Dziękuję Pettitce za zrobienie zakładek, ten rozdział dedykuję jej. ;*
Rzadko odwiedzał swój stary dom, w którym mieszkał zanim poznał Larę. Większość rzeczy już dawno przetransportował do Croft Manor, jednak ciągle znajdywał tam jakieś potrzebne drobiazgi. Teraz był pewny, że odnajdzie w którejś ze szuflad zapasowy pilot do samochodu, bo jego obecny się popsuł.
Rzadko odwiedzał swój stary dom, w którym mieszkał zanim poznał Larę. Większość rzeczy już dawno przetransportował do Croft Manor, jednak ciągle znajdywał tam jakieś potrzebne drobiazgi. Teraz był pewny, że odnajdzie w którejś ze szuflad zapasowy pilot do samochodu, bo jego obecny się popsuł.
Pogrążony we własnych myślach, pamiętając o przemowie
Svena, by szybko wracał do biura, pospieszne wypadł z auta i truchtem podążył
do mieszkania, szarpiąc się po drodze z kluczami. Znalazł odpowiedni i już miał
przyłożyć go do dziurki w drzwiach, gdy… oniemiał. Wszystkie szyby domu były
powybijane, a szkło rozsypane dookoła.
- Co tu się dzieje, do jasnej cholery? – burknął
do siebie, przykładając klucz do drzwi. Przekręcając go, zastanawiał się nad
obecną sytuacją. Wczoraj ktoś powybijał szyby w Croft Manor, zostały też wybite
te w jego starym domu. Przypadkowa zbieżność? Możliwe. Ale kto w takim razie
niszczyłby jego dom? W jakim celu? Owszem, pakował ludzi do paki, ale nikt
nigdy nie mścił się na nim. Maykel nie pamiętał, czym mógł zaleźć komuś za
skórę, by ten wybijał mu szyby w oknach.
Zdenerwowany zdał sobie sprawę, że na dodatek nie
chcą otworzyć się drzwi. Przyjrzał się dokładnie, czy wyciągnął odpowiedni
klucz, a później odruchowo szarpnął za klamkę.
Drzwi otworzyły się… nie były zamknięte na klucz.
Jak to możliwe? Przecież zamykał je ostatnio! Zawsze je zamykał! Tknięty złymi
przeczuciami, przestąpił próg i aż wcięło go w podłogę na widok, jaki rozciągał
się przed nim.
Na podłodze, leżała zakrwawiona, długowłosa
blondynka w jasnym szlafroku. Nie poruszała się.
- Cornelia!!! – Mężczyzna w jednej sekundzie
znalazł się przy niej. Szybko przewrócił ją na plecy, sprawdzając puls na szyi.
Na szczęście, jasnowłosa kobieta żyła, Maykel widział jej poruszającą się
klatkę piersiową. Kremowy szlafroczek obsunął się na ramieniu, ukazując światłu
dziennemu ranę postrzałową. Na podłodze leżało pełno krwi.
Rouglas wygodnie ułożył głowę Cornelii na swoich
kolanach, a sam pospiesznie wykonał kilka odpowiednich telefonów. Pierwsza
przyjechała karetka, lekarze natychmiast przetransportowali ranną do szpitala,
ekipa była w drodze, więc pozostał tylko telefon do Lary. W korytarzu ciszę
przerwał dzwonek jego komórki, a Maykel z ulgą stwierdził, że to Lara we
własnej osobie nawiązała połączenie. Wybrała odpowiedni moment.
- Lara? – Czarnowłosy przyłożył słuchawkę do
ucha. – Lara, dobrze, że dzwonisz, muszę ci coś powiedzieć…
- Nie, nie, ja pierwsza! Słuchaj, stało się coś
strasznego…
Lara miała wystraszony, zatroskany głos. Sygnał
alarmowy w głowie Rouglasa natychmiast się włączył, a przed oczami stanęły
wizje powybijanych szyb w Croft Manorze, wiadomość od mafii i ranna Cornelia na podłodze.
- Słuchaj, jesteś bezpieczna?!! – ryknął w
słuchawkę, odruchowo przyskakując do drzwi, gotowy w jednej chwili wypaść na
dwór i wskoczyć do auta, gdyby było inaczej. – Wszystko dobrze, nikt ci nie
zrobił krzywdy?!!
- Nie, nie, ze mną wszystko jest w porządku! –
Niewypowiedziana fala ulgi zalała Maykela pod wpływem jej słów. – Chodzi o
Cornelię! Słuchaj, nie ma jej, a dom wygląda jak pobojowisko! I…
- A gdzie jest Kurtis do jasnej cholery?!! – krzyknął
Maykel, przerywając. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak strasznie wściekły był
na Trenta. Cornelia była jego dziewczyną, nie mógł jej pilnować?! Może nie
doszłoby do tragedii! Jak zwykle sobie leciał w kulki, cały Trent!
- Wysłuchaj mnie, to ważne! Kurtis zostawił
Cornelii kartkę, że już ma dosyć ich związku i że odchodzi…
- Też sobie wybrał odpowiedni moment, szlag by
jego jasny trafił!!!
- Ale to nie wszystko! Mortimer odnalazł w
podłodze czyjeś ciało! Ja… jeszcze nie patrzyłam do środka, ale strasznie się
boję, że to Cornelia! Bo niby dlaczego nie ma jej w domu?! Była ze mną
umówiona!
Maykel zasłabł tak nagle, aż musiał przytrzymać
się ręką progu. Pot naszedł mu na czoło.
- Boże… - odezwał się drżącym głosem. Wziął
głęboki wdech. – Laro, to nie Cornelia – poinformował już bardziej stanowczo. -
Słyszysz? To nie Cornelia leży w tej podłodze.
- Skąd ta pewność?
Mężczyzna popatrzył na krew płynącą po płytkach w
jego korytarzu.
- Bo Cornelię znalazłem u siebie w domu –
wyjaśnił, przykładając drżącą rękę do czoła. – Jest ciężko ranna, ktoś ją
postrzelił. Wezwałem pogotowie, powinna już być w szpitalu.
Nastąpiła chwila obustronnej ciszy. Obydwojgu
osobom rozmawiającym przez telefon tylko jedno pytanie kłębiło się w głowach.
Na głos wypowiedziała je Lara:
- Maykel… czyje ciało w takim razie leży pod tą
podłogą?
Przed oczami mężczyzny stanęła nagle wiadomość od
mafii, a po chwili ta sama myśl przyszła też do głowy kobiecie.
- O, Boże!!! – wrzasnęła tak boleśnie, jakby ktoś
zakłuł ją nożem prosto w serce.
- Lara!!! Niczego tam nie ruszaj, słyszysz?!! –
poderwał się Maykel, tak mocno ściskając rękę na słuchawce, jakby tym samym
zmusił kobietę do utrzymania z nim połączenia. Bezskutecznie, Croft natychmiast
je zerwała. – Lara!!! Niczego nie ruszaj,
zaraz tam będę z ekipą!!! Słyszysz?!!
Krzyczenie do słuchawki było bez sensu, Lara zdążyła się już rozłączyć.
- Kurwa! – zaklął Rouglas, z nerwami zamykając
klapkę od telefonu.
***
Wbrew przepowiedniom Svena, w biurze wcale nie
było dużo roboty i większość dnia przesiedzieli, nic nie robiąc. Taka sytuacja
bardzo przypasowała Robowi, który miał wreszcie okazję porozmawiać z Willem.
- Nie unikaj mnie – poprosił, wchodząc do jego gabinetu.
Jego przyjaciel bowiem zatopił twarz w gazecie, udając niezwykle
zainteresowanego jej czytaniem. – Musimy pogadać.
- O czym? – zapytał brunet oschle, unosząc swoje
zielonkawe oczy w kierunku kolegi.
- Dobrze wiesz, o czym.
- Ach, o tym. To nie chcę tego słuchać.
- Will, to naprawdę ważne. – W głosie Roba pojawiła
się błagalna nuta. – Mógłbyś przestać cwaniakować?
Mężczyzna z mocą zgiął gazetę na pół i rzucił na
swoje biurko.
- To zrobię naszej ulubionej kawy i wszystko mi
opowiesz – zacytował słowa z reklamy i uśmiechnął się lekko.
Rob odwzajemnił uśmiech, czując niewypowiedzianą
ulgę. Świadomość, że najlepszy przyjaciel zmienił do niego swój stosunek,
dobijała go. Żart Willa rozładował napięcie między nimi.
Gdy siedzieli już z kubkami parującej kawy, Rob
podjął rozmowę.
- Nie chcesz słuchać o tym, jak mi poszło i czego
dowiedziałem się od Alcazara, to nie musisz – wyjaśnił. – Ale chcę ci
powiedzieć o czymś innym, bo szczerze mówiąc, bardzo mnie to zaniepokoiło i
niepokoi nadal.
- W czym problem? – zapytał William rzeczowo,
upijając łyka gorącego napoju.
- Widzisz… tam, w tym Upiornym Hotelu, Alcazar
prowadzi taką księgę gości. Każdemu, kto go odwiedza, każe się tam zapisywać.
No i… - Rob pokręcił głową i ciężko westchnął. – Nie wiem, jak ci to powiedzieć
– wyznał.
Zielonooki mężczyzna cierpliwie czekał, nic nie
mówiąc.
- Po prostu w tej księdze… zobaczyłem podpisy
osób, które dobrze znamy.
- O proszę, chcesz powiedzieć, że nasi kumple
także interesują się czarną magią i zakazanymi hotelami? Niebywałe.
- Will? – Rob zatrząsnął się ze złości. – Mógłbyś
przestać ironizować? To naprawdę nie jest zabawne.
- To kto tam był wpisany, że się tak
zaniepokoiłeś?
- No na przykład… matka Lary.
- Co?! – Will wybałuszył oczy. – Amelia?
- No.
- A co ona na Boga miałaby robić w Upiornym
Hotelu?! Chyba ci się przewidziało…
- Nie. I to nie jedyna nowość. W księdze gości
Alcazara jest też złożony podpis córki Maykela. – Rob przygryzł wargi, patrząc,
jak jego przyjaciel zbladł.
- Czy ty się dobrze czujesz? – zapytał,
niedowierzająco kręcąc głową. – Podpis Amelki w księdze w Upiornym Hotelu? Rob,
ona zmarła dawno temu mając cztery lata. Nie potrafiła jeszcze pisać!
- W takim razie ktoś podpisał się za nią. –
Mężczyzna wzruszył ramionami. – W księdze wyraźnie jest wpisana Amelia Rouglas.
Dobrze widziałem.
Zaległa chwilowa cisza. Zielonooki brunet nerwowo
bębnił palcami w biurko.
- Kto jeszcze był tam podpisany? – zapytał.
- Wszyscy z mafii CC, a raczej CMC – Carter, Marc
i Claire.
Will wstał, podchodząc do okna.
- Co to może znaczyć? – spytał. – Przecież oni
też już nie żyją, Marc i Claire.
- Może zdążyli odwiedzić Upiorny Hotel przed
śmiercią?
- Albo… - Zielone oczy agenta FBI rozszerzyły
się. – Albo ktoś zrobił to samo z nimi, co ty planujesz zrobić z Lilly!
Rob zbladł na twarzy jak ściana.
- Alcazar powiedział, że nie pierwszy wpadłem na
ten pomysł z ożywianiem zmarłych – wyszeptał, przerażony. – Powiedział, że ktoś
już to zrobił przede mną. Jeśli… a jeśli to Carter ożywił swoje rodzeństwo?
William pokiwał głową.
- To mamy bardzo poważny problem – odpowiedział.
Dalsza rozmowa nie była możliwa, ponieważ drzwi
otworzyły się na oścież, a do pomieszczenia wpadł z wielkim hukiem Sven.
- Ruszcie się!- wrzasnął z przerażonymi oczami. –
Dzwonił Maykel, Cornelia została ranna! Ktoś ją postrzelił!
- Jedziemy! – zawyrokował od razu Will, ściągając
swoją marynarkę z krzesła.
Gdy dojechali przed stary dom Rouglasa, rannej
już nie było.
- Za długo musiałem na was czekać – rzekł
czarnowłosy z wyrzutem. – Słyszycie? Gdyby ktoś oczekiwał od was pomocy, dawno
by było po nim.
- Nie mądruj się, młody, i nie podskakuj do
starszych – rzekł stanowczo Will, mijając mężczyznę w progu.
- I mądrzejszych – dodał Rob, także go wymijając.
- Obadajcie tu wszystko – polecił Maykel,
ignorując Willa i Roba i dalej wydając rozkazy, mimo że rzeczywiście był od
nich dużo młodszy i mniej doświadczony. – Ja muszę jechać do Lary, słuchajcie,
kroi się niezła afera. W domu Cornelii, Lara odnalazła czyjeś ciało w otworze w
podłodze.
- Ciało? – Sven wytrzeszczył oczy w przerażeniu.
– Ale czyje?
- Pomyśl, głąbie, to nie boli – warknął Will,
klękając obok kałuży krwi, w miejscu, gdzie leżała ranna Cornelia. Najwyraźniej
on już domyślił się, kto to mógł być.
- Will – zwrócił się do niego Rouglas,
przeszywając go spojrzeniem swoich błękitnych oczu. – Módl się, aby to nie był ten
ktoś, o którym teraz myślisz.
CDN
Myślę, że to jest... matka Lary? :D Tak myślę, kurczę, no nie wiem. :D Sorry, że dopiero teraz, ale net mi wystrzelił w kosmos. I miałam cały dzień z książką w dłoni. Rozdział na początku był nijaki (wybacz bolesną, bezczelną szczerość), ale potem wszyściutko ładniutko się rozkręciło. :* ;> Potem to znaczy w chwili, gdy Maykel znalazł Cornelię. O_O Nie spodziewałam się tego, wow, zaskoczyłaś mnie. :D I to bardzo. I bardzo się ujarałam ostatnim słowem wypowiedzianym przez Rouglasa przed trzema gwiazdkami. :D Kolejna rzecz. Coś mi się nie podobało. A mianowicie to, że Lara była nadzwyczaj delikatna i wrażliwa. Inaczej, że była sztucznie delikatna i wrażliwa. O, myślę, oczywiście mogę się mylić, że powinna starać się ukryć emocje. Rozumiem, że mogła mieć dość, ale jednak. Takie moje odczucia.Podoba mi się imię Alcazar. :) Świetne. I końcówka równie dobra, bo z zagadką i na chwilę obecną mam ochotę na jeszcze. :D I chyba to się nie zmieni. Oj, Pati, Pati, nie odpędzisz się ode mnie!
OdpowiedzUsuńPS. Widzę, że dodałaś różne zakładki. :)
Przeczytane wszystkie rozdziały!! Nareszcie:)) Mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli skomentuje każdy osobną w inny dzień i w inną porę:*** Wiedz tylko, że wszystkie są bardzo ciekawe i nie mogę się doczekać następnych rozdziałów:)) I matka Lary.. współczuję. Jestem cholernie ciekawa reakcji Croft..
OdpowiedzUsuńA ja czytałam wszystkie części i powiem wam, że nie każdy z nas, piszących o Larze, musi pisać o Croft silnej, wyzwolonej z jarzma codzienności, mocnej, o stalowych nerwach. Lara, o której pisze nam Pati-Ann, naprawdę wiele przeżyła, niejedną śmierć bliskich osób, od klątw, po problemy rodzinne, prywatne, problemy z Trentem, bez Trenta... była silna, była mocna, była wytrzymała. Ale to minęło, nie ma się co dziwić.
OdpowiedzUsuńMożemy mieć nadzieję, że Lara się wzmocni, ale człowiek potrzebuje czasu. A Lara tego czasu nie ma. Ciągle coś jest nie tak, ciągle życie jej się sypie... nie może byc dobrze. Teraz Cornelia i zwłoki pod podłogą...
Nie obstawiam matki Lary, bo to absurdalne. Mowa o wskrzeszeniu zmarłych? Super, ale matka Lary to byłby totalny kosmos... i niespodziewana "atrakcja" w fabule, choć ich wcale nie brakuje. Sam pomysł na kontynuację - cudo!
Zakładki bomba, radzę tylko zrobić jeszcze jedną z linkami, wydaje mi się, że estetyczniej się wtedy zrobi na głównej :D
Nic dodać, nic ująć :D u mnie next się pisze, pojawi się w najbliższych dniach, pozostaje mi tylko życzyć Ci ogromu weny twórczej i super wakacji!
3maj się mocno ;*
Uuuuu, ukatrupię Cię, Pati! Co z tego, że mnie wtedy w domu nie było. Ale nawet nie wspomnieć. A ja cały czas miałam zamiar zajrzeć na starego bloga i upewnić się w moim przekonaniu. No ale nadeszło to dopiero dziś... Co za wstyd, pozwolić przeminąć pewnemu dniu w lipcu... Bardzo, bardzo spóźnione, ale jakże szczere: Wszystkiego najlepszego. :*
OdpowiedzUsuńI wszystko jasne! Carter ożywił rodzeństwo, a Rob chce wskrzesić sobie żonkę. No ba! Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Jeżeli chodzi o zwłoki pod podłogą, to bardzo możliwe, że jest to matka Lary. Albo mi się wydaje albo coś tam wspomnieli, gdy ją ładowali do dziury. Jednak po przeczytaniu komentarza Lilki wcale już nie jestem tego pewna. Chociaż kosmos? Kosmos, że jest pod podłogą? Hm...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale sama wiesz, że wcześniej nie mogłam. Nie było mnie dwie soboty, a tylko jeden rozdział. Czyżbyś dodawała co dwa tygodnie? ;)
Czekam na następny! Buźki ^^
No, w końcu zabieram się za zaległe rozdziały u ciebie. W tym napięcie sięga zenitu! Mam nadzieję, że w następnym rozdziale dowiem się kogo Lara znalazła pod tą cholerną podłogą! Wogóle strasznie podoba mi się ten kontrast wydarzen- i. coś dramatycznego i coś wesolego- Cornelia jednak żyje! No nic, lecę do następnego rozdziału dowiedzieć się więcej ;).
OdpowiedzUsuń