„Narysuj bohatera!”
Witajcie, kochani! Zanim przejdziemy do treści głównej, chciałabym
podzielić się z Wami dobrymi wieściami. Otóż, dzięki pomocy moich niezawodnych
przyjaciółek, rozbudowuje się galeria z bohaterami! Ostatnim razem zamieściłam tam
wizerunek Cornelii, wykonany przez Pati i tak naprawdę to ona zapoczątkowała
całą tę akcję i dała pomysł temu, by stworzyć nie tylko Cornelię, ale i
pozostałych bohaterów! Za nią ruszyłam ja i inni ochotnicy.;) W związku z tym
chciałabym serdecznie podziękować osobom, dzięki którym już niedługo w galerii
znajdzie się większość bohaterów. Przedstawiam teraz skład naszej załogi
rysowniczej:
- Pati,
- Ula,
- Nasty,
- Malina,
- Pati-Ann.
Wszystkim
rysowniczkom bardzo mocno dziękuję, kocham Was dziewczyny, jesteście najlepsze!
Pozostaje mi zaprosić wszystkich do galerii, gdzie pojawiły się dzisiaj nowe
rysunki przedstawiające bohaterów tego opowiadania! Obrazki są tworzone przez ekipę w zależności
od czasu wolnego oraz chęci, zatem będą tu dodawane w różnych odstępach
czasowych. Prosimy o wyrozumiałość. ;) W galerii zachęcam do klikania w rysunki,
co sprawi, że się powiększą, znacznie lepiej wtedy widać szczegóły;) Mile
widziane komentarze!
W związku z tym, chciałabym zaprosić do współpracy także innych
chętnych! Rysujemy różnymi technikami, są prace wykonane ołówkiem, w paincie,
na tablecie, nie ma żadnych ograniczeń! Po prostu tworzymy techniką, w której
czujemy się dobrze! Pozostało nam jeszcze sporo bohaterów do narysowania… może
znajdzie się ktoś chętny do pomocy? Każda technika mile widziana! A może ktoś
ma w swoim zbiorze jakąś narysowaną postać, którą mógłby się podzielić? Proszę
o kontakt zainteresowanych! Moje gg: 37037887, e-mail: pati-ann@o2.pl
Materialistom oznajmiam, że jest to praca całkowicie bezinteresowna, a jedyną
nagrodą jest moja bezgraniczna wdzięczność oraz publikacja rysunków na tym
blogu. ;)
Koniec
ogłoszeń!
A rozdział
dedykuję wszystkim tym, którzy kochają Amelkę! ;)
Rozdział 10 – „Z takich Studni to sama
nazwa mówi, że powinny wyjść dusze”
Ocknął się w szpitalu, gdzie jasna
biel na ścianach z początku raziła go w oczy. Po chwili jego wzrok przyzwyczaił
się na tyle, by mężczyzna mógł dostrzec siedzącą na krześle pod oknem szczupłą
brunetkę z długim warkoczem, niedbale przerzuconym przez ramię. Drgnęła,
słysząc, że się poruszył i natychmiast do niego podeszła. Z jej poważnego,
ciemnobrązowego spojrzenia niewiele dało się wyczytać.
- Cześć –
odezwała się cicho, wyciągając do niego rękę. Uśmiechnęła się smutno, gdy
odsunął się w bok, ignorując jej gest i nie pozwalając się dotykać. Nie
odpowiedział na powitanie tylko ostrożnie usiadł na łóżku.
- To ona,
prawda? – Przeszedł od razu do rzeczy, wbijając przeszywający wzrok w kobietę.
Gdy się denerwował, jego niebieskie oczy zawsze stawały się ciemniejsze. –
Widziałaś ją?
Croft zamrugała
parokrotnie, biorąc głęboki wdech.
- Tak –
odpowiedziała spokojnie po chwili. Obejrzała się za siebie, czy przypadkiem
nikt nie wchodził do pokoju albo nie podsłuchiwał ich rozmowy. – Tak –
powtórzyła. – To nasza Amelka. Tylko… zaszły w niej pewne zmiany.
Mężczyzna uniósł
brwi pytająco, ale Croft wzruszyła ramionami.
- To teraz
nieistotne – odparła. - Zresztą, sam się przekonasz – dodała, uśmiechając się delikatnie, z czego
Rouglas wywnioskował, że owe zmiany, o których mówiła Lara, są pozytywne.
Zamknął oczy i przyłożył obie dłonie do pulsujących skroni. Nie mógł
zebrać myśli. Tego było za dużo. Zbyt dużo wrażeń jak na kilka dni. Ponownie
popatrzył na Larę. Z pewną ulgą zdał sobie sprawę, że kobieta jest skupiona,
spokojna i gotowa do działania. Niczym już nie przypominała tej Lary, która
jeszcze parę godzin temu latała roztrzęsiona i nabuzowana po całym Croft Manor,
wygrażając całemu światu. Ona umiała doskonale panować nad swoimi emocjami,
miała tę sztuczkę opracowaną na perfekt.
Potrzebny jej był tylko czas.
- Idziemy stąd –
zadecydował, wstając. Razem z kobietą wyszli na korytarz, nie odzywając się do
nikogo, mijając bez słowa wyjaśnień lekarzy i pielęgniarki. Zresztą oni nie
mieli zamiaru ich zatrzymywać – i tak niczego nie rozumieli. Krążyła wśród nich
plotka, że widziano córkę tego czarnowłosego agenta FBI, która rzekomo od
trzech lat nie żyła. Więc co ten mężczyzna robił z dzieckiem przez ten czas? A
ta ładna, ciemnooka archeolożka może mu pomagała ukrywać dziewczynkę? Co jej
robili, trzymali o chlebie i wodzie w piwnicy przez trzy lata? Ludzie w tych
czasach byli zdolni do wszystkiego! Ale para wychodząca ze szpitala zdawała się
ignorować wszystkie nieprzechylne spojrzenia.
- Gdzie ona
teraz jest? – zapytał Maykel, kiedy znaleźli się na dworze. Wiał dosyć
porywisty wiatr i rozpadał się deszcz, zupełnie jakby pogoda podzielała sobą
ich nastrój.
- W Croft Manor
– odrzekła tylko Lara, nie przejmując się deszczem i śmiało wychodząc prosto na
chodnik. Bez słowa ruszyli do samochodu, a potem do rezydencji, gdzie
zaistniała sytuacja przerastała wszystkich.
- Co to ma
być?!! – darła ryja rozhisteryzowana Cornelia. Gdy zobaczyła wchodzących, przyskoczyła
do nich z wypisanymi pretensjami na swojej wykrzywionej, zapłakanej
buzi. – W co wy pogrywacie?!! Trzy lata temu byłam na jej pogrzebie, a teraz
bryka sobie jakby nigdy nic w pokoju na górze!!! Cała i zdrowa!!!
- Sodoma i
Gomora, cholera mać!!! – wrzeszczał Alister nie tyle z emocji, co z chęci
podgrzania i tak już napiętej atmosfery.
- Wszystko się
można po tym fałszerzu spodziewać! – podjudzał też wszystkich Kurtis, wskazując
palcem Maykela. – Nawciskał nam kitów o
śmierci córki, zrobił z nas debilów i tyle! Dziwię się tylko, że Lara, mądra,
inteligentna kobieta daje się tak jawnie okłamywać!
Ale fałszerz i mądra, inteligentna kobieta podobnie jak w szpitalu, nie
dali się sprowokować. Ignorując wszystko i wszystkich, udali się w kierunku
schodów, mijając po drodze wrzeszczących domowników. Piętro i schody były
zaciemnione, światło paliło się tylko w holu, gdzie obecnie przesiadywali mieszkańcy
Croft Manoru i się buntowali.
Jeszcze nigdy droga na górę nie wydawała się Maykelowi tak długa, zdawała
się być wiecznością. Idąc obok Lary i widząc jej poważną, skupioną twarz,
poczuł się jakby go ktoś zahipnotyzował. Piękne balustrady schodów i długie
korytarze kojarzyły mu się w tej chwili z jakimś bajkowym pałacem. Tylko, że
sytuacja, w której się znaleźli wcale nie była bajkowa, a wręcz makabryczna,
rodem z horroru. Pożegnał córkę na zawsze trzy lata wstecz, a dzisiaj, tego
wieczoru, miał oglądać ją powtórnie żywą. Zresztą doskonale znał historię jej
odejścia. To on, nikt inny, pozbawił ją życia, ratując tym samym od klątwy
Larę. Co, jeśli dziecko będzie o tym pamiętało? Jak będą mogli mieszkać razem
ponownie, kiedy dziewczynka będzie świadoma tego, że jej własny ojciec pozwolił
jej umrzeć? I czy on będzie w stanie spojrzeć córce w oczy po tym, co zrobił?
Nigdy nie żałował swojego wyboru, chociaż po dzisiejszej kłótni z Larą mógł ten
wybór kwestionować, ale dotychczas nigdy nie żałował swojej decyzji. Teraz
jednak poczuje się winny i to na pewno, jeżeli dziewczynka będzie pamiętała to,
co przydarzyło się trzy lata temu za jego pośrednictwem. Dlatego nie wyobrażał
sobie tego spotkania, zadrżał, gdy Lara przystanęła przed pokojem, z którego
przebijało się światło. Kobieta cichutko otworzyła drzwi i stanęła w progu,
chcąc, by wszedł tam pierwszy. Zawahał się, serce waliło mu niczym młot.
Głębokie spojrzenie Lary dodało mu otuchy. Z pewnym wahaniem i niepokojem
przekroczył próg pokoju.
Dziecko spało, co pozwoliło mężczyźnie ochłonąć i lekko się odstresować.
Nigdy nie przypuszczał, że będzie się kiedykolwiek bał własnej córeczki. Ale
sytuacja nie była codzienna, a Amelka nie żyła przecież od tak dawna. Podszedł
bliżej, gdzie na eleganckiej sofie, z rączką pod głową leżała prześliczna
czarnowłosa dziewczynka. Maykel przyklęknął cichutko przy łóżku.
Te same rysy twarzy, te usta, nosek, pofalowane włosy i delikatny
rumieniec na policzkach. Maykel wyciągnął drżącą rękę i ostrożnie przyłożył ją
do zaróżowionej twarzyczki śpiącego dziecka, jakby się bał, że zrobi jej
krzywdę. Lara bezszelestnie niczym kot przeszła przez pokój i stanęła obok
niego.
- Co z tym
zrobimy? – zapytał cicho mężczyzna łamiącym się głosem, wbijając w kobietę
błagalne, zrozpaczone spojrzenie.
Lara nie wiedziała. Ale nie podobała jej się użyta przez Maykela
bezosobowa forma w stosunku do dziewczynki. Czyżby Rouglas wątpił, że to była
jego córka? Przecież nie ulegało wątpliwości, że śpiące na kanapie dziecko było
Amelią Rouglas.
- Wypełniliśmy
tę cholerną klątwę… - rzekł Maykel, wstając i zaczynając okrążać pokój. –
Poświęciliśmy ją… i tak powinno zostać… ona… nie powinna z powrotem tutaj być…
nie powinno się naruszać spokoju zmarłym… Kto teraz wie, co się stanie z jej
duszą, jeżeli Carter na siłę sprowadził ją ze świata zmarłych? Jeżeli naruszył
jej wieczny spokój? Co się stanie, jeżeli jej dusza zostanie przez tego potwora
potępiona?
Croft nic nie mówiła. Na żadne z tych pytań nie znała odpowiedzi, a
dręczyły ją tak samo jak Maykela. Ostrożnie przyłożyła dłoń do policzka
dziewczynki, jak zrobił to przed chwilą mężczyzna. A Rouglas kontynuował:
- Nie wiadomo
jak ona będzie się zachowywała w naszym świecie. Przez trzy lata jej oczy
widziały rzeczy, o których nam śmiertelnikom nawet się nie śniło. A co, jeżeli
będzie nienormalna? Nie wiadomo przecież co dzieje się z ludzkim umysłem po
takich przejściach! Może zacznie wygadywać bzdury, widzieć upiory, rozmawiać
sama ze sobą?!!
- Uspokój się –
poprosiła cicho Lara. – Nie myśl o najgorszym. Teraz my dwoje musimy jak
najszybciej…
- Słucham? – przerwał
Maykel i zaśmiał się ironicznie. – Musimy? My? Chyba ci się coś pomyliło, Lara!
My już nic razem nie musimy. My już nie istniejemy.
Przez zamieszanie z Amelką, Lara prawie zapomniała o ich kłótni i o tym,
że chyba najprawdopodobniej Rouglas z nią zerwał. Zacisnęła wargi. Przecież
wiedziała, że była niewinna. Przynajmniej teoretycznie. To Carter ją wtedy
zaatakował i zmusił do zajścia pod tym cholernym prysznicem… To ona była tutaj
ofiarą! Ale… w ostateczności dała się ponieść emocjom. Nie chciała tego, a
jednak mu wtedy uległa. Nie było sensu wypierania się przed Maykelem, bo
przecież na własne oczy widział te cholerne nagranie! Lara pamiętała, że
rozbiła wtedy kamerę filmującą wszystko, ale najwyraźniej ten dupek Carter
jakoś sobie poradził i odzyskał film. Znając życie, zapewne nagrał dla Rouglasa
ten moment, w którym już się nie broniła, a nie ten z początku, gdy usiłowała
mu się wyrwać. Wiedziała, że była na przegranej pozycji. Spojrzała na śpiące dziecko.
Może dzięki Amelce razem z Maykelem zbliżą się do siebie na nowo? Kochała go. A
on musiał kochać ją, nie brała innej opcji pod uwagę.
W tym momencie ujrzała lekko przestraszone oczy Rouglasa i jego
zakłopotaną minę. Sytuacji, w których ten facet bywał zakłopotany nie było
dużo, więc Lara natychmiast przeniosła swoje oczy w ten sam punkt.
Amelka obudziła się i siedziała teraz na łóżku z szeroko otwartymi
oczami. Wydawała się tak samo zaskoczona na ich widok, jak oni na jej. Lara
wiedziała, że Maykela sparaliżowały otwarte, orzechowo-brązowe oczka malutkiej.
To musiał być szok. Przez trzy lata ich nie widział i nie spodziewał się, że
znów ujrzy. Kobieta nie była świadoma, ile dokładnie upłynęło czasu, kiedy
mierzyli się wzrokiem wszyscy troje, ale zdała sobie w końcu sprawę, że jakby
nie było, ale dziewczynka siedząca przed nimi wciąż była tylko małym,
zagubionym i wystraszonym dzieckiem.
- Cześć –
odezwała się więc, lekko drżącym głosem. Amelka przeniosła na nią swoje
wielkie, nienaturalnie poważne oczy, które i ją trochę zakłopotały. Czy to
dziecko pamięta, co zrobili jej trzy lata temu? Co widziała po swojej śmierci,
gdzie była, co robiła? Lara zakaszlała na siłę, chcąc wydawać się naturalna i
pozbyć się krępującej ciszy. Rouglasa najwyraźniej zamurowało i stał bez ruchu
na środku pokoju. Nie mogła liczyć na jego pomoc. Przechyliła się i uścisnęła
chłodną rączkę dziecka. – Jesteś głodna, kochanie? – Ostatni wyraz z trudem
przeszedł jej przez gardło. Czuła się głupio i nieswojo, jakby gadała z duchem.
A potem sytuacja raptownie uległa zmianie. Amelka jeszcze przez chwilę
pomrugała swoimi wielkimi oczami, następnie żywo wyskoczyła z łóżka, odrzucając
od siebie kołdrę.
- Tak! –
zawołała wesoło, biorąc kobietę za rękę. Jej policzki pokryły się żywszym rumieńcem,
a na usta wtoczył się dawny, przeuroczy uśmiech.
- Boże święty… -
Croft usłyszała za sobą niedowierzający głos Maykela, nim wyszła z małą z
pokoju. Tak, to było coś niesamowitego.
Na ich widok, na dole zaległa martwa cisza. Cała ekipa FBI łącznie z
Kurtisem, Zipem, Alisterem i Winstonem patrzyli z przerażeniem na ten dziwny
widok, jakim była ona, schodząca z Amelką po schodach. W milczeniu ominęły
wszystkich, kierując się do kuchni. Ale nikt nie chciał stracić z oczu tego
niesamowitego zjawiska, jakim była żyjąca córka Maykela, dlatego wszyscy
ruszyli za nimi dwiema do kuchni i stanęli w progu, chłonąc chciwym wzrokiem
postać dziewczynki.
- Zawsze
lubiłaś… - zaczęła Lara, ale w porę ugryzła się w język. Nie wiedziała jak
przemawiać do dziewczynki, ale wolała nie przypominać dziecku niczego z tych
trzech lat, podczas których jej z nimi nie było. – To znaczy, wiem, że lubisz
rogaliki z czekoladą – poprawiła się, wyciągając z szafki rogalik i kładąc go
na talerzyk. Uśmiechnęła się przelotnie do dziecka. – Mleko czy herbata? –
zapytała.
- Mleko –
odpowiedziała Amelka, patrząc z niepokojem na sterczących w progu i patrzących
na nią ludzi. Zsunęła się naburmuszona z kuchennego stołka. – A mogę zjeść
przed telewizorem?
- Pewnie –
odparła Lara, starając się brzmieć naturalnie i beztrosko. Czy dziewczynka widziała,
że wszyscy zachowują się sztucznie i obchodzą się z nią, jakby była jakimś
zombie? Najwyraźniej tak, bo wzięła swój talerzyk z rogalem i szklankę z mlekiem
i poszła nadąsana do salonu przed telewizor.
- Zachowujcie
się normalnie do jasnej cholery! – parsknęła Croft w kierunku ludzi blokujących
drzwi. Skoro jednak dziewczynka wróciła, to trzeba ją zwyczajnie traktować, a
nie gapić się na nią z rozdziawioną gębą!
Z telewizora dały się słyszeć po chwili
wesołe śpiewy Barbie-piosenkarki, a Amelka wczuwając się w bajkę, wstała i
zaczęła tańczyć w rytm melodii. Wtedy nadszedł Maykel i całe towarzystwo
zaczęło patrzeć na tańczącą dziewczynkę, pomijając uwagę Lary, by się na nią
nie gapili.
Dopiero teraz Rouglas zauważył
zmiany, o których wspominała mu w szpitalu Lara. Po pierwsze, dziewczynka
wyglądała na starszą od tej, którą zapamiętali. Obecnie wyglądała na lat
siedem. Po drugie, była dużo wyższa i o wiele szczuplejsza. Przypomniał sobie czteroletnią dziewczynkę,
bo Amelka miała właśnie tyle lat kiedy umarła. Była niziutka i pulchna, razem z
Larą dla żartów nazywali ją „kluseczką”, ale w duchu obydwoje zastanawiali się,
czy dziewczynka będzie grubiutka na przyszłość. Pamiętał, jak smucili się z
powodu, że nigdy już się tego nie dowiedzą. Maykel uśmiechnął się sam do siebie
na to wspomnienie. Jakie błahe problemy mieli wtedy z Larą! Teraz los dał mu
drugą szansę. Miał okazję przekonać się o tym na własne oczy. Tańcząca
dziewczynka była wyższa, to od razu dało się zauważyć. Niegdyś okrągła buzia, a
teraz szczuplejsza, przez co brązowe oczka wydawały się jeszcze większe.
Kruczoczarne włoski sięgające pasa, niegdyś pięknie się kręcące, teraz były raczej
falowane. Natomiast z pulchnej kluseczki ciało dziewczynki przemieniło się w
postać smukłą i bardziej proporcjonalną. Wąskie biodra i długie nóżki rokowały,
że Amelka w przyszłości nie będzie grubaskiem, ale wyrośnie na szczupłą, wysoką
i śliczną panienkę.
Od tego dnia minął tydzień. Teoria
Lary, że dziewczynka ponownie zbliży ją i Maykela do siebie, niestety była
błędna. Maykel unikał kobiety ile tylko się dało, ignorował ją, nie dopuszczał
do sytuacji, w której byliby sami, wycofywał się z rozmowy. Odpowiadał jej
automatycznie „tak”, „nie”, „nie wiem”. To jednak było tragedią tylko dla Lary, która
boleśnie odczuwała jego stratę. Prawdziwą tragedią był jednak sam fakt
istnienia Amelki. Nie mogli przecież wypuścić jej z domu i pozwolić pokazywać
się ludziom. Kto jak kto, ale wszyscy ludzie z Surrey i okolic wyśmienicie
pamiętali córkę sławnego agenta FBI i większość z nich była na jej pogrzebie. Jak
zareagowaliby na widok żyjącej dziewczynki? Pewnie nie jeden dostałby ataku
serca! A nie jeden obwiniłby ich, że ukrywali dziecko przez trzy lata. Oczywiście,
tego Amelce powiedzieć nie mogli.
- Chcę wyjść na
dwór! – płakała, a domownikom krajało się serce. – Słońce świeci!
Było to niemożliwe. Wymyślali jej różne zajęcia, kupowali najdroższe
zabawki, ubrania, ale to nie mogło zastąpić dziecku zabawy na świeżym powietrzu.
Doszło do tego, że Amelka potajemnie wyszła oknem na zewnątrz, bawiła się z
psem na ogrodzie i widziała ją wścibska sąsiadka, która nie dostała wprawdzie
zawału, ale natychmiast wykonała telefon do odpowiednich służb z pretensją, że
po posesji Coftów biega żywy trup. Lara z Maykelem musieli długo spowiadać się
sąsiadce i miejscowej policji, że żadnego dziecka tu nie ma, a sąsiadce musiało
się najwyraźniej przewidzieć. Po tej aferze nastąpiła pierwsza rozmowa w cztery
oczy Rouglasa i Croft od momentu kłótni.
- Tak dłużej być
nie może – zaczął Maykel, siadając na sofie, naprzeciwko Lary. Podparł dłonią
czoło i poważnie na nią popatrzył. – Nie możemy trzymać jej na siłę w domu, ona
potrzebuje powietrza, jest mała, chce grać w piłkę, bawić się w piaskownicy,
chodzić na spacery…
- Wiem, ona nie
jest niczemu winna – zgodziła się Lara, upijając łyka kawy. – Najważniejsze
jest to, że niczego z tych trzech lat nie pamięta. Jest normalnym dzieckiem,
zachowuje się, jakby nigdy od nas nie odchodziła.
- Dlatego musimy
zapewnić jej wszystko, czego potrzebuje dziecko w jej wieku. Musi być normalnie
traktowana i przede wszystkim musi chodzić do szkoły. Tutaj jak sama widzisz
jest to niemożliwe.
I wtedy kobieta
zrozumiała, do czego mężczyzna zmierzał. Zbladła na twarzy i odłożyła filiżankę
na stół.
- Nie zrobisz
tego – powiedziała, patrząc mu głęboko w oczy. – Nie możesz odejść ode mnie w
takiej chwili.
Rouglas odwrócił
od niej wzrok i wbił go w drzwi. Na korytarzu Cornelia ze Svenem bawili się z
malutką w chowanego, aby odwrócić jej uwagę od pójścia na dwór, a ich głośne
śmiechy odbijały się echem po całym domu.
- Dobrze wiesz,
że między nami wszystko jest skończone i wspólne mieszkanie ze sobą też nie
jest już możliwe – wyjaśnił oschle po chwili. Ponownie przeniósł na nią swoje
błękitne oczy. – Muszę się wyprowadzić z
Amelką. Nie ma innego wyjścia. To tylko dla jej dobra, powinnaś to rozumieć i
chcieć, by żyła normalnie.
- Chcę – odparła
Lara, ale pokręciła głową, aż kilka brązowych kosmyków opadło jej na twarz. -
Ale chcę jednocześnie by była tutaj ze mną. Może to cię nie obchodzi, ale ona
też jest dla mnie bardzo ważna. Dopiero co się pojawiła, a ty już chcesz mi ją
odebrać.
- Nie
dramatyzuj. - Maykel nalał sobie kawy i skrzywił się. – Cicho! – rozkazał nagle
Larze i szybko podszedł do drzwi. Przed chwilą rozległ się na korytarzu trzask
zbitego naczynia, a teraz wydzierał się Alister:
- I co
zmalowałaś, bachorze?!
- Nie mów tak do
mnie! – Płaczliwy protest Amelki. – Zbiłam niechcąco wazon, bo biegłam!
- Po chuj
biegasz w takim razie po mieszkaniu?! Zaraz cię stłukę, ty nieznośny dzieciaku!
- Wyrażaj się
przy dziecku, skończony kretynie! – Krzyk Svena. – Chcesz zarobić w ryja?!
Przeszkadza ci, że się bawi?!
- A przeszkadza!
Wypierdalać z mojego domu!
- Z twojego
domu?! Ha, ha, ha nie rozśmieszaj mnie, błaźnie! Chyba w snach to jest twój dom,
paniczyku za dychę! Prędzej ty stąd wypierdolisz!
- Ehe, chyba ty!
- Nie, ty!
- Ty!
Następnie
rozległy się odgłosy bitwy, najwyraźniej Sven z Alisterem zamierzali zakończyć
awanturę bójką.
Maykel obejrzał
się do Lary i westchnął:
– Sama widzisz, że obecność dziecka nie
wszystkim się tu podoba…
- Alister jest
idiotą, no do cholery nie szukaj na siłę pretekstu by się stąd wynieść! –
krzyknęła Lara, wstając.
- Między tobą, a
Amelką nic się nie zmieni – rzekł Rouglas łagodniej, widząc, że Croft się wkurzyła. - Będziesz mogła przecież
odwiedzać ją kiedy tylko zechcesz. Nie martw się tym, nie zabraniam jej
przecież kontaktu z tobą.
Croft poczuła,
że została jej ostatnia deska ratunku i musi ją teraz wykorzystać.
- Potrzebuję cię
– wyznała w końcu. Nie tak miało do cholery być!!! Przeklęty Carter, zapłaci
jej za wszystkie krzywdy!!! – Wiesz, że muszę zająć się sprawą mafii i mojej
matki, myślałam, że mi w tym pomożesz!
- Tego też się
nie musisz obawiać – uspokoił ją Rouglas. – Pomogę ci we wszystkim, możesz pod
tym względem na mnie liczyć. Ale… już teraz muszę załatwić wszystkie
formalności. Trochę to minie nim uporządkuję swoje sprawy.
Croft poddała
się. Wiedziała, że Maykel i tak zrobi to, co uważał za słuszne.
- Dokąd
zamierzasz z nią wyjechać? – Odważyła się zapytać, chociaż bała się odpowiedzi.
Czuła się, jakby odpowiedź Maykela przeważała o całym jej życiu.
- Do Santa Fe –
odpowiedział mężczyzna, podnosząc ze stolika kawę i upijając jej łyk. – Tam
oferują nam bardzo dobre warunki pracy, choćby od zaraz.
Lara długo
milczała, wbijając oczy w swoje kolana.
- Santa Fe? –
powtórzyła z goryczą, unosząc na niego wzrok. Potem zaśmiała się gorzko. – A
więc w ten sposób zamierzasz to zakończyć? Oddalając się ode mnie o co najmniej
14 godzin lotu samolotem?
- Amelce będzie
tam dobrze – zapewnił ją mężczyzna. – Będę mógł zapisać ją tam do szkoły…
Kobieta machnęła
ręką i skierowała się do wyjścia.
- Amelka jest tu
tylko przykrywką – wyrzuciła z siebie na ostatku. – To ty tego chcesz. Chcesz
stąd wyjechać i nie zwalaj wszystkiego na nią.
- Daję ci
tydzień – wycedził Rouglas, zanim wyszła. – Po tygodniu stąd wyjedziemy.
Archeolożka
trzasnęła drzwiami wychodząc. Tak podle nie czuła się już dawno. Wszystko
zaczęło się powoli rozsypywać w jej życiu. Z morderczą miną skierowała się do
biblioteki. Po drodze minęła Amelkę, która z taką samą wściekłą miną
przeparadowała przez korytarz w kostiumie kąpielowym i wielkim, pompowanym
rekinem pod pachą.
W bibliotece odetchnęła. Zamierzała
przejrzeć każdą księgę, aż dowie się, w jaki sposób ten przeklęty Carter ożywił
tych wszystkich ludzi. Aby z nim walczyć, musiała najpierw dogłębnie poznać
swojego wroga, by móc z nim wygrać. Zerknęła na pokaźne zbiory wielkich ksiąg i
z mocą przysunęła do siebie jedną z nich.
- Zdechnę tu, a przeczytam
je wszystkie – postanowiła na głos.
Niestety nie
zdążyła w rzeczy samej przeczytać ani jednej z nich, bo rozległy się kroki i za
jej plecami stanęli Will z Robem.
- Czego tu
chcecie? – warknęła niemiło, bo nie miała nastroju do bycia przyjemną.
Will spojrzał na
kolegę i na siłę popchnął go za szmaty w kierunku kobiety.
- Rob chciałby
ci coś powiedzieć – oznajmił, patrząc zabójczym wzrokiem na mężczyznę.
- Will też by
miał co nieco do powiedzenia! – odparował Rob.
- To mówcie,
byle szybko – powiedziała Lara, zamykając księgę i patrząc na mężczyzn. – O co
wam chodzi?
- Wydaje nam
się, że możemy pomóc ci w tej sprawie z Carterem. Tylko… - Rob ściszył głos. –
Nie mów Maykelowi, bo będzie zły.
- Okey –
przytaknęła Croft, wygodnie opierając się na krzesełku.
- Szukasz tutaj
pewnie czegoś o zmartwychwstaniach, ożywieniach itp., co?
- No, nietrudno
się domyślić.
- W takim razie
nie trudź się. Ja – Tutaj Rob zrobił bardzo dumną minę. – Ja przeczytałem tu co
trzeba. Wziąłem się za to trzy lata temu… kiedy umarła Lilly.
- W zasadzie to
dużo osób wtedy umarło, ale jemu zależało najbardziej na Lilly – sprostował
Will.
- Rozumiem. - Pokiwała
głową brunetka, coraz bardziej zainteresowana. – I?
- Nie mogłem
pogodzić się z jej śmiercią… bardzo mi jej brakowało. Postanowiłem zrobić coś,
by… by móc wrócić jej życie.
- Rob! – Lara
wytrzeszczyła na niego oczy.
- Dlatego sama
rozumiesz, nie możesz powiedzieć Maykelowi… - Mężczyzna przełknął ślinę w
przestrachu. – Zabiłby mnie gdyby wiedział, że chcę wskrzesić jego siostrę…
- Chcę
wskrzesić? – powtórzyła kobieta, marszcząc brwi. – Czyli jeszcze ci ten debilny
pomysł nie wywietrzał z głowy?
Rob zrobił głupią
minę, a gadkę podjął Will:
- On dowiedział
się od jakiegoś nawiedzonego kumpla, że na Ziemi są tak zwane Studnie Dusz… każdy
kto umiera, dostaje swoją Studnię…
- Kiedy otworzy
się taką Studnię, wtedy dusza zmarłego wychodzi z powrotem na Ziemię!
Lara popatrzyła
na przejęte twarze mężczyzn i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- No wow i wy
wierzycie w te bzdury? – Wyśmiała ich. – Opowieść o Studniach Dusz znam od
dziecka. W życiu nie słyszałam większej bujdy. To dobra bajeczka na dobranoc,
o, Amelce powiedźcie, dziecko może uwierzy.
- Myślisz, że to
nieprawda? – Posmutniał Rob.
- A weź pomyśl
logicznie, Rob. – Kobieta wstała. – Gdzie byłyby te Studnie zlokalizowane, co?
Skoro każdy człowiek ma swoją, to raczej musiałoby być ich mnóstwo? A jakoś
żadnej studzienki nie widać! – Archeolożka rozglądnęła się teatralnie na boki.
- Nie wiem,
Lara, ale chyba nie masz racji – wzruszył ramionami Will. – Studnie Dusz mogą
być tylko jakąś przenośnią, wcale nie muszą wyglądać jak studnie i być widoczne
gołym okiem.
- Niewidzialne
studnie? Coraz lepiej! – Croft zaśmiała się nerwowo i odgarnęła włosy do tyłu. – Dobrze, Rob, czy ten nawiedzony kumpel
powiedział ci jak otworzyć taką Studnię? – zagadnęła.
- Tak – ożywił
się mężczyzna. – Trzeba znaleźć klucz.
- No popatrz,
nie domyśliłabym się! - wyszydziła Lara, a potem uniosła na nich rozbawione
spojrzenie. – Jak otworzyć kluczem niewidzialną studnię? A może klucz też jest
niewidzialny?
- Śmiej się,
śmiej – prychnął Will. – Ja akurat w to wierzę. I powiem ci więcej: sądzę, że
Carter odnalazł klucze do Studni Dusz Claire, Marca, twojej matki oraz Amelki,
otworzył te Studnie i w ten sposób sprowadził ich z powrotem.
Larze zrzedła wesoła
mina.
- Z takich
Studni to sama nazwa mówi, że powinny wyjść dusze – odrzekła, wciąż obstając w
swojej teorii, że to bzdury. – A Amelka jest żywa, śmiertelna, bije jej serce.
- No tego to nie
wiem – przyznał Will.
- I nie mamy
dowodu na to, że Carter właśnie w ten sposób to zrobił. – Dalej wątpiła
kobieta.
Rob popatrzył na
Willa i westchnął.
- Tak na dobrą
sprawę, to i dowód się znajdzie… - zaczął, a widząc prawdziwie zainteresowaną
minę Croft, kontynuował: - Ten mój nawiedzony kumpel… podał mi adres drugiego
nawiedzonego kumpla… i ja tam z Willem poszedłem. On miał dać mi klucz do
Studni Dusz Lilly…
- I dał? – Lara
pochyliła się do przodu.
Rob wyciągnął z
kieszeni małe pudełeczko.
- Dał…
Zapadło długie
milczenie. Lara przygryzła wargi.
- I to ten dowód,
że Carter w ten sposób „ożywił” tych ludzi?
- Nie. Dowodem
może być księga. Każdy, kto odwiedza Alcazara… to znaczy tego drugiego
nawiedzonego kumpla – wyjaśnił mężczyzna, widząc zdziwioną minę kobiety. – Musi
wpisać się do jego księgi gości. I tam…
- I tam właśnie
byli wpisani Carter, Claire, Marc, twoja matka i Amelka – dokończył Will,
stukając paznokciem w blat stołu. – Oznacza to, że i oni byli u Alcazara. Nie
wiadomo po co, ale myślę, że Carter był tam po to, by dostać klucz do Studni
Dusz… a kiedy pożądane dusze wyszły to i one się podpisały.
Croft westchnęła
ciężko.
- Nie brzmi to
aż tak głupio… - przyznała, rumieniąc się. Od samego początku wierzyła w
Studnie Dusz, ale nie mogła znieść myśli, że to przyjaciele wpadli na ten
pomysł pierwsi, a nie ona! Wolała wyśmiać ich, niż przyznać do winy, że sama na
to nie wpadła. Ale czas gonił do przodu i nie było czasu na udawanie
czegokolwiek. – Jeżeli mam zabić Cartera… muszę najpierw zamknąć Studnie Dusz
Claire i Marca, aby mu nie pomagali. Sam, nie będzie już taki cwany – rzekła,
wzdychając. A potem wyciągnęła dłoń w stronę pudełeczka leżącego na stole. –
Daj mi ten klucz, Rob. Sprawdzę jego wiarygodność.
- Naprawdę? –
Twarz mężczyzny pojaśniała. On sam nie miał szans na odnalezienie Studni Lilly,
ale archeolog mogła przecież dużo więcej! – Ty na pewno szybko odnajdziesz
właściwą Studnię! – powiedział z przekonaniem, ufnie podając jej pudełeczko.
Lara uśmiechnęła
się, nie kryjąc zadowolenia. Miło być docenionym.
- Dzięki –
uśmiechnęła się do mężczyzny i opuściła bibliotekę z pudełeczkiem w ręce.
Zamierzała pójść do siebie i przemyśleć wszystko, gdy uwagę jej zwróciła
woda cieknąca ciurkiem po schodach. W sekundzie wparowała do łazienki. Ponieważ
w rzeczy samej zabraniano Amelce kąpać się w głębokim basenie, dziewczynka
smętnie dryfowała na pompowanym rekinie w wannie pełnej wody. Woda przelewała
się utrudniając unoszenie się na niej, więc dziewczynka pozostawiła odkręcony
kran. Stąd zalana podłoga i woda kapiąca po schodach.
I wtedy Lara
wpadła na pewien pomysł.
- Amelko, jesteś
genialna! – krzyknęła, podbiegając i całując dziewczynkę w zasmuconą
twarzyczkę. – No, wyjdź już z tej wanny, to nieodpowiednie miejsce dla takiej
wielkiej ryby! – Wyciągnęła
dziewczynkę, a potem rybę. Odgarnęła małej mokre włosy z czoła i oznajmiła
wesoło: - Pojedziemy teraz na wycieczkę do Tajlandii! Tam są piękne plaże i
wielka woda, w której można sobie popływać!
Oczy dziecka
błysnęły szczęściem.
- Naprawdę?! –
wrzasnęła. – Zabierzesz mnie do Tajlandii?! Kiedy?!
- Dzisiaj, zaraz!
– Lara owinęła ją wielkim ręcznikiem. – Leć się spakować!
Czarnowłosa z
piskiem radości wybiegła z łazienki. Croft westchnęła, smutniejąc. Musiała
spotkać się i pogadać z Elandą*. Zabierze ze sobą Amelkę, aby przeżyć tylko we
dwie ten jedyny tydzień, który Maykel dał im dla siebie. Nie chciała myśleć, co
będzie potem.
CDN
* Zapraszam do
zakładki „Bohaterowie”. Więcej o Elandzie przeczytacie w „Lawendowym Czarze”,
rozdział 21-23.
Aaaa! Wkurzę się! Usunęło mi komentarz! Nie mam sił go na nowo teraz pisać, więc uzupełnię to jutro. :) Wybacz!
OdpowiedzUsuńOooo! Czyżby znowu Lara nawiewała do Tajlandii? Ah, przypominają się cudowne chwile z Lawendowego Czaru. Mam nadzieję, że przyszłe tajlandzkie rozdziały będę równie klimatyczne!
OdpowiedzUsuńJeżeli mam być szczera, to rozwaliły mnie dwie rzeczy- jedna pozytywnie, druga negatywnie.
Pozytywnie: kłótnia Svena i Alistera! Nie powiem, Alister dodał gazu do ognia, był przezabawny, śmiałam się jak głupia. Z trudem to piszę, ale chyba zacznę go lubić, jak takich akcji będzie więcej :).
Natomiast negatywnie rozwaliła mnie postawa Rouglasa. Przecież wlasnie teraz on potrzebuje Lary jak nigdy, a odwraca się od niej! Czy on jest na serio taki głupi i nie wie, że Lara nie zdradziłaby go ze swoim największym wrogiem. Idiots,idiots everywhere. Ja mam nadzieję, że on nigdzie nie zwieje z Amelką, bo mam przeczucie, że święci się coś i to coś złego!
Z niewymowną niecierpliwościa czekam na następny rozdzial, bo ten wprost pochłonęłam (taki zaje*isty!).
świetny rozdział! Robi się ciekawię , hmmm Tajlandia. No i ciekawa jest jak potoczą się losy Lary i Rouglasa , z niecierpliwością czekam na następny rozdział! / Ola
OdpowiedzUsuńupss , literówka
OdpowiedzUsuńciekawie* :)/ Ola
Ja się w pełni zgadzam z Pati. Co prawda nie spadłam z krzesła przy kłótni Svena i Alistera, ale było blisko ;). A jeżeli nawet Maykel zwieje z Amelką, to jego strata. Bez Lary nic mu się nie uda zrobić, a już na pewno nie przekona się do Amelki. A swoją drogą, to podobna do mamusi :D.
OdpowiedzUsuńRozdział wcale nie przynudzał. Szybko go przeczytałam, a końcówka interesująca. Zobaczymy, czy następna wyprawa Lary do Tajlandii też będzie taka niesamowita. Nieźle się zapowiada. :) Tylko zastanawiam się, czy pozwolą Amelce zostać. Tzn. czy ten cały Alcazar pozwoli Amelce zostać, kiedy Lara już zamknie studnie Amelii, Marca i Claire i wpakuje do grobu Cartera. Co do tego mam złe przeczucia. Ale zobaczymy :)
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział. Uci
Albo nikt nie ma odwagi mi powiedzieć, że rozdział na serio przynudza albo rzeczywiście wam się podobał. ;) Nie wiem, która z tych opcji jest prawdziwa, szczerze to wierzę w tę drugą, bo takie miłe komentarze tu zamieściłyście.;* A z drugiej strony to aż dziwne, bo osobiście uważałam rozdział za słabiutki i to bardzo. Także dzięki wielkie, trzymajcie się!;*
OdpowiedzUsuńAha, Uci, Amelka rzeczywiście podobna do mamusi, też to zauważyłam.;) Co ciekawe, rysunki małej i Fay były tworzone w zupełnie innym czasie i w zupełnie innym celu.;) Pozdrawiam!
Ja z opisu wywnioskowałam xD Przedstawiłaś ją zupełnie jak matkę.
OdpowiedzUsuńTak?xD Ale Ty mnie ostatnio zaginasz ze swoją spostrzegawczością!;) To tak samo jak ostatnio mi napisałaś o Elandzie, że nie było jej w charakterystyce.;) A co do tych dwóch postaci, to opis wyszedł mimowolnie rzecz jasna, ale weź sobie popatrz na rysunki, wydaje mi się, że jakieś podobieństwo miedzy nimi dwiema jest...
OdpowiedzUsuńJa ogólnie zaginam spostrzegawczością xD Ale faktycznie jest podobieństwo. :)
OdpowiedzUsuńBoże.. Zabiłabym Cartera za zniszczenie takiego zaje*istego związku... Maykel też głupi, że nie wysłucha wersji Croft. To dobrze, że Amelka została przywrócona do życia, może uda się jeszcze Larze zrobić coś co uratuje ich związek. Szlag by to Cartera.. Tak wiem głupia jestem bo przeżywam ale to nie moja wina, że akurat tak działa na mnie twoje opowiadanie.:)) Mam nadzieję, że wszystko się skończy dobrze a Alistera zabijesz albo mu chociaż zrobisz jajecznice w gaciach w tym opo, bo mnie wkurza ten człowiek.. Cham i nic więcej. Jak tak można do takiej słodkiej dziewczynki!! I wracając do komentarza Pati :"Natomiast negatywnie rozwaliła mnie postawa Rouglasa. Przecież wlasnie teraz on potrzebuje Lary jak nigdy, a odwraca się od niej! Czy on jest na serio taki głupi i nie wie, że Lara nie zdradziłaby go ze swoim największym wrogiem. Idiots,idiots everywhere. Ja mam nadzieję, że on nigdzie nie zwieje z Amelką, bo mam przeczucie, że święci się coś i to coś złego!" ZGADZAM SIĘ W 100%
OdpowiedzUsuńTajlandia... No i znowu czuję, że to będzie coś pięknego.. Uwielbiam to miejsce i jeszcze znowu wystąpi to w Twoim opowiadaniu. :DD Piękny krajobraz.. Ah Oh!!!:D Nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że... Albo nie.. Nie ma tak publicznie.. Jak będę z Tobą na FB albo GG pisać to ci moje przemyślenia powiem. Nie chcę nikomu w ten sposób zniszczyć przyjemności z czytania dalszych rozdziałów.. Powiem tylko tyle bna ten temat : co by się dalej nie działo i tak zostanę do końca :* (dzisiaj nie ma śmiesznego komentarza, bo i rozdział mnie trochę przybił, ale nie chodzi przecież o to aby zawsze było miło:))