Rozdział dedykowany dla Gosi10. ;) Nie powiem publicznie co konkretnie jest tu dla niej, aby, cytuję: „nie robić wiochy”. Gosiu czekam na Twoją opinię czy tak mogło być! ;) I są nowe prace do obejrzenia w galerii! Zapraszamy! ;)
Rozdział 12 - Nie ma wesela bez awantury
Winston rzeczywiście szarpał ją za rękaw i nieprzytomnie coś powtarzał.
- Co się stało?! – Lara zerwała się z leżaka, oblana zimnym potem, chociaż na dworze było tak gorąco. – Samolot się rozbił? Ile czasu minęło?!
Staruszek wyglądał na przerażonego.
- Tragedia! Tragedia! – powtarzał w kółko, spanikowany.
- Samolot się rozbił?! – powtórzyła kobieta, silnie chwytając mężczyznę za ramiona.
- Nie, broń Boże! – odparł, patrząc dziwnie na Croft. – Co też pani do głowy przyszło? Inna tragedia! Ciotka Emma przyjechała!
- Ciotka Emma? – zaskoczyła się kobieta. A potem z niewypowiedzianą ulgą zdała sobie sprawę, że wszystko było tylko złym snem i ani ekipie ani Amelce nic się złego nie stało. Przelotnie zerknęła na zegarek. Wszyscy bezpiecznie lecieli w samolocie już od czterech godzin, jeszcze dziewięć było przed nimi. Otarła dłonią pot z czoła. – Czego chce ta wariatka? – zapytała, marszcząc brwi. Nie cierpiała większości swojej rodziny, a już najbardziej ciotki Emmy.
- Nie wiem, nie wiem – dyszał staruszek, bo najwyraźniej biegł po schodach. – Tego mi nie powiedziała. Ale skrytykowała żywopłot, że ponoć źle przycięty. A to dopiero początek!
- Sama jest? – pytała dalej Lara, ubierając przewiewną, białą koszulę na skąpą bluzkę, która sama w sobie nie pasowała do powitania Emmy, zawsze stojącej po stronie wielkiej moralności.
- Nie, jeszcze jest z nią jakaś pannica i jakiś kawaler – odpowiedział Winston, siadając na łóżku. Najwyraźniej nie zamierzał schodzić z Larą na dół i ponownie pokazywać się Emmie.
Lara więc sama zeszła po schodach, gdzie na kanapie w holu rezydencji siedziała jej ciocia i dwójka młodych ludzi. W pannicy Croft od razu rozpoznała swoją kuzynkę Mię, córkę Emmy. Mężczyzny nie znała.
- Witajże Laro! – Ciotka cmoknęła powietrze swoimi wymalowanymi ustami. – Co ty masz takie podkrążone oczy, jakbyś nie spała od dwóch tygodni?! – Rozpoczęła krytykowanie. - I jakaś ty chuda! Sama skóra i kości! Ile ważysz, moja droga?
- Tyle ile trzeba – odrzekła Lara, odsuwając się od ciotki i siadając na fotelu, naprzeciwko kanapy.
- Och, och, bo my chcieliśmy powiedzieć coś bardzo ważnego! Prawda, Mio? – Ciotka zwróciła się do córki, jakby ta miała co najmniej dziesięć lat. A nie ponad dwadzieścia, które rzeczywiście miała.
- Tak, mamo – odparła sztywno zapytana. Była zahukana przez matkę i wszystko robiła, co kazała jej mamusia. Lara uśmiechnęła się ironicznie słysząc jej bezmyślną i uległą odpowiedź..
Emma wyciągnęła z torebki dwie przepiękne, czerwone koperty.
- Chcemy zaprosić ciebie i Maykela na wesele! – poinformowała, dumnie podając jej jedną z kopert.
Brązowowłosa nie kryła zaskoczenia.
- Na twoje wesele, ciociu? – ośmieliła się zażartować.
Ciotka spłonęła rumieńcem.
- Nie gadajże bzdur! – zganiła ją, po czym czule pogłaskała Mię po cienkich, przyklapniętych włosach. – Na wesele mojej córeczki i jej wybranka Martina.
Croft obdarzyła spojrzeniem mężczyznę, który tak samo jak Mia siedział bez ruchu i czekał na inicjatywę ciotki. Ciepła klucha z domieszką ciapy i fajtłapy – oceniła go biegle archeolożka. Idealny typ dla córki Emmy jak i dla samej Emmy. Coś się jednak nie zgadzało.
- Przecież ty już masz męża, Mio – zwróciła się do kuzynki.
- Och, ale się nie zgadzali! – wyjaśniła Emma, nie dając córce dojść do głosu. – Był niegodny takiego skarbu jakim jest moja córeczka! Dlatego się rozwiedli. Mia i Martinek wezmą teraz ślub cywilny i będą sobie dobrze żyli!
- Wspaniale – odrzekła Lara bez entuzjazmu i wzięła kopertę do swoich rąk. – Cóż, dziękujemy. Postaramy się przyjść.
- A gdzie właściwie jest Maykel? – Ciotka rozglądnęła się po pomieszczeniu.
- W pracy – odpowiedziała Lara zgodnie z prawdą. Nie powie ciotce, że mężczyzna wyjechał do tej pracy aż do Ameryki, bo miałaby powód do radości, że ostatnimi czasy się między nimi nie układało. I cała rodzina by o tym wkrótce wiedziała. A to na pewno nie był ich zasrany interes!
- Oj, a Cornelcia? – zmartwiła się Emma, jednocześnie potrząsając drugą kopertą, trzymaną w ręce. – Dla niej też mamy zaproszenie!
Lara wiedziała, że Emma bardzo lubiła Cornelię, a Cornelia trzymała z ciotką ze względu na korzyści finansowe. Bogata ciotka chętnie kupowała dziewczynie wszystko, na co tylko miała ochotę. Według Emmy, Cornelia była wzorowym przykładem tego, jak powinna wyglądać i zachowywać się prawdziwa dama. Często strofowała Croft, mówiąc, że powinna zachowywać się jak śliczna i delikatna Cornelia, bo jej nazwisko tego wymaga. Nic więc dziwnego, że zamierzała i Cornelię zaprosić na wesele.
- Przecież ona pracuje z Maykelem – odpowiedziała Croft, zniecierpliwiona. – Więc również jej tu nie ma.
- W takim razie przekażesz jej zaproszenie – zadecydowała ciotka, wciskając jej do ręki drugą kopertę. – A my będziemy się już zwijać, tyle jeszcze pracy przed nami! – I z tymi słowami opuściła pomieszczenie, razem z cichą i posłuszną młodą parą.
Kobieta nienawidziła tego typu przyjęć, a już zwłaszcza u ciotki Emmy. Przypomniało jej się, jak już raz byli na pierwszym weselu Mii, razem z Maykelem. Podarowali młodym bardzo drogi, ekskluzywny samochód, a Emma obgadała ich po rodzinie, że kupili rupiecia jej córce. Emma wypomniała jej również to samo w obecności mafii CC, kiedy porwali ją łącznie z ciotką Elizą.* Dlatego pójście na przyjęcie do tego typu ludzi nie bawiło jej. I wiedziała, że i Rouglasa nie ubawi. Jednocześnie, cieszyła się, że mieli powód do rychłego spotkania. Przelotnie zerknęła na datę ślubu widniejącą w zaproszeniu. Za niecały miesiąc.
Drugiego dnia obudziła się wcześnie, by zadzwonić do Maykela. Odebrał po drugim połączeniu.
- Cześć – powiedział. – W samą porę. Niedawno wylądowaliśmy, już jesteśmy w swoim domu.
- To dobrze – odparła Lara, siadając na łóżku w nocnej koszuli. W tle słychać było głośnie śmiechy i różnorakie krzyki. – Ale u was zamieszanie – skomentowała, żałując, że nie mogła tego widzieć.
- Tak, wszyscy się teraz kłócą – wyjaśnił cierpko. – Bądźcie ciszej, do cholery! Wypad do swojego domu się kłócić, a nie tu! Bo sytuacja wygląda tak – zwrócił się do Lary. - Że mieszkamy obok siebie w oddzielnych domach. Ja z Amelką razem, bo w najbliższym czasie, chcę jej wynająć jakąś opiekunkę, a może nawet nauczycielkę…
- Nie chcę nauczycielki! – wydarła się Amelka do słuchawki. – Powiedz Larze, że nie chcę nauczycielki! Chcę kota!
- Ucisz się i nie przeszkadzaj – zbył ją Rouglas. - Wybacz – zwrócił się ponownie do kobiety. – Więc sama rozumiesz, że nie byłoby to zbyt komfortowo, gdyby w domu było tylu ludzi. –kontynuował. - No i to byłoby niewygodne dla małej. Ona nie powinna mieć związku z naszą pracą i wiedzieć za dużo.
- Będę wiedzieć, ile mi się podoba! – wrzasnęła ponownie oburzona Amelka. – Słyszysz?! I nie jestem już mała!
- Opętało cię dzisiaj jakieś diablisko czy co?! – zdenerwował się mężczyzna. - Jeszcze jeden raz przerwiesz mi rozmowę, to będziesz miała karę! – uświadomił jej.
Lara odczekała aż w tle zrobi się całkowicie cicho, co będzie równoznaczne z tym, że obrażona Amelka opuściła pokój swojego taty.
- Czyli gdzie mieszkają pozostali? – zapytała, gdy zaległa upragniona cisza.
- W domu obok. Dlatego naprawdę nie wiem, dlaczego muszą wykłócać się u nas.
- Słuchaj… - zaczęła Lara, biorąc głęboki wdech. – Muszę ci coś powiedzieć. Niezbyt dobrego.
Chwila cieszy w słuchawce.
- Ale wszystko z tobą dobrze? – upewnił się mężczyzna, z niepokojem w głosie.
- Tak, ze mną tak. Ale musimy się niebawem spotkać.
- To aż takie złe?
- Nie. – Lara roześmiała się lekko. – Ale musimy spotkać się na weselu córki ciotki Emmy.
Ku zaskoczeniu Croft, mężczyzna bardzo spokojnie zareagował na tę wiadomość.
- Mia wychodzi za mąż? – zaskoczył się. - Przecież ona już ma męża – zauważył mądrze.
Lara uśmiechnęła się do siebie. Tak bardzo go za to kochała. Nigdy nie piętrzył trudności, zawsze przechodził do sedna sprawy. Inny facet na jego miejscu zacząłby narzekać, wypominać ostatnią imprezę i akcję z podarowanym samochodem, a może nawet wyrazić chęć odpuszczenia sobie tej biby. Nie Maykel. Nie zadał nawet żadnych zbędnych pytań.
- No to musimy pójść – rzekł tylko, gdy Croft odpowiedziała na jego wcześniejsze spostrzeżenie. – Nie chcę, by ta stara raszpla wpychała nos w nasze sprawy, a na pewno zaciekawiło by ją, dlaczego nie przyszliśmy na to głupie przyjęcie.
- Racja – zgodziła się archeolożka, nie kryjąc ulgi. Gdyby Rouglas odmówił pójścia i ją wystawił, to po pierwsze nie spotkali by się tak prędko, a po drugie musiałaby tłumaczyć się Emmie. Nie mogła się pohamować: - Kocham cię – wyznała szczerze, niezmiernie chcąc, by jej uwierzył.
- A to bardzo ciekawe – skwitował tylko, ale Lara rozpoznała żartobliwą nutkę w jego głosie. Ulżyło jej. Nabijał się z niej, ale przynajmniej nie był już zły. Milczała zadowolona, więc mężczyzna postanowił zakończyć rozmowę. – Muszę kończyć – odezwał się. – Spotkamy się na tym idiotycznym weselu.
- Dzięki. – Lara miała zamiar się rozłączyć, gdy przypomniało jej się coś ważnego: - Aha! – krzyknęła jeszcze do słuchawki. – Cornelia też jest zaproszona, więc jej to przekaż.
- Tylko nie to! – jęknął Rouglas. – To dopiero będzie lament, że nie ma z kim pójść.
- Niech weźmie kogoś z ekipy – poradziła praktycznie Lara.
- Duma jej nie pozwoli – odparł Maykel, wzdychając. W tle rozległ się nagle płacz Amelki. – Dobra, na poważnie muszę kończyć. Na razie!
- Na razie – mruknęła kobieta, odkładając telefon na stolik. Nie chciało jej się ubierać, więc narzuciła na koszulę kremowy szlafrok i z filiżanką mocnej kawy udała się do biblioteki. Zamierzała przesiedzieć w niej tyle czasu, dopóki nie wynajdzie czegoś o tych Studniach.
Do dnia wesela, miała już kilka niezbędnych informacji. Przede wszystkim dowiedziała się kim był Alcazar, o którym opowiadali jej Rob i Will. W starożytnych podaniach był to strażnik życia i śmierci. Pilnował granic dwóch światów, nie pozwalając, by żywi przedostawali się do krainy zmarłych i odwrotnie. Na rysunkach przedstawiany był jako białowłosy mężczyzna, stojący przed wielkimi wrotami i trzymający w rękach pęki kluczy.
Ku uciesze kobiety, wszystko było ze sobą w pewnym sensie powiązane. Białowłosy mityczny mężczyzna – więc to stąd nowy wizerunek Cartera i jego farbowane na platynowy blond włosy. Najwyraźniej bawił się teraz w strażnika dwóch światów i dlatego nazywał siebie Bogiem. Alcazar w pewnym sensie także nim był. A więc mafiarz zaczął brać przykład z mitycznej postaci. Interesujące.
Kolejna rzecz także się zgadzała. Najwyraźniej w Alcazara bawił się też jakiś nawiedzony kolega Cartera. Bo to od niego Rob otrzymał klucz do Studni Dusz Lilly. Klucz! Lara zamaszyście przyciągnęła rysunek mitycznego Alcazara do siebie. Trzymał na nim pęki kluczy! Wszystko się zgadzało. Kumpel Cartera także obdzielał ludzi kluczami, zupełnie jak ten starożytny bóg.
Postanowiła udać się do tego udawanego „Alcazara” i otrzymać informacje na temat Studni Dusz Lilly. Rob mniej więcej określił jej drogę. Co temu całemu „władcy” będzie za różnica, komu wręczył klucz czy jej czy Robowi? Chyba najważniejszym dla niego będzie fakt, że ktoś chce w ogóle mieszać palce w tym diabelnym przedsięwzięciu. Lara nie wątpiła, że nawiedzony kumpel zechce udzielić jej informacji. O ile naprawdę miał związek z duchami, powinno być zaszczytem dla niego, że ktoś zamierza narazić swoje życie i igrać ze światem zmarłych.
Pochłanianie istotnych informacji zaabsorbowało ją na tyle, że i miesiąc wydał się jej za krótki. Lara nie odpuściła sobie nawet w sam dzień wesela Mii. Wstała bardzo wcześnie i przesiedziała w bibliotece do południa. Siedziałaby i czytała o wiele dłużej, gdyby nie Winston, który wparował nagle do biblioteki z oznajmieniem, że do przyjazdu Maykela pozostało już tylko pół godziny. Wtedy, kobieta zdała sobie sprawę, że jeszcze jest niewykąpana, ma nieumyte włosy, nie mówiąc już o innych, dość zbędnych czynnościach, które miała wykonać. A obiecała sobie, że chociaż pomaluje paznokcie!
W rzeczy samej nie zdążyła tego zrobić. Wykąpała się na biegu, umyła i wysuszyła włosy. Od długotrwałego ślęczenia nad książkami i nieregularnego snu, miała sińce pod oczami. Starannie zakryła je pod warstwą kremu i podkładu maskującego. Mocno wytuszowała rzęsy, a usta podkreśliła wiśniową szminką, którą przez przypadek zostawiła w jej łazience Cornelia. Puszyste po suszeniu włosy zawiązała w kucyka na czubku głowy, a grzywkę mocno zaczesała na prawą stronę twarzy, tak, że włosy figlarnie opadały jej na bok i prawie całościowo przesłaniały oko. Zdążyła założyć przygotowaną wcześniej granatową sukienkę i czarne buty na wysokiej szpilce**, gdy usłyszała w korytarzu głos Maykela. Wychodząc z łazienki ostatni raz zerknęła w lusterko. Sukienka była elegancka, ale prosta, a makijaż i fryzura niestety też do wyszukanych nie należały.
- Wyjebane na ciotkę – pocieszyła się, wzruszając ramionami. Powoli, by nie potknąć się na wysokich szpilkach, zeszła schodami na dół, gdzie Rouglas rozmawiał z Winstonem.
Jej dość skromny wygląd bardzo się Maykelowi spodobał. Zareagował jak w zasadzie większość mężczyzn: przeleciał ją całą wzrokiem, dłużej skupiając uwagę na głębokim dekolcie i odsłoniętych nogach. Wystarczyło, że sporo pokazała i już było dobrze.
- Wow, jak pięknie – skomentował, obejmując ją. – Tęskniłem – szepnął jej do ucha, jednocześnie przytulając swój policzek do jej. – A ty?
- Ja też – odszepnęła, czując jak z chwilą dotyku jego rąk na swoim ciele, przeszedł ją rozkoszny dreszczyk. Mężczyzna nie czekał na dalsze potwierdzenia. Odsunął ją lekko od siebie tak by móc przytknąć swoje wargi do jej ust. Oddając mu pocałunek, Lara zdała sobie sprawę, że dość dawno nie uprawiali seksu, a dzisiejsza noc była na to wręcz wymarzona. Zdała sobie sprawę, jak mocno jej ciało za nim tęskniło. Przysunęła się. Objęła go mocno, zanurzając palce w jego kruczoczarnych włosach. Ponieważ nikt już nie zwracał uwagi na biednego Winstona, zawstydzony staruszek opuścił to pomieszczenie.
Lara pierwsza przerwała pocałunek. Z cichym westchnieniem odsunęła się od mężczyzny i popatrzyła mu głęboko w oczy.
- To może jednak zostaniemy tutaj chwilę dłużej? – zaproponowała, nie mogąc opanować cichego chichotu. Prowokująco przyłożyła obie dłonie do swoich ramion, w miejscu, gdzie na szerokich ramiączkach utrzymywała się jej sukienka.
- Dwadzieścia minut do rozpoczęcia ślubu – poinformował ją Maykel wątpiąco, ale z błyszczącymi podnieceniem oczami wpatrywał się w jej dłonie, czekając aż kobieta zsunie z ramion zakrywającą ciało kreację.
- To już wiadome jest, że nie zdążymy – odparła lekko, śmiejąc się. Zsunęła delikatnie granatowe ramiączka sukienki, ale przycisnęła materiał do siebie, nie pozwalając, by kiecka odkryła więcej niż do tej pory. – Przejmujesz się ciotką Emmą? Wyjebane na nią, chodź! – I z tymi słowami, chwyciła Maykela za rękę i pociągnęła go za sobą.
- Racja, wyjebane – zgodził się Rouglas, stawiając wszystko na jedną kartę. Jeżeli chodziło o seks z taką kobietą jaką była Lara, to w tym momencie wszystko inne stawało się mniej ważne.
Droga po schodach na górę była zbyt długa, by spokojnie ją przemierzyć. Lara przycisnęła się do mężczyzny, drżąc, gdy jego pocałunek stał się gwałtowniejszy. Zszokowana poczuła, że ogarnął ją płomień namiętności. Nie wypuszczając się z objęć, postąpili kilka kroków w górę i znów się zatrzymali. Szybkie, niecierpliwe dłonie Maykela zsunęły do końca ramiączka sukienki z jej ramion, odnajdując nagie ciało. W odpowiedzi szarpnęła za jedwabną koszulę, pragnąc dotknąć jego skóry.
Mężczyzna przycisnął ją do ściany, gdy znaleźli się już na górze. W talii, pod wcześniejszym zakryciem sukienki, znajdowała się mała kabura z bronią.
- Na co ci to? – Odważył się zapytać Maykel, przestając na chwilę ją całować.
Kobieta przycisnęła się do niego, bo zrobiło jej się zimno od chłodu ściany, do której opierała plecy. Zadrżał, kiedy poczuł dotyk jej nagich, miękkich piersi na swoim torsie.
- Nigdy nie wiadomo kogo tam spotkamy – odparła, przymykając oczy i na nowo obejmując jego wargi swoimi ustami.
- Oszalałaś – podsumował, wyciągając pistolet i zrzucając go na podłogę. Z kaburą nie poszło tak prosto, bo archeolożka cały czas wtulała się w niego i nie przestawała go całować. – Zdejmij to cholerstwo – rozkazał w końcu, na siłę ją od siebie odsuwając. – Zdejmij to.
Posłusznie odpięła kaburę jedną ręką, a drugą usiłowała rozpiąć mu rozporek. Spleceni w uścisku, zdążyli wsunąć się do pokoju, nim ktokolwiek z domowników zobaczyłby więcej niż powinien.
Maykel wciągnął ją po dwóch schodkach na podwyższenie i rzucił na łóżko. Z tłumionym śmiechem wturlała się na niego i ponownie przycisnęła usta do jego wilgotnych warg. Pozwoliła, by mężczyzna zsunął granatową sukienkę z jej bioder. Jej potrzeba była silna i paląca, zaprotestowała więc nerwowo, gdy Rouglas odwrócił ich pozycję, przykrywając ją własnym ciałem.
- Czemu tak się spieszysz? – wyszeptał, gładząc delikatnie jej szczupłe ramiona i miękkie, kobiece piersi. – Przecież wyjebane na ciotkę Emmę.
- Pragnę cię. – Prawie jęknęła. Zamknęła oczy poddając się ogarniającej fali rozkoszy.
- Wiem. – Maykel przycisnął swoje usta do wgłębienia pod jej szyją, a później popatrzył na jej twarz. – I proszę, nie zamykaj oczu – poprosił na ostatku, cierpliwie czekając, aż to wykona. Przyjemność nie trwała długo, bo obydwoje byli siebie bardzo spragnieni i potrzebowali szybkiego zaspokojenia. Jednak stanowczo jeden raz był dla nich za mało. Mężczyzna podciągnął oszołomioną, lekko zdezorientowaną Larę do góry, tak że uklękła, opierając mu ciężko głowę na ramieniu.
- Jeszcze raz, kochanie – zażądał od niej, delikatnie odchylając jej głowę do tyłu i łapczywie szukając jej ust. – Jeszcze raz.
Lara wygięła się w łuk, by jego wargi mogły jej dotykać gdzie i jak chciały. Jej biodra odpowiadały mu rytmicznie, kiedy się w niej zagłębiał. Nie pamiętała dokładnie, kiedy jej ręce bezwiednie zsunęły się z ramion Maykela, a głowa ponownie spoczęła na jego piersi.
Obudziła się zmęczona, ale też zaspokojona i zrelaksowana. Do czasu.
- Pierdolę, która godzina? – jęknęła w przestrzeń. W pokoju panował już półmrok.
- O ślubie w urzędzie cywilnym możemy zapomnieć. – Uświadomił jej Maykel z westchnieniem. – Ale na imprezę jeszcze zdążymy.
Kobieta sennie przytuliła twarz do ramienia czarnowłosego mężczyzny. Zastanowiła się, czy teraz to tak zawsze będzie wyglądało, że będą spotykali się ze sobą tylko po to, by uprawiać seks. Nie chciała by tak było. Chciała go zawsze mieć przy sobie, a nie oddalonego o tyle kilometrów. Jej rozmyślania przerwał po chwili Maykel.
- Musiałabyś być skończoną idiotką, by chcieć to robić z Carterem – stwierdził, głaskając ją po zaróżowionym policzku. – A nią nie jesteś.
Lara uśmiechnęła się leniwie i przeciągnęła jak kotka.
- W końcu zrozumiałeś, co? – Pocałowała go delikatnie we wnętrze dłoni, którą błądził po jej twarzy. – Lepiej późno niż wcale.
- To dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał z pretensją, marszcząc swoje ciemne brwi. – W ogóle się nie broniłaś, nie próbowałaś usprawiedliwiać i to mnie wkurzyło.
- A co ci miałam powiedzieć? – Kobieta popatrzyła uważnie w jego twarz. – „To nie było tak jak myślisz, to on mnie do tego zmusił”?
- No chociażby coś w tym stylu – zgodził się Rouglas.
- Daruj sobie. – Lara przymknęła oczy. – To jest żałosne.
- Ale prawdziwe – odparł z goryczą mężczyzna. – Zabiję tego dupka prędzej czy później, bez żadnych skrupułów. Obiecuję ci.
- O, nie! – Croft podparła się na łokciu i popatrzyła na niego z uśmiechem na ustach. – Carter jest mój. Ja chcę go zabić.
- Proszę bardzo, jeśli sprawi ci to przyjemność. – Maykel nie miał nic przeciwko. – Ale Claire i Marc są moi.
- Mowy nie ma! – kobieta zatrzęsła swoimi brązowymi, rozburzonymi włosami. – Claire, ta głupia kocica, także jest moja. Twój jest Marc, on z tobą najwięcej zadarł, to od niego zaczęły się wszystkie nasze problemy.
- Niech będzie – przystał na to Rouglas.
Cudownie było tak leżeć obok siebie, żartować i swobodnie rozmawiać. No i uprawiać seks. Niestety, czekała ich jeszcze tej nocy uroczystość weselna, na którą nikomu z nich nie chciało się iść.
Po ogarnięciu się i założeniu ubrań, oboje wyszli przed dom, kierując się do samochodu. Za namową Rouglasa, Lara nie zabrała ze sobą ani kabury ani pistoletu. Tknęło ją dopiero w trakcie jazdy.
- A gdzie jest Cornelia? – zapytała. – Przecież też miała przyjść!
- Spokojnie, będzie obecna – powiedział Rouglas, uśmiechając się tajemniczo. – Ponoć ma jakiegoś chłopaka i przyjedzie od razu z nim.
- Naprawdę? – ucieszyła się Lara. Szkoda było jej przyjaciółki, która musiała cierpieć po stracie Kurtisa. To dobrze, że się pozbierała i znalazła kogoś innego.
Na sali bankietowej byli już wszyscy, Lara z Maykelem po złożeniu życzeń młodej parze, odnaleźli sobie z trudem wolny stół. Akurat były tam wolne cztery miejsca.
- Wyśmienicie – skwitowała Croft. – Zajmiemy miejsca dla Cornelii i tego jej faceta, będą mogli usiąść z nami.
Ciotka Emma, zła, że para się spóźniła na ślub cywilny jej córci, dopiekła Larze tekstem, że w takiej frywolnej sukience to się chodzi do nocnych klubów, a nie na porządne wesela. A później zaczęła obgadywać uroczystości wszystkich swoich znajomych i ich dzieci, że jakie to wszystko było zrobione bezgustownie i bez smaku. Niedobrze się robiło od słuchania tego. Lara postanowiła sobie w pewnym sensie dopomóc:
- Obrzydliwe wino – szepnęła do Maykela, odkładając kieliszek z niedopitym winem na stół. – A panna młoda wygląda brzydko i ma minę jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Tort też jest okropny. – Czarnowłosy postanowił wesprzeć Croft i też trochę ponarzekać. – A muzycy nie mają pojęcia o graniu. W ogóle cały repertuar mają do bani.
Lara zaczęła się śmiać.
- Nic dziwnego, że prawie nikt nie tańczy – powiedziała wesoło i nagle znowu zrobiło się całkiem miło. Przytuliła się lekko do boku mężczyzny, czując przyjemność z tego, że ją objął.
- Na pogrzebie mojej ciotki było weselej. – Przypomniał sobie nagle i jeszcze głośniej się zaśmiali.
I wtedy, unosząc długą suknię, na środek sali wybiegła rozzłoszczona panna młoda:
- Mamo! – zawołała do Emmy. – Przyjechali jeszcze jacyś goście, a już nie mamy gdzie ich posadzić! Jak policzyłaś miejsca?!
- Ojejku, co tam znowu za czorty?! – Ciotka niechętnie wstała od stołu. Przechodząc obok Mii, czule pogłaskała ją po policzku. – Nie denerwuj się, córeczko, mamusia zaraz coś wymyśli! – I mówiąc to, Emma z morderczą miną ruszyła do drzwi wejściowych. Akurat była przerwa w graniu i na małej sali zrobiło się cicho.
- Cornelciu, bój się Boga, co ty robiłaś tyle czasu?! – Dało się słyszeć zaskoczone wołanie ciotki. - Skarbie, a kto to jest?! Twój chłopak?! Och, och!!! Wejdźcie, wejdźcie, proszę!!! Och, ojej, no kto by pomyślał, hi, hi, hi!!! Mia, spójrz no!!!
Na salę ponownie weszła rozpromieniona i zachwycona Emma, prowadząc przed sobą…
- Jezus Maria! – wyrwało się Maykelowi. Odłożył kieliszek z niedopitym drinkiem na stół, bojąc się, że go opuści.
- To się nie dzieje. – Lara pokręciła głową, wielkimi, przerażonymi oczyma patrząc na wchodzące osoby. – To się nie dzieje – powtórzyła, usiłując przekonać o tym samą siebie.
Niestety, to działo się naprawdę. Przed Emmą szli najprawdziwsi na świecie Cornelia z Carterem Millerem. Jasnowłosa, śliczna agentka FBI trzymała mężczyznę pod rączkę, udowadniając wszem i wobec, że są parą. Omal nie pękała z dumy, a zachwyty ze strony rodziny tylko pogłębiały jej ognisty rumieniec na policzkach. Carter natomiast postępował na przód z tym swoim nieodłącznym, cwaniackim uśmieszkiem.
- Oooo! – wpadła w zachwyt ciotka Eliza, podbiegając i witając się z przybyłymi. – To niesamowite! Jaki piękny chłopiec! Spójrz, Emmo! Jaka cudna para!
- Cornelciu, skarbie, tak się cieszymy! Wszyscy, wszyscy! – Emma zaczęła durnowato ściskać dziewczynę. – Kiedy ślub?!
Cornelia poddała się uściskom Emmy.
- Oj, ciociu, my się niedawno poznaliśmy! – wyjaśniła ze śmiechem.
- No to dobrze! – Krzyknęła ciotka automatycznie. Pozostała teraz kwestia posadzenia gości. I wtedy, ku przerażeniu Lary i Maykela, Emma zauważyła dwa wolne miejsca przy ich stoliku. – O, siadaj Cornelciu tam, koło Lary i Maykela! Carter też się zmieści, och, to jest oczywiście pan Carter!
- W porządku, bez pan – przyzwolił łaskawie Carter, a ciotka zarumieniła się z zachwytu.
I nim Lara z Rouglasem zdążyli zaprotestować, ciotka zaciągnęła jasnowłosych do ich stolika. Croft z niesmakiem zdała sobie sprawę z tego, że sami tego chcieli, bo te cholerne dwa miejsca zarezerwowali celowo dla Cornelii i jej faceta. Nie wiedzieli tylko, co za przedstawienie zgotuje im blondynka i kim będzie ten jej facet. Najgorsze było to, że ciotka Emma nie rozpoznawała w mężczyźnie mafiarza, który ją kiedyś porwał. W farbowanych włosach i innej fryzurze wydawał się zupełnie kimś innym. Nic dziwnego, że Emma go nie rozpoznała, wszak widziała go tylko raz na oczy i to w zupełnie innej odsłonie.
- Cześć – rzuciła do nich rozweselona, rozchichotana i wniebowzięta dziewczyna, siadając naprzeciwko.
- Witam państwa – odezwał się również Carter, trochę prowokująco i trochę zaczepnie. Wygodnie usiadł obok Cornelii i uśmiechnął się zwycięsko do Lary, jakby chciał jej powiedzieć: „Widzisz? I znowu to ja wygrałem”.
Nie zdążyli odpowiedzieć, bo ponownie zaatakowała jasnowłosych ciotka Emma.
- Noo, gołąbeczki kochane, wygodnie wam?! – I nie czekając na odpowiedź, przytuliła do siebie Cornelię. – Wybaczcie kochani, ale kiedy weźmiecie ślub?! Och, wiem, że już pytałam, hi, hi, hi!
- Ciociu, my się nawet jeszcze nie zaręczyliśmy! – Gorący protest Cornelii. Dla sztucznej demonstracji uczuć, wyrwała się Emmie i mocno przytuliła do swojego chłopaka. Lara poczuła, że powoli robiło jej się niedobrze.
- Och, przepraszam! – Zachichotała ciotka, z zachwytem przyglądając się jasnowłosemu mężczyźnie w czarnym smokingu. – Jak miło! Chociaż wami oczy nacieszę, bo te obecne pary to pożal się Boże! – Mówiąc to, ciotka Emma spojrzała wymownie na Larę i Maykela, mając oczywiście ich na myśli.
Croft poczerwieniała z wściekłości, chociaż tak bardzo nie chciała po sobie pokazywać żadnych emocji. Zacisnęła wargi i wbiła wzrok w talerz, aby tylko nie wybuchnąć. Czuła, że i Maykel w środku mało nie eksplodował. Widziała jego mordercze spojrzenia, którymi obdarzał Cornelię. Bądź co bądź, ale tym razem przegięła.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby Carter po prostu zamknął mordę i ich nie czepiał. Niestety, cwaniacki „piękniś” nie mógł sobie odpuścić rozmowy, jeszcze przy ciotce Emmie.
- A no właśnie – podjął temat zarzucony przez ciotkę. Z debilnym uśmieszkiem pochylił się w stronę brązowowłosej. – Jak to jest z wami, Laro? – zagadnął, patrząc na nią tymi swoimi ciemnymi oczami. – Tak długo już jesteście z Maykelem, że może pobawimy się niedługo na waszym weselu?
- No ty na pewno się nie pobawisz – odparowała na poczekaniu Croft, nie siląc się nawet na najmniejszy uśmiech. Przeszywający wzrok mężczyzny paraliżował ją. Siedzenie z nim przy jednym stole i udawanie, że wszystko było okey, przerastało ją. Nie wiedziała jak miała się w tej sytuacji zachować. Najchętniej by wstała, obiła ten cwaniacki ryj mafiarza i go zastrzeliła. Tego niestety na weselu kuzynki nie mogła zrobić i to było tak bardzo dobijające. Wiedziała, że Maykel czuł to samo. Sytuację znacznie pogarszała jeszcze ciotka Emma, wychwalając Cartera i jego pannę przed rodziną.
- No to mów, gołąbku. – Teraz poklepała zarumienioną Cornelię po ręce. – Mów, gdzieś ty poznała takiego pięknego mężczyznę? Jesteśmy tacy dumni!
Carter uśmiechnął się władczo, słysząc słowa Emmy i niczym zadowolony król wpatrzył się w blondynkę, czekając na jej odpowiedź.
- To długa historia – odrzekła tylko, spuszczając oczy.
Lara prychnęła. Doskonale wiedziała w jaki sposób się poznali. Carter z ekipą wparowali do jej mieszkania z zamiarem ukrycia zwłok Amelii Croft pod podłogą, a zastając tam dziewczynę, usiłowali ją zabić, w rzeczy samej poważnie ją raniąc. Takiej prawdy przecież ciotce nie mogła powiedzieć!
- Och, ślicznie, no ślicznie! – zachwycała się głupio Emma.
- Zaraz mnie szlag trafi – oznajmił Larze Maykel, jego niebieskie oczy pociemniały z wściekłości. – Nie mam zamiaru słuchać o sukcesach sercowych tych osób, nie wytrzymam dłużej tego pierdolenia.
- Ja też. – Lara wstała, odsuwając od siebie krzesełko. – Myślę, że powinniśmy zatańczyć – zadecydowała. To było bardzo duże poświęcenie z jej strony, bo Maykel wiedział, jak bardzo kobieta nienawidziła tańczyć. Nawet mu przez głowę nie przeszło, by jej to samemu zaproponować. Teraz jednak była to jedyna okazja, by nie patrzeć na Cartera i nie słuchać pierdolenia ciotki.
- Jak ona mogła zrobić nam takie świństwo? – złorzeczył Maykel, przytulając Larę do siebie, kiedy już znajdowali się na parkiecie. – Zapłaci mi za to ta skończona idiotka. Pożałuje tego.
- Przesadziła – zgodziła się kobieta, pokątnie zerkając na Cartera. Widziała i czuła, że mężczyzna przy każdej możliwej okazji uciekał do niej wzrokiem i zachłannie mierzył jej postać w skąpej sukience. Pierdzielony zboczeniec. – A mówiłam, że wezmę spluwę!
- Gówno byś zrobiła z tą spluwą – odrzekł mężczyzna, przeczesując wzrokiem salę. – Tu jest zbyt dużo ludzi, zresztą to wesele twojej kuzynki. Na pewno nie chciałaby trupa na swoim weselu, nie sądzisz?
Croft milczała, opierając swój policzek na policzku Rouglasa.
- No to musimy udawać, że nic się nie dzieje – odezwała się po chwili. - Ten pieprzony świr może tylko czekać na to, aż wybuchniemy.
- I może mieć tutaj swoją obstawę, możliwe, że gdzieś na zewnątrz – dodał Rouglas, odruchowo kierując wzrok na okna.
- Zabić jego i tę kretynkę. – Podsumowała morderczo Croft, widząc, jak Cornelia przymilała się i łasiła do Cartera.
Ich spokój z dala od owej pary nie trwał długo. Blondynka, nie chcąc być gorszą, zaproponowała tańce swojemu chłopaczkowi. A Carter na to jak na lato. Z pewną siebie miną ruszył na parkiet pod rączkę z dziewczyną. I wtedy rozpoczęło się prawdziwe widowisko.
Lara z niesmakiem zdała sobie sprawę, że Carter i Cornelia stanowili naprawdę atrakcyjną parę. Cornelia, z lokami w swoich długich, złocistych włosach, w doskonale skrojonej sukience o żywej, seledynowej barwie, zielonych pantofelkach i wyrazistym makijażem na buzi wyglądała jak uosobienie piękna, szczęścia i radości. W przeciwieństwie do poważnego i stonowanego wyglądu Lary, ona rzucała się w oczy każdemu. Gdy tańczyli, chyba nie było na sali żywej duszy, która by na nich nie patrzyła. Carter w dopasowanym garniturze także wyglądał reprezentacyjnie. Od ciemnej marynarki odbijały się te jego platynowe włosy, teraz elegancko ułożone. Jednym słowem, tylko patrzeć i się zachwycać, ale ani Larze ani Maykelowi nie pasowało to, że wrogowie tańczyli obok nich. Dumnie więc opuścili parkiet i razem udali się do łazienki.
- Co jej strzeliło do tego głupiego łba?! – krzyknął Maykel, korzystając z tego, że w damskiej toalecie nikogo nie było. Łazienka była jedynym miejscem, gdzie w chwili obecnej mogli swobodnie porozmawiać.
- To już chyba cholerna desperacja! – domyślała się Lara, przykładając drżące dłonie do głowy. – Ta idiotka robi teraz wszystko, by ktoś się nią zainteresował, wszystko jej jedno, kto to jest!
- Najwyraźniej! – zgodził się Rouglas, aż chodząc ze zdenerwowania. – Chyba ją zamorduję własnymi rękami, gdy spotkamy się sam na sam!
- W jakiej sytuacji ona nas stawia?! – pomstowała dalej Croft. – Przyprowadza wroga na wesele mojej kuzynki i oczekuje, że będziemy z nimi siedzieć przy jednym stole?!
- Ale jak mogła mi nie powiedzieć co zamierza?! Zabiję! – Maykel zacisnął pięści.
I w tym momencie do spełnienia wszystkich tych gróźb znalazła się idealna okazja, bo do damskiej toalety weszła sobie jakby nigdy nic Cornelia. Stukając obcasami i nucąc pod nosem durnowatą piosenkę graną właśnie przez zespół, nie zorientowała się z początku, że coś było nie tak. Dopiero kiedy uniosła głowę, zauważyła, że w łazience był też obecny Maykel i razem z Larą mierzyli ją zabójczymi spojrzeniami.
W pierwszym odruchu cofnęła się do drzwi, ale tą reakcję mężczyzna przewidział. W sekundzie doskoczył do niej i nim zdążyła uciec, złapał ją za nadgarstek i silnie wciągnął do środka pomieszczenia.
- Dokąd to? – zapytał tonem nie wróżącym nic dobrego. – Przecież porozmawiamy sobie troszeczkę, prawda?
Dziewczyna nie czuła się pewnie bez obecności Cartera, który obiecywał jej bezpieczeństwo. Stojąc tak między Larą i Rouglasem wyglądała na bardzo słabą i wystraszoną.
- O co wam chodzi? – spytała, wbijając w nich swoje okrągłe, błękitne oczka.
Jej niewinna mina i błagalne spojrzenie podziałały na Maykela niczym czerwona płachta na byka.
- O co nam chodzi, debilko?! Ty się jeszcze pytasz?! – ryknął na całe gardło. Croft podeszła pod drzwi, by pilnować, czy nikt nie miał zamiaru do nich wejść. – Ty się jeszcze pytasz?! Jak śmiałaś przyjść z tym pojebańcem na wesele?! Pytam się?!! Chrystus cię opuścił?!!
- Ale o co ci chodzi?! – powtarzała się głupkowato Cornelia.
- O jajco, kurwa!!! – Maykel wychodził z siebie. – O to, że knujesz i spiskujesz z wrogiem za naszymi plecami!!! Już wiesz, o co mi chodzi?!! Gdybyś nie była kobietą, to bym ci normalnie strzaskał tę naiwną mordę!!!
- Sam masz naiwną mordę!!! – odgryzła się wzgardzona Cornelia. – A tak poza tym, to Carter nie jest moim wrogiem, może twoim!!! – wyjaśniła buntowniczo. Przestała już wyglądać jak niewiniątko, teraz groźnie zmarszczyła brwi. – On mnie kocha, a ja kocham jego!!! – wyznała gorąco ni z gruszki ni z pietruszki.
Maykel parsknął niepohamowanym śmiechem słysząc jej wypowiedź, a to tylko bardziej rozzłościło blondynkę.
- Śmieszy cię moje uczucie?!! – wrzasnęła histerycznie. – I tak w ogóle to nie o to chodzi, że to niby nasz wróg!!! – poinformowała, czerwieniejąc na twarzy z wściekłości. – Tu chodzi o to, że jesteś o niego zwyczajnie zazdrosny!!! O!!! W tym sęk!!!
- Cooo?!! – Maykel wytrzeszczył oczy, bo tekst Cornelii mało nie zwalił go z nóg. – Że co proszę?!! Mam być zazdrosny o faceta, który nie raz mnie skrzywdził, między innymi przyczynił się do śmierci mojej żony i porywał mi córkę?!! Który skrzywdził też Larę i do jasnej kurwy nędzy mało nas wszystkich nie zabił?!! Mam być o niego zazdrosny?!!
- A tak!!! – nakręcała się Cornelia, wymachując pięściami. – Nie możesz ścierpieć myśli, że ktoś może być od ciebie przystojniejszy i seksowniejszy!!!
- Oszalałaś!!! – ocenił czarnowłosy, ledwo nad sobą panując. – Pierdolnęło ci zupełnie w ten głupi łeb!!!
- Wszystkie kobiety na niego lecą i to cię boli!!! – wykrzykiwała dalej jasnowłosa, mało nie tupiąc nogami. – Nawet twoja święta Lara się z nim puściła!!! Co, może nieprawda?!!
- Licz się ze słowami!!! – wrzasnęła Croft, blednąc na twarzy z wściekłości i chwilowo odskakując od drzwi.
- Bo co mi zrobisz?!! – Chciała się dowiedzieć Cornelia.
- Uderzę cię w twarz! – wyjaśniła więc Lara krótko.
- Ehe, to spróbuj, bardzo proszę! – podjudzała ją blondynka, kiwając głupkowato głową.
Rouglas zdołał trochę ochłonąć w tej krótkiej chwili.
- W porządku, już spokój dziewczyny – odezwał się delikatniej do kobiet, jednocześnie biorąc głęboki wdech. – W porządku. – Powtórzył, starając się uspokoić. – Cornelia – rzekł po chwili. – Zrozum, że przebywając z nim, spiskujesz i łamiesz dane nam słowo. Zapomniałaś chyba, kim jesteś i że powinnaś zawsze i wszędzie działać po właściwej stronie. Jako agentka FBI zadając się z Carterem łamiesz prawo. Dlatego teraz musisz wybrać. Jeśli będziesz dalej się z nim spotykała, to ja będę zmuszony usunąć cię z naszej ekipy. Trzymanie z wrogiem i spiskowanie za naszymi plecami to wystarczający do tego powód.
Cornelia wyglądała jakby ją uderzył. Ręce opadły jej wzdłuż ciała.
- Jak śmiesz? – zapytała niedowierzająco, wytrzeszczając oczy. – Po tylu latach wzajemnej pracy? Po tym, co dla was zrobiłam? Po tym, ile się dla was poświęcałam?
- Rzeczywiście podnosiłaś siły ekipy jak mało kto! – zadrwił mężczyzna. – Chyba w robieniu kawy albo w malowaniu pazurów!
I to dopełniło całości.
- Ty chamie! – zaczęła mu ubliżać Cornelia. – Ty chamie bez krzty skrupułów i kultury osobistej! Ty pieprzony plebsie, bezczelny prostaku, ty, ty…
- Dobra, dobra, bo się zapowietrzysz! – przerwał jej wyliczankę Maykel. – Wybieraj i to w tej chwili! Słyszysz?! On czy my?!
Blondynka wbiła w niego gorące spojrzenie.
- On!!! – zadecydowała bez wahania.
- Świetnie! – odparł Maykel. – W poniedziałek zapraszam do biura po odbiór odpowiednich dokumentów oraz do uprzątnięcia swoich gratów ze swojego byłego stanowiska. Jaśniutkie to jest?
- Spierdalaj! – Zakończyła rozmowę dziewczyna, ruszając w stronę wyjścia.
- Ty też! – Mężczyzna nie pozostał jej dłużny.
Przechodząc obok Lary, Cornelia nie mogła się pohamować:
- A ty sobie uważaj – zaczęła groźnie. – Jeszcze raz puścisz się z moim Carterem, to…
Nie dokończyła groźby, bowiem Lara zgodnie z wcześniejszą obietnicą podleciała i z całej siły uderzyła dziewczynę w twarz. Cornelia zachwiała się na wysokich szpilkach i upadła na podłogę.
- Ty suko! - wysapała. – Ty suko i dziwko! – uzupełniła swoją wypowiedź. Wstała jeszcze szybciej nim upadła i nim Maykel zdołał zareagować – rzuciła się na Larę z pięściami. Zresztą Croft nie pozostała jej dłużna. Obie panie zaczęły się bić, szarpać za włosy i drzeć na sobie piękne sukienki.
Nie trwało to długo, bo Rouglas wcisnął się między walczące kobiety, złapał Cornelię za nadgarstki i na siłę wyprowadził z łazienki. Akurat z męskiej toalety wychodził Carter. Widząc to, Maykel wziął rozmach i z całej siły popchnął blondynkę w kierunku mężczyzny.
- Zabieraj ją! – rozkazał, po czym wrócił do Lary.
Carter jednak ani myślał chwytać w objęcia swojej dziewczyny. Widząc, że Cornelia kierowała się prosto na niego, uskoczył w bok i włożył ręce do kieszeni spodni. Spokojnie patrzył, jak jasnowłosa z piskiem przelatuje obok niego, traci równowagę i uderza plecami o podłogę. Cóż, nie było większego dowodu na to, jak bardzo Carter szanował swoją rzekomą ukochaną.
A w łazience Lara stała przed lustrem i usiłowała doprowadzić się do porządku.
- Ale mnie wkurzyła, suka – powiedziała do Maykela, który stanął za nią. Aż się trzęsła ze zdenerwowania. Mężczyzna uspokajająco położył obie dłonie na jej drżących ramionach i czule pocałował w kark. Potem odwrócił przodem do siebie i wsunął ręce w jej włosy, usiłując poprawić rozburzoną fryzurę. Lara przymknęła oczy, czerpiąc przyjemność z jego dotyku.
- Chodźmy stąd – zadecydował Rouglas, delikatnie wycierając krew z jej czoła. – Dosyć tego przedstawienia.
Croft zgodziła się. Była tak roztrzęsiona, zła i nieszczęśliwa, że tylko seks z Maykelem mógł ponownie wrócić jej dobry nastrój. Dlatego czym prędzej wynieśli się z tego debilnego wesela, nie żegnając się z nikim.
Poranek w ramionach Maykela zawsze był dla niej najlepszą rzeczą rozpoczynającą dzień. Kobieta z westchnieniem radości przesunęła dłonią po jego twarzy. Kochali się ze sobą prawie przez większość nocy, zupełnie nie pamiętając o wydarzeniach na weselu. Teraz jednak wszelkie pytania i wątpliwości powróciły.
- Nie wiemy nawet, jak ta suka się z nim zeszła – mówił Rouglas, gładząc dłońmi jej nagie plecy. – Musiała cały czas kombinować i kręcić za naszymi plecami.
- Na pewno – przyznała kobieta, usiłując jeszcze na chwilę zasnąć.
- Laro – Mężczyzna odepchnął ją lekko od siebie, by móc widzieć jej twarz, co rozbudziło ją na moment. – Co chcesz teraz zrobić? Aby zabić tę trójcę, musimy najpierw odnaleźć miejsce ich przebywania. Tym chcesz się teraz zająć?
- Nie – odrzekła, podpierając się na łokciu. – Zabijemy ich na samym końcu, kiedy już dowiem się w jaki sposób Carter ożywił ich wszystkich.
- Po co ci ta wiedza? – Mężczyzna był niezadowolony. – Nie lepiej zabić ich od razu i mieć spokój na całe życie?
- Chcę wiedzieć jak to zrobił – upierała się Croft. – Aby walczyć z wrogiem, muszę najpierw go poznać.
Maykel westchnął. Ponownie przyciągnął Larę do siebie, czując na nagiej skórze dotyk jej gładkich piersi.
- Czyli co konkretnie będziesz teraz robiła? – zagadnął po chwili.
- Studnie Dusz to obecnie mój jedyny trop – odparła archeolożka. – Dlatego nie odpuszczę tak łatwo. Nazajutrz udam się do Alcazara i poproszę o podanie mi lokalizacji jednej z nich.
- Czyjej? – Rouglas był inteligentny i nie dał tak łatwo się zbyć. – Czyjej, Lara?
- Nie mogę ci powiedzieć – odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo obiecała to Robowi.
Maykel gładko ją rozgryzł.
- Lilly – stwierdził. – Chcesz wypróbować i otworzyć Studnię Lilly. Tak?
Croft nie odpowiedziała, co było równoznaczne z twierdzącą odpowiedzią.
- Będą z tego same problemy – powiedział więc mężczyzna. – I wspomnisz moje słowa.
- To co mam robić?! – zdenerwowała się archeolożka, gwałtownie wstając do pozycji siedzącej. – Może mi powiesz?!
- Odpuścić do cholery, nie bawić się w Boga jak Carter!
- Przecież ja nie chcę do cholery nikogo ożywiać ani nic, chcę to tylko sprawdzić aby mieć pewność!
- A Lilly?!
- Lilly będzie tylko na chwilę królikiem doświadczalnym, wypuszczę ją na moment, aby sprawdzić czy to działa! Potem zamknę jej Studnię i zajmę się odnajdywaniem pozostałych! A jak już je znajdę, wsadzę w nie Marca i Claire i zabiję Cartera!
- Rób co chcesz. – Mężczyzna wzruszył ramionami. – To w końcu twoja decyzja.
Kobieta ponownie się położyła. Pełna wątpliwości zaczęła drzemać w słońcu, które przebijało się przez jasne rolety. A jeśli Maykel miał rację? Może nie powinna się w to mieszać? Ale nie zamierzała odpuścić.
- Czy Amelka ma drugie imię? – zapytała nagle, otwierając oczy.
- Nie – odpowiedział Maykel zaskoczony. – A co?
- A może chcieliście nazwać ją wcześniej Parvati?
- Nie. Czemu pytasz?
- Kobieta w Tajlandii, Moonlight, córka Elandy, o której ci opowiadałam, ciągle tak nazywała Amelkę. Nie wiem dlaczego i nie daje mi to spokoju.
- Kiedyś ją zapytasz – odparł obojętnie Rouglas i ponownie zasnął.
Larze całkiem odszedł już sen. Przeczuwała w myślach, że zmiana imienia dziewczynki nie była przypadkowa i Moonlight wiedziała co robi, nazywając dziecko Parvati. Ale nie zamierzała po raz kolejny prosić o pomoc tej dziwnej baby. Postanowiła, że jak zwykle, dojdzie do wszystkiego sama.
CDN
* „Lawendowy Czar”, rozdział 17 – „Luksusowe auto, ale rupieć!”
** Lara na weselu wyglądała identycznie jak przedstawiła ją na swoim rysunku Pati. Ten sam obrazek można obejrzeć w zakładce „Bohaterowie”.
No to dzisiaj się dobiłam. Tak, już jestem, już mogę komentować. :D
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, co mi chodzi w głowie.
Po raz pierwszy zdarzyły się takie fragmenty, które miałam ochotę mimo woli sobie w głowie parodiować. :D No bo to była jedna, wielka komedia z tym Carterem. Uśmiałam się za wsze czasy - co za idiota! A Cornelia... Blondynka... Zostawię bez komentarza.
Początek, jak już z naszej rozmowy wiesz, bardzo mi się podobał. To zdziwko - wypadek był jednak tylko snem.... :) Emma oczywiście rozwala system, to bez dwóch zdań. No a reszta... Cieszę się, że panienka Croft obiła mordkę naszej ukochanej blondynce. :D A Carter jeszcze jak się odsunął, gdy Corny leciała i wsadził ręce do kieszeni... Już ten niewinny wyraz twarzy widziałam. :D Cieszę się niezmiernie, że Maykel przebaczył Larze i się pogodzili.
Ale mam jedno ale. Takie ogólne, bo zauważyłam, że gdyby porównać np. Lawendowy Czar, to w tamtych rozdziałach było znacznie mniej przekleństw albo ja ich mniej zauważałam. Wiem, że tego bloga czytają też osoby młodsze ode mnie... Mimo że przekleństwa tutaj bawią, to jednak też leciuchno zniesmaczają. Mnie w każdym razie. ;) No, to chyba tyle. Wybacz, że nieskładnie i tak chaotycznie, ale kipię poranną energią. Hmm, a gdyby ją tak wykorzystać na pisanie...? =D A nie, sory, nauka, niewypał! :(
Pozdrawiam kochaną Pati-Ann, dziękuję, że dodałaś tak wcześnie ten rozdział. ;*
Nie , no rozdział super jak i poprzednie ;). Nic dodać , nic ująć. Zawszę jak czytam dialogi w których jest kłótnia , to zawsze mnie rozśmieszają xd. A w szczególności ta kłótnia z Cornelią. Nie przepadam za nią. Taka wredna i wkurzająca blondyna. Ale jak wyjechała z tą zazdrościa , to padłam po prostu.Przegięła dziewczyna , no ale w końcu wreszcie jej się porządnie dostało. Brawo Lara! Nie , no kłótnia wyszła ci po mistrzowsku , jak i cały rozdział. A najlepsze to , że Lara przyszła sobie w imprezowej sukience na wesele XD. Emma się nieźle musiała wkurzyć , widząc kreacje croft. Współczuje Larze, że ma taką ciotkę. W momencie , gdy Lara gadała z ciotką , Mią i tym kolesiem , to wyobraziłam go sobie jak takiego grubego , brzydkiego faceta , ktory by siedział godzinami przed telewizorem i jadł pizzę XD. Jakoś tak mi się to przedstawiło , no w sumie to Mia też. Po prostu zgrana para.
OdpowiedzUsuńPo prostu nic dodac nic ująć. Czekam na kolejny rozdział. U mnie będzie dopiero w piątek ( zgodnie z nowym postanowieniem w komentarzu na moim blogu).
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam
Kama2050Croft
Malina- może i przekleństwa zniesmaczają, ale rozdział był w sumie bardzo smaczny. :)
OdpowiedzUsuńOdniosłam wrażenie, że początek nie był zaplanowany, tylko w ostatniej chwili wymyśliłaś ten sen, Pati. Tak się po ostatnim rozdziale nastawiłam na wyprawę do studni Maykela i całej ekipy, a tu... Klapa. Ale cóż, w końcu Ty to piszesz.
Wątek z Carterem mnie powalił. Jak czytałam, że przyjechali goście, to wiedziałam, że chodzi o Corny i jej wybranka. I powtarzałam sobie w myślach: "tylko nie Carter, błagam, tylko nie on". Coś ostatnio nic nie idzie po mojej myśli. :( Ale przynajmniej było wesoło. :D Wreszcie! Poprzednie rozdziały wnosiły niewielką nutkę humoru. Tutaj po prostu eksplodowałam śmiechem! A najbardziej, gdy Cornelia pod wpływem miłości przestała być taka grzeczna i wtedy, gdy ta miłość nie uchroniła jej przed upadkiem. Skąd ty bierzesz takie akcje? :D
Jedno tylko mnie zastanawia. I nie chodzi mi o fabułę, tylko o zdanie. Maykel powiedział do Cornelii w toalecie: "Albo spotykasz się z nim albo będę zmuszony usunąć cię z naszej ekipy." Moim zdaniem to brzmi, jakby ją zmuszał do spotykania się z Carterem. Zmień to Pati, zanim więcej osób przeczyta!
Pozdrawiam! :) Ula
Dziękuję za komentarze kochane. ;)
UsuńUla, Tobie zwłaszcza dziękuję, to zdanie rzeczywiście głupio brzmi i w ogóle sensu nie ma takiego, jakie miało mieć. Ale jakbyś nie zauważyła, to bym się sama nie zorientowała, także dzięki i lecę to poprawić! ;*
A co do snu to tutaj mogło Ci się tak wydać, ale ten zabieg był zrobiony celowo, chciałam po prostu zrobić taką zmyłkę, każdy się przejął "o nieee, zginęli!!!" a tu zwykły sen!;) Gdzież bym ich wszystkich miała sumienie zabić!;)
Super!Udało mi się przeczytać wszystkie rozdziały i jestem dumna, że jednak nie odłożyłam tego na później. Wtedy byłabym zła :) A tak, mogę wreszcie czytać i komentować na bieżąco ;)
OdpowiedzUsuńJejku, w miarę jak to czytałam, rozumiałam coraz więcej ;)
Piszesz dokładne opisy, wszystko mogłam sobie bez trudu wyobrazić (Ale nie ukrywajmy, ominęłam pewną scenę ;)).
Ten rozdział był bardzo porządny i długi, no i oczywiście się powtórzę, że był super! Chyba nie umiem pisać negatywnych opinii...:D
Początek rozbroił mnie całkowicie! "Tragedia! Ciotka Emma przyjeżdża!" - hahaha, nie mogłam wytrzymać. Dziwnie wyglądałam, śmiejąc się do komputera, ale nie dałam rady się opanować ;) To było silniejsze ode mnie. Też mam w rodzinie ciotkę, której przyjazd to dla mnie tragedia, już wiedziałam, co czuł Winston XD
Jakby tak pomyśleć...na miejscu Lary całkowicie olałabym te ich wesele, mogli by mnie nawet z rodziny wyklnąć. Nie żałowałabym :)
Ale przeraziło mnie, że Emma używa "Ojejku". Chyba muszę natychmiast przestać tak mówić i pisać, bo stanę się podobna do niej XD
Tutaj nie potrzeba krytyka ani krytyki. Wszystko jest dobre, tam gdzieś na początku była jakaś literówka, ale to nic, w porównaniu do tego, jak długi był ten rozdział.
Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam!
no, już przeczytałam wszystkie zaległe rozdziały, ciekawa fabuła, nie mogę się doczekać następnego rozdziału, zapraszam też do mnie http://adventure-of-lara-and-kurtis.blogspot.com/, nowy rozdział
OdpowiedzUsuńNo dobrze, w końcu sobie przypomniałam że nie skomentowałam u ciebie rozdziału, więc teraz z wielką skruchą się do tego zabieram.
OdpowiedzUsuńJakbym nie mogła zacząć od tego: ha! Ja zawsze wiedziałam, że Cornelia jest pusta jak garnek niewypełniony kluskami, ale że aż tak... Nie wiem, jak dziewczyna to zrobiła, ale w tym momencie przeszła samą siebie. Jaka idiotka zakochuje się w facecie, który próbował ją zabić, na domiar złego niemalże nie ukatrupił jej bliskich... i przyprowadza go na wesele x.x. Oj nie, źle sie dzieje w tą blond czuprynką! Ale z drugiej strony jest w tym coś fajnego- w końcu ją ktoś wytrzaskał po ryju! Za to cię kocham, Lara! Ależ się uśmiałam przy tej ich kłótni, nie miej mi tego za złe, ale wyobraziłam sobie tę trójkę w wersji chibi xD.
No a właśnie, dziękuję za tyle seksu! W końcu Maykel ruszył brunatną czupryną i dotarło do niego, że bez Lary żyć nie może, tylko mam nadzieje, że będzie tak dalej trzymał, bo już zaczął mnie facet denerwować!
Widzisz, przez zaje*istość tego rozdziału całkowicie zapomniałam, że chcę cię zabić! Jak mogłaś tak wszystkich strollować z tym wypadkiem samolotu! Ale nie no, kamień spadł mi z serca, że był to jedynie sen, a nie rzeczywistość, bo już się lekko podłamałam. Ty mnie niedługo do depresji doprowadzisz xD!
No a teraz już żeby nie pierdzielić głupot:
Ocena rozdziału: 10/10, nie ma innej opcji, świetnie połączyłaś taki sielankowy poczatek, że niby wszystko okej Maykel i Lara znowu razem, a tu zaraz bah, bo
Carter znów się ujawnia i wszystkim podnosi ciśnienie.
Pisz jak najszybciej rozdział kolejny, bo siedzę tu jak na szpilach i czekam na niego, zresztą nie tytko ja!
No jasne, że nie opublikowało :( w autobusie było WiFi, więc sobie z niego skorzystałam. Natomiast na komentarz nie starczyło mi sił (klawiatura). To teraz napiszę to, co pamiętam ^^
OdpowiedzUsuńDobrze, że L&M się pogodzili na dobre, bo czułam się nieswojo ze świadomością, że są skłóceni ;> Cornelia dała... czadu xD Ale miłość jest ślepa, co nie? Opis bójki był świetny - w ogóle bijące się kobiety w eleganckich sukienkach muszą wyglądać zabójczo - główną bronią szpilki i tipsy (w przypadku Lary - kucyk, i niczym Fiona w "Shreku" - po twarzy nim wroga
!) W sumie szkoda mi tej blondynki - taka głupia i zaślepiona, a przecież w gruncie rzeczy ma dobre serduszko :( A Emmy już mam nadzieję nigdy nie oglądać na oczy :D Ech, ta rodzina.
A podsumowując: fajnie, jak zwykle (znowu trzeba się powtórzyć, ale cóż, skoro zawsze jest dobrze? :P) Pozdrowionka