Cornelia była blada,
wyczerpana i obolała, jednak jej twarz zaświeciła niczym promieniste słoneczko
na ich widok.
- Tak się cieszę, że
ktoś z was w końcu tu jest – westchnęła męczeńsko, wyciągając do nich zdrową
rękę. Druga była starannie zakryta opatrunkiem, bowiem kobieta oberwała w
przedramię. – To co mam wam do powiedzenia jest gorzej niż straszne.
Lara mocno uścisnęła
rękę przyjaciółki, wymownie patrząc na Maykela.
- No, to co my mamy ci
do powiedzenia, też wesołe nie jest – powiedziała.
Wielkie, okrągłe oczy
Cornelii wytrzeszczyły się jeszcze bardziej.
- To wy pierwsi mówcie
– wyrzekła jednym tchem. Opadła na poduszkę, rozsypując wokoło swoje długie,
złociste włosy. Mocno zacisnęła powieki, czekając na cios. – Ktoś umarł,
prawda? – Zadała im pytanie, nim zaczęli opowiadać.
- A może najpierw ty opowiedz
jak się czujesz? – zasugerował Maykel, jak zwykle cierpliwy, przysuwając sobie
krzesło do łóżka blondynki. Delikatnie ujął jej białą rączkę w swoją dłoń. – Bo
kiepsko wyglądasz, naprawdę. – Dodał, łagodnie się uśmiechając. Lazurowe oczka
Cornelii rozbłysły na moment, dopóki nie zgasiła ich Lara:
- Przestań, tu się nie
ma co pieprzyć – warknęła niemiło do Maykela. Sprawa jej matki to nie było byle
co, nie miała czasu na wysłuchiwanie zażaleń Cornelii, która choć była
wspaniałą dziewczyną, lubiła być rozpieszczana i niestety zawsze przesadzała we
wszystkim. Teraz łagodny wzrok Rouglasa i jego troskliwość w stosunku do
blondynki, podziałał na Larę niczym czerwona płachta na byka. Kto tu w końcu
był ofiarą? To chyba jej matkę nikczemnie potraktował Carter, a nie Cornelii!
Lara doszła do wniosku, że ten przystojny, czarnowłosy mężczyzna bardziej
przejmował się w tym momencie Cornelią niż nią.
Zamaszyście podeszła
do łóżka rannej i nie zważając na wkłuty w żyłę wenflon, silnie szarpnęła ją za
rękę.
- Słuchaj no, gadaj
bez ceregieli kto cię postrzelił, czemu i gdzie! – Prawie krzyknęła. Niech
Rouglas widzi, jaki ma stosunek do tej sprawy.
- Kurde, już szaleć
zaczynasz, ledwo tu weszłaś?! – Cornelia wyrwała bolącą rękę z dłoni Lary i
ułożyła ją pod kołdrą, by brunetka nie mogła jej sięgnąć. Groźnie zmarszczyła
brwi, chociaż jej łagodna, jasna buzia nie stała się ani odrobinę przerażająca.
Croft bywała nieznośna kiedy się coś zaczynało dziać, zawsze wrzeszczała,
rozkazywała i udawała, że wszystkie rozumy świata pozjadała. To nie podobało
się Cornelii. - Weź się uspokój, co? –
Zasugerowała oburzona. - Na spokojnie pogadajmy, co ci dadzą teraz nerwy?
- Właśnie – poparł
Maykel.
- Bo mnie krew zaczyna
zalewać, jak widzę wasze podejście do tej sprawy! – wrzasnęła Lara, nerwowo
chodząc po szpitalnym pokoju. – Ja wiem, że byście sobie teraz woleli
posiedzieć w domciu i pić kawusię, ale przykro mi, ja nie zamierzam!
– Powiedz lepiej Corny
o co chodzi, zamiast bezmyślnie wrzeszczeć - odparł Maykel, opierając się
wygodnie o poręcz krzesła.
Lara zagotowała się w
środku pod wpływem zdrobnienia „Corny”. Zachowanie Rouglasa zaczynało ją powoli
irytować, co on odstawia tutaj za szopkę?! A ta Cornelia wiecznie musi mieć
takie wielkie, rozmarzone gały i je w niego wlepiać?! Naćpała się czegoś czy
jak?!
- Zaraz ci opowiem. –
Machnęła do niej ręką, jednocześnie odwracając się w kierunku mężczyzny. –
Ciekawe, czy na moim miejscu byłbyś taki mądry i pewny siebie, co? – Zwróciła
się do niego. - Zastanawiałeś się nad tym?
- Już teraz można
powiedzieć, że jestem tak jakby na twoim miejscu, Lara – odpowiedział, wolno
przenosząc na nią wzrok. - Prawie tworzymy rodzinę, prawda? Więc to tak jakby
też trochę moja matka.
Lara prychnęła i
gwałtownie usiadła na brzegu łóżka. Pokręciła głową, aż kilka brązowych
kosmyków z grzywki opadło jej na oczy.
- Tylko trochę jest
jakby twoja, otóż to, więc nie masz bladego pojęcia, co ja teraz czuję. A
jesteś zbyt ograniczony, aby to sobie wyobrazić. – Dodała zgryźliwie.
Rouglas westchnął
przeciągle.
- Nie przyszedłem
tutaj po to, aby się z tobą wykłócać – rzekł tylko. – I możesz sobie darować
głupie, złośliwe odzywki.
Croft już otwierała
usta, by coś odpowiedzieć, ale przerwała jej Cornelia:
- Przestańcie
natychmiast! – wykrzyknęła, siadając. Widać było, że ruch sprawiał jej ból.
Cornelia zawsze słynęła z bladej, mlecznej cery i było jej z nią ładnie, jednak
teraz jej twarz wydawała się chorobliwie biała. – Jak nie przestaniecie, to
zawołam lekarza i powiem, że pogarszacie mój stan zdrowia!
- Oj, oj, aby ci się
czasem nie pogorszyło – zakpiła Lara, zakładając nogę na nogę.
- Wybacz jej, od
wczoraj mamy żałobę w Croft Manor, Amelia Croft nie żyje, odnaleźliśmy ją w
twoim domu, pod podłogą, oprócz tego napisała do nas list mafia, tyle od nas,
teraz ty mów co z tym postrzałem. – Maykel zakończył swoją chaotyczną przemowę
i wziął głęboki wdech.
Nastała chwila
milczenia, Croft się najwidoczniej obraziła, a Cornelia musiała sobie wszystko
uporządkować w głowie.
– Jak to możliwe,
Laro? – zapytała po chwili archeolożkę, nie zrażając się jej niechętnym
spojrzeniem. – Przecież Twoją mamę przetrzymywał…
- Carter, tak –
zgodziła się Croft, przerywając. Wbiła wzrok w podłogę i zaczęła opowiadać: –
Najprawdopodobniej w tą samą noc, co ciebie postrzelono, do nas CMC podesłali liścik.
Tam Carter oznajmił, że mama umarła, a on schował jej ciało gdzieś tu, w
Surrey, abym musiała sama je znaleźć.
- Co za skurwiel! –
zaperzyła się blondynka, aż jej jasne oczka ściemniały do groźnej barwy nieba
podczas burzy. – I znaleźliście ją u mnie i Kurtisa? Ale dlaczego akurat w
naszym domu?!
- Daj mi dokończyć, a
później pytania, dobra? – Ton Lary do łagodnych nie należał.
Cornelia zrezygnowana
opadła na poduszki – z Croftową nigdy nie wygra w bójce na słowa.
- Dobrze –
potwierdziła więc ulegle. Maykel uśmiechnął się do niej ciepło.
- Skoro Carter w tym
liście napisał, że schował ciało w Surrey, to mogłam się tego spodziewać. –
Kontynuowała Lara. – Na drugi dzień
byłam z tobą umówiona, chyba pamiętasz? I wtedy Mortimer wywęszył ciało w
waszym domu. A skąd mam wiedzieć, dlaczego akurat tam? Carter to świr, mógł to
zrobić bez zastanowienia.
- To teraz moja kolej.
– Jasnowłosa kobieta pod wpływem emocji ponownie usiłowała wstać, jednak
wykrzywiła się tylko boleśnie. Na jej czoło wstąpiły kropelki potu. Maykel
wstał i podszedł do niej bez słowa. Wsunął swoje ręce pod łopatki Cornelii i
delikatnie uniósł ją do góry. Oparła się o poduszkę i wdzięcznie na niego
zerknęła spod swoich ciemnych, nadziemsko długich rzęs: - Dzięki. – A potem z
powrotem przeniosła wzrok na Larę, która udawała, że przed chwilą niczego nie zauważyła.
– Spałam, ale obudził mnie hałas na górze. Kurtisa nie było obok mnie, dlatego
byłam pewna, że to on tam jest. Poszłam do tamtego pokoju… i byli tam oni. Paru
typków z bronią i on, facet o bardzo jasnych włosach, bardzo
charakterystycznych. Dość przydługich, sięgały mu chyba ucha albo niżej… Przemówił
do mnie, nie pamiętam co, ale znał moje imię i sprawiał wrażenie jakby mnie
znał. – Cornelia zrobiła wystraszoną minę. – Ja go nie znałam, chociaż bardzo z
twarzy przypominał mi… Marca Millera.
Lara wzięła głęboki
wdech.
- W takim razie to na
pewno był Carter, jego brat – wyjaśniła Cornelii. Wstała i podeszła do okna. – Kiedy
zaatakował nas ostatnim razem, byłaś chora i leżałaś w szpitalu, więc nie
widziałaś go nigdy na żywo. Jest bardzo podobny do Marca… Tylko te włosy mi nie
pasują. Być może się przefarbował. Kiedy widziałam go ostatnim razem, był
blondynem, ale raczej ciemnym.
- Ale on twierdził, że
mnie zna. – Dalej upierała się Cornelia rozpaczliwie.
- Carter kiedy chciał
nas zaatakować, zbierał informacje o całej ekipie FBI. – Pospieszył z
wyjaśnieniami Rouglas. – Nic dziwnego, że cię znał. Obserwował z ukrycia
każdego z nas. To tylko szczęśliwy traf, że akurat wtedy byłaś chora i się na
niego nie natknęłaś.
- Co było potem?
Uciekłaś? – Chciała wiedzieć Croft. Ostatni wyraz wypowiedziała z ironią.
- Tak – odrzekła
Cornelia zgodnie z prawdą, rumieniąc się lekko. Wiedziała, że Lara wolałaby
usłyszeć wersję, że z nimi walczyła. Ucieczka zawsze była dla niej
tchórzostwem. Stąd ta ironia. – Było ich więcej i w ogóle… - Usiłowała się wytłumaczyć, ale mina Croft
natychmiast sprowadziła ją na ziemię. – Miałam klucze do starego domu Maykela i
…
- O proszę, coś
takiego. – Croft zacmokała z podziwem.
Maykel pokręcił głową
zniecierpliwiony jej zachowaniem. Cornelia mówiła dalej:
- I tam mnie dopadł… I
postrzelił. I to koniec. Obudziłam się już tu.
- Wszystko jasne, Lara.
– Maykel wstał i powoli podążył do drzwi. – Carter nie spodziewał się zastać w
tym starym dworze nikogo, a jednak mieszkała tam Cornelia. Widziała, jak
ukrywał twoją matkę pod podłogę, więc ją postrzelił, może chcąc zabić. Także
znamy winowajcę, to nikt inny tylko Carter. Żadne duchy Claire ani Marca do nas
zza grobu nie wypisują, tylko ten wariat się za nich podaje w liście, dla
większego efektu.
- Może masz rację –
przyznała niechętnie Croft, również wstając. – Przyznasz jednak, że to podejrzanie wyglądało, te podpisy Claire i
Marca.
- Ale nawet Cornelia ci mówi, że to był Carter.
- Właśnie nie wie, czy to on, bo go nigdy na oczy nie
widziała, tylko my się tego domyślamy…
- Zaczekajcie! – krzyknęła
za nimi Cornelia błagalnie, bo bała się, że pogrążeni w rozmowie nie zwrócą na
nią swojej uwagi. – Czy widzieliście Kurtisa? Mówił, kiedy do mnie przyjdzie?
Nim Maykel zdążył
uspakajająco jej to wyjaśnić, wyprzedziła go Lara:
- Obawiam się, że
nigdy – odparła bez owijania w bawełnę. Wyciągnęła z kieszeni dżinsów list i
rzuciła go Cornelii na pościel. – Napisał. Odnalazłam w twoim domu na lodówce.
Widocznie miał już dosyć. – I z tymi słowami opuściła pomieszczenie, trzaskając
drzwiami.
Maykel został jeszcze,
patrząc na blondynkę, która stopniowo, pod wpływem czytania listu, zaczynała
płakać. Z westchnieniem wyszedł jednak za Larą. Cornelia zawsze była
entuzjastką i to bardzo uczuciową. A przecież nie mógł jej pomóc, bo na złamane
serce nie było żadnego lekarstwa.
Ku uciesze i uldze
Rouglasa, Lara rozpromieniła się po
wyjściu ze szpitala i przestała być zgryźliwa. Przez cała drogę do samochodu ze
złowróżbnym uśmiechem na twarzy wymieniała, co takiego zrobi Carterowi, gdy już
go dopadnie. Brutalne i nieludzkie akty na nim dokonywane w jej wyobraźni, rozweseliły ją do tego stopnia, że zgodziła
się zjeść obiad na mieście i wypić kawę w pobliskiej kawiarni. Obiecali sobie,
że po pogrzebie Amelii Croft natychmiast zaczną szukać kryjówki Cartera.
Wracając, ze strachem
stwierdzili, że w środku Croft Manor nie
paliło się żadne światło. Godzina nie była aż tak późna, wątpiące było, by
domownicy już spali.
- Na pewno coś im się
stało. – Z tym stwierdzeniem, Lara rzuciła się do środka.
- Nie kracz lepiej. –
Maykel z hukiem wpadł za nią.
Wszystkie okna były
pozasłaniane czarnymi całunami, a na meblach porozstawiane stały zapalone
świece. Alister klęczał na podłodze i coś sobie czytał. Obok niego na fotelu
siedział Zip.
- O. – Alister
podniósł wzrok na wchodzących i znacząco szturchnął w nogę Zipa. – O, patrz.
Oni sobie balangują do tej pory, na jakieś balety po nocach chodzą, w ogóle
nawet żałoby nie uszanują. Znieczulica społeczna, ot co.
Lara aż poczerwieniała
ze złości.
- Co to jest?! – krzyknęła,
obracając się dokoła. – Co to jest za jakaś pieprzona sceneria rodem z horroru,
pytam?!
- Ja mówiłem, aby tego
nie robić – usprawiedliwił się od razu Zip.
- Jak to co to jest,
panno Laro? – Alister głupkowato wytrzeszczył oczy na kobietę. – Żałoba w domu,
nie?
- Kurwa, w tej chwili
ściągaj te szmaty z okien, w tej chwili, rozumiesz, palancie?!! I przestań tu
kurwa szopki jakieś, pokazówy urządzać!
- A ty nie „kurwuj” w
żałobie! Wszyscy jesteście kurwa dobrzy, kurwa mać! – Alister niczym burza
wyleciał na schody z zamiarem opuszczenia tego pomieszczenia. Zapomniał, że sam
„nakurwował” przed chwilą ile się dało.
- Lara, spokojnie,
przecież wiesz, że on jest niedorozwinięty – powiedział Maykel, uspokajająco
gładząc ją po plecach. A potem podszedł do okien i sam zaczął ściągać debilne,
czarne szmaty na nich wiszące.
- O, nie, mężczyzna
mnie obrażał nie będzie! – Alister zakasał rękawy i rzucił się do Rouglasa z
pięściami.
- Kurwa, zaraz po
wariatkowo zadzwonię! – Lara złapała się za głowę, dała kopa najbliższej
świeczce i podążyła do swojego pokoju.
- Ta, albo po straż
pożarną! – Zip przyskoczył do czarnego całunu, który zaczął się jarać od
świeczki kopniętej przez Larę.
Maykel w końcu uwolnił
się od szalejącego okularnika, wystarczyło dać mu raz w pysk i od razu się
popłakał i zwiał do kibla.
Siedzieli jeszcze na
łóżku popijając herbatę, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi.
- To tylko ja. – W
drzwiach stanął zmieszany Zip.
- No, czego chcesz? –
Lara wstała i odłożyła pusty kubek na stolik. – Dla ciebie już nie ma herbaty.
- Obejdzie się. –
Mężczyzna wszedł do środka. Trzymał w rękach dwie białe, nie wróżące nic
dobrego koperty. – Sory za to przedstawienie, ale Alister, kiedy się dowiedział
to… no, odbiło mu. Bo… tu – Zip uniósł do góry jedną z kopert. – Są wyniki
sekcji. A tu – Uniósł do góry drugą kopertę. – Wyniki badań pisma od grafologa.
Którą wiadomość chcecie usłyszeć pierwszą? Obydwie są złe. Nawet bardzo złe.
- W takim razie
wszystko jedno, którą oznajmisz nam pierwszą! – Lara oparła ręce na krześle,
jakby bojąc się, że zaraz upadnie od nadmiaru wrażeń. Zbladła lekko na twarzy.
Wiedzieli, nim Zip
przemówił.
- Wyniki sekcji
wskazały na morderstwo Amelii Croft – powiedział, ze smutkiem patrząc na Croft,
która kurczowo trzymała się krzesła, jakby zaraz miała zemdleć. – Została
zabita przez postrzał. No, a próbki pisma… okazały się jednakowe. I jeden
liścik i drugi napisała jedna i ta sama osoba: Claire Miller. W takim razie
wychodzi na to, że nikt sie za nią w ostatniej wiadomości nie podrabiał.
- Pozwolisz, że
wnioski wyciągniemy sami – powiedziała kobieta po chwili ciszy, z nerwami
wyrywając obydwie koperty z rąk czarnoskórego. – Teraz wypierdzielaj za drzwi i
abym cię tu do jutra nie widziała.
***
Jakoś nie spieszyło mu
się do powrotu do Pragi. Wprawdzie miał tam pokoik u kumpla, ale tutaj spędził
jednak dwa lata i ciężko było tak od razu wyjeżdżać. Nie miał zamiaru już
więcej widywać się z Cornelią, dlatego do ich wspólnego niegdyś dworku nie mógł
wrócić. Postanowił, że wpadnie do najbliższego baru i tam przemyśli swoją nieciekawą
sytuację, którą sam sobie po prawdzie zgotował.
Zamówił piwo i wbił
wzrok w szybę. Na dworze robiło się już ciemno. Co tu robić? Jeśli pozostanie w
Surrey będzie musiał się liczyć z tym, że Cornelię jednak nie raz na mieście zobaczy,
a ostatnią rzeczą jaką chciał, to wysłuchiwanie jej płaczu, skarg i zażaleń pod
jego adresem. Pewnie zdążyła już naopowiadać bzdur Larze i pozostałym z Croft
Manor. Lara na pewno się od niego nie odwróci, była zbyt inteligentna na takie
szczeniackie zachowanie, ale ci z ekipy, to cholera ich wie. Obstawali jeden za
drugim zawsze i wszędzie. Jak się dowiedzą, zwłaszcza ten narwany Maykelek, że on
zranił biedną i niewinną Cornelkę, to awantura gwarantowana. A tego też chciał
uniknąć.
Wolno sącząc piwo,
zdał sobie sprawę, że nie jest w barze sam. Dopiero teraz spostrzegł, że przy
ladzie, na wysokim krzesełku siedzi dziewczyna. Miała bardzo szczupłe nogi i
śliczne wąskie biodra, co uwydatniały jeszcze bardziej obcisłe dżinsy. Pomimo
chłodu panującego na zewnątrz, nie zauważył, by dziewczyna miała przy sobie coś
więcej oprócz białej, cienkiej bluzki na szerokich ramiączkach. Siedziała do niego
tyłem, pochylona nad barem ze smutnie zwieszoną głową. Bujne, ciemne loki
prawie przesłaniały jej całą twarz. Obok stała szklanka z niedopitym drinkiem.
Kurtis w jednej chwili
zdał sobie sprawę, że przecież od dzisiaj był znowu wolny i nie zobowiązywały
go żadne ograniczenia jeśli chodziło o kobiety. To było cudowne uczucie. Bez wahania
wziął do ręki swoje piwo i skierował się do dziewczyny.
- Ktoś zepsuł ci
drinka? – zagadnął ją z uśmiechem, siadając obok na wysokim krzesełku.
Spod burzy
kasztanowych loków sięgających ramion, wyłoniły się wielkie, soczyście zielone
oczy otoczone gęstą kurtyną czarnych rzęs.
- Gówno ci do tego –
warknęła niemiło, patrząc na niego wrogo i niechętnie.
Miała drobną buzię i
intensywne, malinowe rumieńce na policzkach, wyjaśniające Kurtisowi jej letni
ubiór w chłodny, jesienny dzień. Najwidoczniej cierpiała na nadciśnienie lub
niewydolność płuc.
Mężczyzna roześmiał
się tylko, nie kryjąc, że nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- A powiedział ci ktoś
kiedyś, że masz oczy zupełnie jak oczy kota? – Z satysfakcją patrzył, jak w
pięknych, zielonych oczach dziewczyny coraz bardziej narastała złość.
Pochyliła się do
niego, kilka kasztanowych loczków opadło na jej mocno zaróżowione policzki.
- A zasadził ci ktoś
kiedyś kopa w dupę?
Nie dając Trentowi czasu
na odpowiedź, przeniosła wzrok na drzwi i z ulgą westchnęła:
- Wreszcie!
Kurtis obejrzał się.
Do baru wszedł mężczyzna w ciemnoblond włosach w czarnej kurtce i ciemnych
dżinsach. Jego widok sprawił, że Trenta zatkało, a szklanka z piwem omal nie
wyleciała mu z ręki.
- Wreszcie jesteś! –
Kociooka dziewczyna zeskoczyła z krzesełka i podeszła do blondyna, który
otoczył ją ramieniem. – Czekam tu i czekam, jakieś typy mnie czepiają… - Tu
obdarzyła Kurtisa nienawistnym spojrzeniem.
- Chodźmy, Catty –
odpowiedział jasnowłosy i razem wyszli na zewnątrz.
Kurtis ochłonął
dopiero po chwili. To, co zobaczył, przekraczało wszelkie rozumienie. Wypił
piwo i jak najszybciej wyszedł z baru. Już wiedział, że musi udać się do Croft
Manor i wszystkim to powiedzieć, sprawa była zbyt poważna, by przejmować się
Cornelią i unikać Lary łącznie z ekipą FBI, zamieszkującą jej rezydencję.
Wsiadając na motor, z
zadowoleniem zdał sobie sprawę, że zapamiętał imię tej uroczej, bardzo
szczupłej i kociookiej kobiety. Caitlin albo Katie*, ślicznie. Może jeszcze kiedyś ją
zobaczy… Bardzo chciał, by jeszcze się spotkali. Coś było takiego w tej kruchej,
zadziornej dziewczynie, czego mało miały inne kobiety, a czego w ogóle
pozbawiona była Cornelia.
Z daleka ujrzał
światła w oknach Croft Manor. A więc domownicy jeszcze nie spali. To, co im
powie, na pewno zwali ich z nóg.
CDN
Caitlin albo Katie* -
Mężczyzna w barze zwraca się do dziewczyny, używając pseudonimu, jakiego ona używa:
„Catty” – kociątko. Kurtis, który o tym nie wie, kojarzy zasłyszany zwrot z
bardzo podobnie brzmiącymi, kobiecymi imionami, jakimi są Caitlin albo Katie.
Ten rozdział dedykuję trzem osobom, Pati, Lilce oraz Uci.
Pati dlatego, że ostatnio
dużo ma do czynienia z „moją ” Cornelią w swoim tablecie i ilekroć teraz piszę
o Cornelii (a w tym rozdziale było o niej sporo), to widzę przed oczami Twój
rysunek, Patrysiu. ;-*
Lilce, bo ostatnio
dopominała się o Kurtisa. Mówisz-masz. ;)
Uci, bo starałam się, by
rozdział nie był tak smutny, płaczliwy i drętwy jakim był ostatnio. Mam
nadzieję, że jest lepiej?;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję, że
dzięki wam licznik odwiedzin ciągle wzrasta!
O hayo! No, jestem pierwsza. ;P Chyba nie muszę pisać, że rozdział super? Przecież to już wiesz. Co mi tutaj nie pasowało pasując? Zachowanie Lary, ach, gdybym ją dopadła tylko, gdy tak kpiła z Corneli. Fakt faktem, dużo przeżyła, ale nie tylko ona. Tym razem obstawiam za Maykelem, ale ostatecznie chciałabym, aby najwięcej pojawiało się tu Kurtisa. Na nowo zaczyna mnie intrygować. :D A na miejscu Maykela jeszcze, chyba nie byłabym tak uległa, zachowanie pani Croft zasługuje chyba na naganę. :P No, były drobne literówki, a poza tym to nic. Alister mnie rozwalił, ale wydawał się trochę sztuczny. Tyle że on zawsze jest. :D Nawet w grze. Więc wszystko okej, Zip jak zwykle świetny, chociaż mało go było. No i Catty... Hue hue, ciekawe kiedy dojdzie do spotkania pomiędyz nią a Larą. No i czekam na więcej wyjaśnień odnośnie studni dusz! :D Pisz, pisz więcej. Czekam.
OdpowiedzUsuńWow! Heh, nie spodziewałam się takiego rozdziału. Chodząca bomba wybuchła, Alister dostaje świra, a Kurtis staje się wielkim detektywem! Tego mi było trzeba. Wreszcie coś się dzieje! :D Więcej takich rozdziałów i częściej!
OdpowiedzUsuńTylko ciągle się zastanawiam, o co chodzi Catty... Przecież Lara jej nic nie zrobiła. Przed śmiercią nawet się pogodziły. Claire pomogła Larze znaleźć kryjówkę brata. Dlaczego teraz jest taka wściekła?
Pisz, Pati, pisz. Czekamy :)
Łaaaał! Świetny rozdział, zarąbiście się czyta , czekam na więcej , tylko brakuje mi troszku humoru i miłości :< Bez wątpienia jest to mój ulubiony blog o Larze *.* Pozdrawiam , Ola :))
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację :) Kurtis Kurtis tralalala :D w końcu sam, w końcu z piwkiem... znowu przez jakąś laskę wpakuje się w problemy. Czyli stara śpiewka, za którą tak bardzo wszyscy tęsknili ^^
OdpowiedzUsuńAlister i Zip mnie zmasakrowali śmiechem, ta scena była boska, rzucanie kurwami i usprawiedliwiający się Zip czymś w rodzaju "to nie ja, to nie ja...". Mocne, naprawdę mocne, piorunuje śmiechem. Propozycje telefonów po straże, wariatkowo i inne takie... geniusz humoru :D
Jak zwykle kolejny krok ku rozwiązaniu zagadki przekroczony. Wiemy już co nie co, szczególnie interesujące spotkanie w barze, wcześniej list od grafologa... już chciałabym zobaczyć scenę w której Lara spotka Kurtisa, który siedzi sobie z panią kocicą i będzie coś w rodzaju "-Co ty tu z nią robisz?! - Zazdrosna? - O Ciebie? Wolę Maykela, przynajmniej nigdy nie poszedł do łóżka z moim wrogiem!" xD czy coś w tym stylu <3
Pati-Ann... ale nie stoimy w miejscu, bo stać w miejscu to jakby się cofać tak kilka kroczków w tył, co nie?
OdpowiedzUsuńNo weeeź. Bo ani Pati, ani Mustelki, ani nikogo innego doprosić się nie umiem... weeeź coś napisz.
Cokolwiek.
I, szczerze przyznam, popadam w dół twórczy, z którego sama nie będę potrafiła wyjść. Błagam Cię, no weź. Już nawet nie będę prosiła, żeby ktokolwiek wlazł na HL i przeczytał nudną, za długą notkę z nierealnym w ogóle zakończeniem. Po prostu napisz coś. Bo nie bawi mnie granie w tysiąć cutscenek, nie bawi mnie przechodzenie milion tysięczny każdą część TR 1-6.
Ja wolę inaczej pobudzić wyobraźnię. Na pewno nie jestem jedyna, która chciałaby, aby coś nowego się wreszcie pojawiło. I pogadaj z Pati, bo się do mnie nie odzywa od długiego czasu, czy w ogóle jeszcze żyje.
No jak nie dla mnie, to chociaż dla Oli albo Uci... :(
Ja też chciałabym czegoś nowego. Przestałam już liczyć, ale chyba od miesiąca nic się tu nie pojawiło. Oprócz komentarzy. Napisz coś Pati-Ann! Przy poprzedniej książce nie mogłam nadążyć z czytaniem. A teraz Ty albo się obraziłaś albo nie nadążasz z pisaniem. Odezwij się chociaż, napisz, że robisz krótką przerwę lub coś w tym stylu. Daj znać, że żyjesz!
OdpowiedzUsuńzgadzam się powyżej. Pati tęsknimy za twoją twórczością. Chociaż jakiś znak :3 /
OdpowiedzUsuńOjej, nie spodziewałam się tutaj tylu komentarzy. Kochani, żyję i wszystko ze mną w porządku, nie obraziłam się ani nic z tych rzeczy, więc o to się nie martwcie. ;)
OdpowiedzUsuńNiestety sporo się w moim życiu zmieniło, stąd taka długa przerwa na tym blogu. Studia to ciężka sprawa, której zawalić nie można. I na studiowanie poświęcam teraz niestety największą ilość czasu, przez to są te właśnie braki zarówno na moim blogu, jak i na waszych, które chcąc nie chcąc, ale zaniedbałam.
To jest tylko przerwa na czas nieokreślony, nie opuściłam tego bloga i wierzcie mi, że równie mi przykro jak wam, że jest jak jest. Z przyjemnością wezmę się za pisanie, gdy tylko przyjdzie na to wolna chwila. Kiedy to nastąpi, naprawdę nie wiem, ale nastąpi na pewno. Mam nadzieję, że niedługo powrócę tu z dziewiątym rozdziałem, mocno trzymajcie kciuki, a na pewno się uda. ;*
Dziękuję też za waszą troskę i resztę miłych słów, postaram się was nie zawieźć. Trzymajcie się mocno! ;);*
No :D i to się nazywa sensowna odpowiedź... nie pozostaje nam zapewne nic innego niż czekać na rozdział.
OdpowiedzUsuńPytałaś, co jest przyczyną dołu. Nie wiem, czy rozmawiałaś ostatnio z Pati, ale napisałam jej potwornie długi wykład o tym, że rezygnuję, bo stałam się łakoma komentarzy, stałam się wredną suką, która, widząc zero pod ostatnim rozdziałem, jaki wydawał jej się najlepszy ze wszystkiego, co do tej pory stworzyła, załamała się psychicznie. Nie chcę być taką osobą, nigdy nie pisałam dla braw, często miewałam zera i gówno mnie one obchodziły. Z ostatnim rozdziałem tak nie było, troszkę zabolał mnie fakt, że wszyscy o wszystkich zapomnieli i nie miałam ochoty brać się za pisanie dalej. Nie wiem, może to wina długości notek, może poplątanej i nudnej jak flaki z olejem ciągnącej się fabuły. Może sama zawaliłam, nie publikowałam regularnie i ludziom znudziło się czekać, nie wiem. Nie chcę pisać dla komentarzy, stwierdziłam więc, że skoro zaczynam na nie czekać, nie ma sensu dalej tworzyć.
Ale Pati wybiła mi to z głowy, po rozmowie z nią wrócił do mnie duch walki i, niedawno, przed Twoim niespodziewanie ogromnym komentarzem, gdy nadal pod notką widniało zero, wzięłam się w garść i odpaliłam notatnik. Mam już połowę rozdziału, więc można powiedzieć, że dół mi minął.
Cieszę się, że was mam :) i ratujecie mi tyłek.
Dziękuję, że się odezwałaś, to dla mnie niesamowicie ważne. Przynajmniej wiem, że nie zostałam sama w tombrajderowym świecie. Nie mogę doczekać się ciągu dalszego tutaj, nie mogę doczekać się, aż Pati coś naszkrobie. Nie mogę doczekać się, aż w wolnym czasie gdzieś popiszemy, na gg czy fejsie, wszystko jedno. Tęsknię za wami cholernie. Brakuje mi Cię.
;*
do poczytania fkrutce!
O kurna! Ten rozdział jest najlepsiejsza rzeczą (oprocz opublikowania przez ciebie 9-tego) dnia dzisiejszego! Lara w swojej kochanej przeze mnie odsłonie suczy, naskok na biedną Cornelcie! Uwielbiam. Tak się usmialam że szok. Lara jak to Lara- egoista nr 1. Co tam że koleżanka prawie umarła, moja matka jest ważniejsza! Ale Maykel mógł wstawić się za Larą i tak, a nie jeszcze glaskac po głowę Cornelie. Bądź co bądź ona zawsze uzala się nad sobą, przez co moim zdaniem odstaje od ekipy. Ale koniec z tym. Najważniejszym punktem rozdziału jest oczywiście Kurtisik i jego pseudo detyktywistyczne spotkanie z kociatkiem. Dobrze że go nie podrapala! =D on biedaczek przy tym piwie od kilku godzin samotny, już mu się zachcialo nowej baby! Ale
OdpowiedzUsuńchoc raz dzięki swojemu pociągu seksualnemu przysluzyl się sprawie. Super rozdział, lecę dalej, bo jet moc!