrze zna wydarzenia naszego życia i chce nas zastraszyć nieżyjąca już mafią.
- A
może… - Lary oczy rozszerzyły się niczym dwa spodki. – A może to Carter to
napisał?! Zna nas bardzo dobrze, wie, co przeszliśmy! I on jedyny z mafii CC
żyje!
-
Tak, to możliwe – przyznał mężczyzna, przytakując ruchem głowy. – Carter mógł
to napisać. Dwa lata siedział cicho, bo szukał pretekstu, aby zaatakować. Może
przyszedł mu w końcu głupi pomysł do głowy, aby napisać do nas głupawy liścik i
popodpisywać się za trupy. To by się zgadzało – powtórzył raz jeszcze.
Przyłożył palec do wiadomości. – Napisał o twojej mamie, to też możliwe, bo był
w jej posiadaniu. Wolałbym, aby to nie była prawda, jednak jeśli napisał to
Carter, obawiam się, że niestety jest.
-
Napisał, że schował ją w pewnym miejscu w Surrey – rzekła smutno Lara. Wbiła
wzrok w kołdrę, na której siedziała i ciasno zaplotła dłonie w koszyczek. –
Jest bezczelny. Okrutny. Jeszcze każe mi przeszukiwać całe miasto w
poszukiwaniu jej ciała…
- A
czego się spodziewałaś po psychopacie? Przecież to zwyczajny czubek. A jeśli to,
co napisał o twojej mamie okaże się prawdą, na pewno mu tego nie odpuszczę,
bądź pewna, że facet w końcu pożałuje. - Rouglas groźnie zatrząsnął kartką w
powietrzu.
Lara
westchnęła, ale uśmiechnęła się lekko, spokojniejsza po odbytej rozmowie. „Jak
dobrze, że nie jestem sama” – przeszło jej przez myśl. Dała nurka w puchatą
kołdrę i wygodnie ułożyła głowę na poduszce. Przypomniała sobie, jak kiedyś
zawsze pracowała sama, a myśl by związać się
na stałe z jakimś mężczyzną napełniała ją przerażeniem.
Mocno
uścisnęła rękę Maykela, uśmiechając się do niego przez sen.
CDN
czekam na kolejny rozdział! Po prostu kocham to opowiadanie! Poprzednie części tak samo . Tyle emocji ;3 . Nie mogę się doczekać 5 rozdziału . Pozdrawiam :) Ola. :*
OdpowiedzUsuńNo nieźle... Larka nam psychicznie wysiada, mafia CC znowu istnieje... Ależ to wymyśliłaś ^^
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czyta Twoje opowiadanie. Zawsze się łezka w oku kręci albo ciarki przechodzą po plecach. Bazujesz na emocjach i fantastycznie się to sprawdza podczas czytania :D
Stara Croftówna musi się wciąć w garść, jak chce cokolwiek zrobić, bo w stanie w jakim była teraz, taka rozhisteryzowana, to zostaje jej siedzieć w rezydencji i oddać misję ratowania wszystkich tyłków młodszemu pokoleniu, a samej zająć się szydełkowaniem :D Nie no... jest główną bohaterką, ba... po tym co przeszła to nawet superbohaterką, więc da sobie radę :D
Czekam na kolejny rozdział. O!
Buziaki ;*
Wreszcie coś się zaczęło wyjaśniać. Co prawda domysłami, ale zawsze. Lara się rozstraja, Maykel za spokojny. Rob i Will coś knują, a Marc i Claire wstali z grobu. Carter nie działa sam. W końcu jak podrzucił kamień wyraźnie wskazał, że nie jest sam: "zmywaMY się". Czy tam wiejemy, czy coś w tym stylu. W każdym razie MY. Więc... Robi się tajemniczo ^.^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następny rozdział będzie w tę sobotę, a nie za tydzień. Nie każ nam czekać! ;)