Bardzo wszystkich przepraszam za długą zwłokę w publikowaniu. Ostatnimi
czasy zajmowałam się wyglądem nie tylko „Studni dusz”, ale graficznej zmianie
uległy także część pierwsza i druga. Zapraszam do obejrzenia tych „nowych
starych” blogów, pojawiły się nowe zakładki, między innymi „Cytaty”. Co do tego
bloga – największą zmianą jest chyba nawigacja. Przyciski „starszy – nowszy
post” zostały zastąpione szeroką listą, co uważam za dużo wygodniejsze. Za
pomoc w związku z tym serdecznie dziękuję Katji
(makowe-pole.blogspot.com), bez niej nie udałoby mi się tego zrobić. ;) Oprócz
tego zaktualizowane zostały linki oraz zakładki. Dziękuję tym, którzy pomimo
przerwy ciągle ze mną są. Miłego czytania! ;)
Upiorny Hotel rzeczywiście był upiorny, ale nie tylko z nazwy, lecz i z
wyglądu. Lara zdziwiła się, że kiedy trzy lata temu przechodziła przez ten sam
teleporter, to nie zauważyła ogromnego, mrocznego budynku, stojącego w oddali wśród
ciemnych drzew. Cóż, zbytnio była zajęta odszukiwaniem Mitu. Czarna budowla w
oddali trochę przypominała jej zamek.
Rob opowiadał jej o jakiś ciemnych istotach spadających z nieba przed
hotelem i o fontannie nawołującej po imieniu, ale nic podobnego nie miało
miejsca. Kobieta spokojnie przeszła przez ogród, ciesząc się, że było tak
spokojnie. „Może Rob za bardzo koloryzował” – przemknęło jej przez myśl. Dopiero,
gdy dotarła przed wejście budynku, na niebie pojawiły się groźne chmury, zaczął
lać deszcz i nad hotelem rozpętała się burza. To jedno się sprawdziło z
opowiadań Roba, mężczyzna uprzedzał ją przed tym zjawiskiem. Zła, że nie
zdążyła z bliska przypatrzeć się budowli, Lara wbiegła do środka. Zrobiła to w
samą porę. Nim zamknęła drzwi, zdążyła ujrzeć, że w miejsce, w którym przed
chwilą stała, trafił piorun. „Pięknie, a więc się zaczyna!” – pomyślała.
Przepowiednie Roba o strachach w
hotelu okazały się w stu procentach prawdziwe. Lara nie zdążyła nawet otrzepać
się z kropel wody, a tuż obok jej prawego ucha przeleciał nóż i wbił się w
ścianę. Mimowolnie odskoczyła na lewo, ale kolejny nóż właśnie zmierzał w tę
stronę. Uskoczyła więc w prawo, ale i tam skierował się trzeci nóż. Chcąc nie
chcąc, kobieta musiała zacząć na ślepo biec korytarzami. Noże uzupełniły się jeszcze
o siekiery i kosy, więc przestało być wesoło.
Sprint pośród latających, ostrych narzędzi nie był bezpieczny ani mądry,
ale Lara wiedziała, że jeśli się zatrzyma, to większe prawdopodobieństwo, że
coś ją w końcu trafi. Skaleczenia od fruwających przedmiotów i tak nie dało
rady uniknąć: w pewnej chwili, jeden z noży boleśnie rozdarł jej skórę na
ramieniu. Mimowolnie krzyknęła i zrobiła tę najgłupszą rzecz z możliwych –
stanęła, by ocenić stan rany. Cudem uchyliła się wtedy od lecącej siekiery,
upadając na brzuch, ale za to po raz kolejny została zaatakowana przez nóż,
który ze świstem przeleciał i wbił się w jej nogę. Natychmiast wyciągnęła go z
łydki, nawet się nie krzywiąc z bólu i miała zamiar wstać. Niestety, pod
ciężarem jej ciała zawaliła się stara podłoga i kobieta całą sobą runęła w dół.
Na moment zaparło jej dech w piersiach, uderzenie w plecy było tak silne, że
nie mogła zaczerpnąć powietrza.
Usłyszała nad sobą czyjś makabryczny
śmiech, ale nikt się nie pojawił. Dopiero po chwili coś na wzór cienia stanęło
nad nią, leżącą na plecach i zakrwawioną. To coś chwyciło ją mocno i nim
kobieta zdążyła zareagować, mocne, lodowate ręce istoty podniosły ją i wrzuciły
do jakiejś ciemnej skrzyni. Lara nie miała chwili wytchnienia. Teraz znajdowała
się w zamkniętej trumnie! Nie mogła unieść głowy, bo uderzała nią o zamknięte
wieko, nie mogła wyprostować rąk nad sobą ani zgiąć kolan. Została uwięziona!
Zaczęła ogarniać ją panika, kobieta poczuła, że się dusi. W przestrachu zaczęła
krzyczeć i szamotać się na boki. Szamotanina pomogła, trumna stała najwyraźniej
na jakimś wysokim podeście. Lara rozkołysała ją, usiłując się wydostać i
skrzynia spadła na dół, otwierając wieko. Croft wypadła stamtąd czym prędzej i ponownie
wybiegła na korytarz.
Zdążyła zrobić głęboki wdech, a
następnie usłyszała za sobą furkot piór. W jej stronę leciało jakieś potworne,
czarne ptaszysko z otwartym dziobem i ostrymi szponami.
- Na ciebie to
mam sposoby, kochasiu! – krzyknęła na głos Lara. W sekundzie wyciągnęła
pistolety i strzeliła kilkakrotnie do ptaka. Niestety, jak wszystko w tym
hotelu, ptak okazał się być widmem i nic sobie nie zrobił ze strzelaniny
archeolożki. Boleśnie wpił się szponami w jej ramiona i uniósł za skórę do
góry, znacznie potęgując zadany wcześniej ból. Z rozpędem uderzył kobietą o
ścianę, aż chwilowo straciła przytomność, a z rozciętej skóry na głowie
popłynęła stróżka krwi.
Kiedy Lara ocknęła się, z przerażeniem zdała sobie sprawę, że znajdowała
się w windzie! Rob stanowczo zabronił jej siadać do windy, bo była ona pułapką!
Z obolałym, opuchniętym ciałem i krwią płynącą z głowy i zaślepiającą oczy,
Croft było już wszystko jedno. Z trudem się unosząc, wcisnęła przycisk z
numerem 1. Wiedziała od Roba, że winda po dojechaniu na miejsce, zerwie się i
spadnie na dół, chcąc ją zabić, dlatego wybrała pierwsze piętro, chcąc spaść z
możliwie najmniejszej wysokości. Usłyszała ponownie makabryczny, ścinający krew
w żyłach śmiech i winda ruszyła. Nie zatrzymała się jednak we wskazanym
miejscu, tylko pięła się ku samej górze. Kobieta z rozpaczą, świadoma kolejnej
fali bólu, jaki ją czekał, położyła się na podłodze i czekała.
Winda zatrzymała się i otworzyły się drzwi. Croft mocno zacisnęła
powieki, gotowa na ból. Nic się jednak nie działo. Po chwili, która wydawała
się wiecznością, archeolożka uniosła głowę. Ostrożnie, powoli wstała i
zamierzała wysiąść z windy. Delikatnie wysunęła stopę, ale nie wyczuła pod nią
podłoża. Zachwiała się cała, omal nie wpadając w ciemną przepaść. A więc w ten
sposób winda chciała ją wykończyć!
Kobieta z powrotem cofnęła się do tyłu, ale w windzie gościł już jakiś zakapturzony
mężczyzna w czarnej szacie. Z całej siły wypchnął ją z pomieszczenia nim
zdążyła mrugnąć. Lara z krzykiem zaczęła spadać w dół. „Jeśli w tej prędkości
uderzę o podłogę, to się zabiję” – kalkulowała w myślach. W sekundzie odrzuciła
obie ręce na boki, w pewnej chwili wyczuwając pod jedną krawędź do
przytrzymania. Zacisnęła dłoń, powodując, że przytrzymała się jakiejś wyrwy w
ścianie. Mocno nadwyrężyła przy tym całe ciało, pulsujący ból w ręce i plecach
był nie do zniesienia. Ostatkiem sił przekręciła się i chwyciła krawędź także
drugą ręką. Po chwili głębokich oddechów, podciągnęła się i wydostała z
pułapki.
Przed nią rozciągał się długi, mroczny korytarz. Zakrwawionymi dłońmi
wyciągnęła pistolety, chociaż wiedziała, że na nic się tu nie przydadzą. Szła
powoli, skupiona, głęboko oddychając. Przed nią rozciągał się zakręt w prawo.
Postała chwilę przed nim, nasłuchując, ale nic się nie działo. Zbierając w
sobie całą energię, wyskoczyła zza winkla z wyciągniętymi pistoletami i stanęła
centralnie przed wielkimi, złotymi drzwiami.
- Nareszcie! –
wydała z siebie okrzyk ulgi i bez wahania weszła do komnaty Alcazara. Prawie
natychmiast się o coś potknęła i wyrżnęła jak długa na podłogę.
- Kur… -
Chciała przekląć, ale pohamowała się zawczasu. Lepiej było zrobić dobre
wrażenie na Alcazarze, a nie od progu zarzucać niecenzuralnymi słówkami.
Niestety, w komnacie panowały egipskie ciemności, dlatego kobieta nie
wiedziała, gdzie dokładnie znajdował się mężczyzna. Powoli wstała i po omacku
zaczęła badać teren. Doszła do ściany i usiadła pod nią, czekając, aż wzrok
przyzwyczai jej się do ciemności i będzie mogła zobaczyć więcej. Ciszę panującą
w pomieszczeniu przerywało ciche chrapanie i po chwili Lara dostrzegła, że
naprzeciwko niej stało wielkie krzesło, a na nim ktoś siedział. Domyślała się
kto. „W złą porę przyszłam” – mówiła do siebie w myślach. – „ Jeśli obudzę
Alcazara, to może się wściec”. Wolała nie podpadać temu nieznanemu mężczyźnie,
więc postanowiła poczekać, aż sam się obudzi. W międzyczasie obserwowała pokój
w ciemnościach i odpoczywała po długotrwałej bieganinie wśród noży i duchów. Czuła
się cała oblepiona krwią, a najgorzej skaleczone były łydka i ramiona. Rozcięta
skóra na głowie też dotkliwie piekła.
W komnacie stały poustawiane różnorakie świeczniki, to o jeden z nich archeolożka
potknęła się przy wejściu. Minęło może pół godziny i Lara się zniecierpliwiła,
mimo że wygodnie jej było pod ścianą i dobrze się odpoczywało. Wstała i zaczęła
szukać wśród świeczników zapałek. Chciała najpierw zapalić kilka świeczek, aby poprzez
światło delikatnie obudzić Alcazara ze snu. Niestety nim to zrobiła, z
zapałkami w ręku potknęła się ponownie, zrzucając świecznik na podłogę i robiąc
hałas. Prawie natychmiast w całej komnacie zrobiło się jasno, a Lara
automatycznie obejrzała się za siebie, skąd wcześniej dochodziło chrapanie.
Na tronie siedział zaskoczony młody
mężczyzna w ciemnej szacie. Miał prawie białe, proste, długie włosy i jasną
cerę. Wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia lat i Lara przeżyła kompletne
rozczarowanie tym widokiem. Spodziewała się starszego, groźnie wyglądającego
faceta, tymczasem z tronu spoglądał na nią łagodnie młody, przystojny chłopak. Powoli
spojrzał najpierw na przewrócony świecznik, potem na znieruchomiałą Larę
stojącą obok i w końcu na paczkę zapałek w jej ręce.
- Jestem
nowoczesny – wyjaśnił krótko, zsuwając ze ściany przyłożoną tam dłoń. Dopiero
teraz Croft zauważyła, że w miejscu, którego dotykał na ścianie Alcazar,
znajdował się kontakt. Automatycznie uniosła głowę do góry, skąd pochodziło
źródło światła. No tak, na suficie wisiał pięknie zdobiony żyrandol. Elektryka
w tak starym budynku? Tego się nie spodziewała. Poczuła, że ogarnęła ją złość.
Zmęczenie i bolące rany dały o sobie znać ze zdwojoną siłą.
- To po jaką
cholerę stoją tu te świece? – warknęła, odrzucając zapałki gdzieś na bok i
kopiąc jeden ze świeczników. Czując się bacznie obserwowana, odgarnęła dłonią
włosy do tyłu, ale to nie za wiele pomogło. Zakrwawiona, brudna, spocona i
rozczochrana nie mogła się podobać żadnemu mężczyźnie.
Alcazar w rzeczy samej nie odpowiedział, tylko lekko przekrzywił swoją
piękną głowę, wciąż na nią patrząc. Lara nie wiedziała, jak przejść do
interesów, a białowłosy najwyraźniej nie zamierzał jej pomóc. Wpatrywał się w
nią tylko spokojnie i jak jej się wydawało - trochę zaczepnie i prowokująco. A
może i prześmiewczo? I szczerze mówiąc, trochę ją przerażał. Nie wiedziała
dlaczego. Facet był młody, miał miłą, łagodną buzię i ładnie wykrojone wargi.
Jednak coś w jego jasnym spojrzeniu sprawiało, że Croft czuła się dziwnie,
nieswojo i zwyczajnie głos wiązł jej w gardle. Przysunęła się jeszcze bliżej
tronu.
- Mam sprawę –
zaczęła, patrząc na niego niepewnie. – Musisz mi pomóc.
Alcazar znowu nie
zaszczycił jej odpowiedzią, więc kobieta przysunęła się jeszcze bliżej i
poczuła się zobowiązana rozwinąć temat:
- Chodzi o
Studnie Dusz – poinformowała. - Chcę jedną otworzyć, a dwie z nich zamknąć.
Dałoby radę?
Młody, białowłosy mężczyzna uniósł na nią swoje jasnoniebieskie
spojrzenie, bo stanęła tak blisko, że siedząc, musiał patrzeć na nią z dołu.
- Nie
pamiętam, abyśmy przechodzili na formę osobową „ty” – rzekł z niesmakiem.
Lara stanęła
jak wryta. Myślała, że żartował. Ale nie żartował. Wpatrywał się w nią
poważnie, spokojnie, z wyższością. Roześmiała się nerwowo.
- Mam się do
ciebie zwracać „pan”? – Prawie krzyknęła. Darowała sobie tekst, że dla niej on
był zwykłym gówniarzem i to raczej ona powinna wymagać mówienia sobie na
„pani”.
Alcazar
poruszył się nieznacznie, ale Croft dostrzegła, że się lekko zdenerwował.
- Tak w
zasadzie, to jestem dla ciebie kimś więcej niż zwyczajnym panem – poinformował
chłodno. – I wymagam należnego dla siebie szacunku. Jestem władcą życia i
śmierci i chcę, by w ten sposób się do mnie zwracano.
„Jakiś
stuknięty” – pomyślała Lara. Bo facet siedzący przed nią, musiał mieć nieźle
zrytą psychikę, skoro sam wierzył w to, że był mitycznym Alcazarem. Typowy
przykład człowieka chorego psychicznie. Kobieta uśmiechnęła się jednak z
przymusu, woląc go nie irytować.
- Jasne,
załatwione – zgodziła się. - Coś jeszcze?
- Tak. Stoisz
zbyt blisko, a nie przypominam sobie, byś na to zasłużyła. Proszę, abyś się
cofnęła.
To kompletnie
ją zaskoczyło. Jakim prawem ten smarkacz przemawiał do niej w ten sposób? Już
chciała coś odpyskować, ale tak na nią popatrzył, że poczuła, jak ciarki
przebiegły jej po plecach. Tłumiąc w sobie złość, oddaliła się o kilka kroków.
- Lepiej? –
zapytała z kwaśnym uśmiechem. - Czy możemy teraz kontynuować rozmowę?
- Doskonale –
odparł, oddając uśmiech i mrużąc z zadowoleniem swoje jasnoniebieskie oczy. –
Zaczekaj chwilkę. Najpierw pozbędziemy się twojej broni, a później
porozmawiamy. O, teraz jest idealnie. Możesz kontynuować.
Lara ze
zdumieniem stwierdziła, że przy jej boku zniknęły pistolety. Odwróciła się,
patrząc na podłogę, ale w całej komnacie nie dostrzegła swojej broni. Tak po
prostu wyparowała! Widząc jej zaskoczenie, Alcazar uśmiechnął się nieznacznie.
- Nie lubię
przemocy – odezwał się.
Lara darowała
sobie wszelkie, niepotrzebne odzywki. Facet był nieźle stuknięty i
nieobliczalny, nie wiedziała, w którym momencie mógł zrobić jej krzywdę. Wystarczyło
jedno, złe słówko i mogło być po niej.
- To jak
będzie z tymi Studniami? – zapytała.
- Możesz
otworzyć bądź zamknąć jedną z nich – wyjaśnił krótko, z uśmiechem patrząc na
jej zaskoczoną minę.
- Czemu tak?!
– Lara rzeczywiście nie ukrywała zdziwienia. Tylko jedną?! Musiała zamknąć dwie
Studnie! A otworzyć jedną!
Jasnowłosy popatrzył na nią z politowaniem, jakby była niepełnosprawna
umysłowo. Lara miała ochotę trzasnąć go w gębę za te pełne wyższości
spojrzenia. Gdzie był sympatyczny gość, o którym opowiadał jej Rob?! Ten
gówniarz wcale nie był sympatyczny, nie był nawet miły i w dodatku jej nie
polubił, czuła to.
- Bo masz
tylko jedno życie, a nie dwa – wytłumaczył.
- Co z tego? –
Nic nie rozumiała kobieta.
- To z tego… -
Alcazar wyglądał na nieco zniecierpliwionego. – To z tego, że czymś musisz
zapłacić za moją pomoc. A zapłatą za jakąkolwiek przysługę, jest nic innego,
jak dusza.
Croft długo
stała, nic nie mówiąc. Nie ukrywała, jak bardzo zaskoczył ją ten fakt.
- Niedawno mój
przyjaciel tutaj był… - Odezwała się cicho. – Poprosił o klucz do jednej ze
Studni Dusz… Ale jeszcze jej nie otworzył. Czy w takim wypadku od niego również
zażądasz zapłaty?
- Gdzie jest
ten klucz? – zainteresował się Alcazar.
- Zapytałam,
czy od niego również zażądasz zapłaty?
- A ja
zapytałem, gdzie jest klucz.
Brązowowłosa
westchnęła poddańczo i wyciągnęła z kieszeni klucz do Studni Duszy Lilly, dany
jej przez Roba.
- Tutaj jest –
odrzekła. – Ten przyjaciel poprosił mnie o odnalezienie tej Studni i w tym celu
przekazał mi klucz. Sam zrezygnował, stwierdził, że nie da rady. A ja jestem
archeologiem i w związku z tym mam większe szanse niż on.
- Wiem. –
Machnął swoją jasną dłonią mężczyzna. – Jasna rzecz. Tylko, że nie dałem tego
klucza tobie, ale twojemu przyjacielowi, który tak między nami, jest skończonym
idiotą. – Croft chciała zaprotestować, ale Alcazar zbył ją kolejnym gestem
dłoni. – Nieważne, on i tak już jest skończony. Natomiast ty musisz oddać mi
ten klucz. Nie należy do ciebie. – Jasnowłosy wyciągnął w jej stronę rękę.
Lara zawahała
się. Mocniej zacisnęła palce na kluczu.
- Czy to
oznacza, że Rob, mimo że nie wykonał zadania i nie otworzył Studni, to zapłaci
tobie swoją duszą?
- Tak. Oddasz
mi w końcu ten klucz, czy mam cię o to dobitniej poprosić?
W archeolożce
zagotowała się krew.
- Jak śmiesz…
- Nie mogła się pohamować.
- Słucham? –
Alcazar się roześmiał.
-
Wykorzystujesz niewinnych ludzi… Za nic przywłaszczasz sobie ich dusze! Rob nie
zasłużył na to, by czymkolwiek ci się odpłacać!
- A więc w
jego obronie tutaj się plujesz? – Alcazar cały czas się śmiał, ale widać było
po jego twarzy, że był wściekły. – A ci
wszyscy ludzie, o których wspomniałaś, to całkiem bez winy jednak nie są.
Spójrz… - Tu mężczyzna wskazał na ogromną księgę, leżącą u jego stóp. – Sami
się tu podpisują. A to znaczy, że akceptują mój regulamin. Mam dowody, że
wiedzieli, co robią. Podpis twojego kumpla również się tutaj znajduje. Możesz
sprawdzić.
Lara cofnęła
się z obrzydzeniem.
- Nie
zamierzam tego sprawdzać. Nie oddam ci też tego klucza. – Schowała go z
powrotem do kieszeni. – Sama, bez twojej szanownej łaski, otworzę i zamknę
Studnie Dusz, o wielki władco.
- Nic z tego.
– Jasnowłosy wstał. – Oddaj ten klucz, a później opuść to miejsce.
- Mowy nie ma!
– Kobieta, nie czekając na nic więcej, biegiem ruszyła do drzwi wyjściowych i z
ulgą znalazła się na korytarzu. Co za walnięty facet! Jednocześnie, przyszło
jej do głowy, że może wcale nie udawał mitycznego Alcazara, tylko rzeczywiście
nim był… To jego zachowanie i wyraz twarzy, gdy się na nią wkurzał… To dawało
do myślenia. Możliwe, że jakimś cudem nie był oszustem.
W tym momencie, obok jej ramienia
przeleciał nóż, a za nim z prędkością światła leciała siekiera. Lara ponownie
zmusiła swoje obolałe ciało do biegu, by unikać styczności z latającymi
narzędziami. Jak najszybciej musiała wydostać się z siedziby tego nienormalnego
Alcazara. Zaczynało być coraz gorzej. Ostatkiem tchu wbiegła do jakiegoś
oświetlonego korytarza i… Wpadła prosto w ramiona Cartera Millera.
- O! – wydała
z siebie mało inteligentny okrzyk, bo na nic więcej nie miała siły. Jeszcze
jego jej tu brakowało do szczęścia!
- Jesteś cała?
– zapytał ją troskliwie mężczyzna, ciężko oddychając. Najwyraźniej i on uciekał
od latających narzędzi. Jego jasnoblond włosy były rozburzone, w nieładzie
opadały na czoło i kark.
W tej samej chwili zaczęła lecieć w ich stronę kosa. Carter chwycił kobietę
mocno i siłą odepchnął na bok. Lara przylgnęła plecami do chłodnej ściany i
patrzyła przerażona na mężczyznę przed sobą. Głos uwiązł jej w gardle, jak
zwykle, gdy miała styczność z tym facetem.
- Wszystko będzie
dobrze, uspokój się… - Mocno ją do siebie przytulił. Poczuła zapach jego dobrze
dobranych perfum, silne ramiona otoczyły ją całą. – Jesteś taka przestraszona,
spokojnie…
Pomylił się.
Nie była przestraszona, tylko wściekła, drżała ze złości, a nie ze strachu. W
sekundzie go od siebie odepchnęła.
- Zostaw mnie!
– wrzasnęła na cały głos. – Daj mi w końcu święty spokój!!! Rozumiesz to?!!
Odpieprz się ode mnie!!!
- Dlaczego? –
Carter wyglądał na załamanego. Ramiona bezładnie opadły mu wzdłuż ciała. – Powiedz
mi, dlaczego mnie odrzucasz? Proszę cię…
- Nie zbliżaj
się do mnie, psychopato! Śledziłeś mnie, tak?! Masz jakąś cholerną obsesję!!! –
Lara uskoczyła do tyłu, bo Carter uczynił taki ruch, jakby chciał przed nią
uklęknąć i w rzeczy samej to zrobił, nim zdążyła porządnie się odsunąć. Padł
przed nią na kolana, ramionami objął jej talię, a twarz przytulił w miejsce pod
jej biustem.
- Błagam cię,
nie odrzucaj mnie od siebie… - Zaczął ją błagać. - Tak bardzo cię kocham,
wariuję tylko z twojego powodu, z tej niemocy, że nie chcesz ze mną być…
- Dosyć tej
szopki, zostaw mnie!!! Nie chcę tego słuchać!!! – Darła się kobieta.
Wyszarpnęła się z objęć i z całej siły uderzyła mężczyznę w twarz. – Jesteś
chory psychicznie, powinieneś się leczyć w psychiatryku!!!
- Ale ja cię
kocham… - Odparł, nie zważając na to, że go uderzyła. Ponowił próbę przytulenia
się do niej, ale tym razem zdążyła wystarczająco się odsunąć, by mu to
uniemożliwić. – A ty mnie wciąż od siebie odrzucasz… Dlaczego mi to robisz?
Odpowiedz!
- Jesteś
psychiczny!!! – krzyknęła jeszcze Lara na ostatku. Nie zważając na klęczącego
blondyna, odwróciła się i zaczęła biec w drugą stronę.
Co za dzień! Najpierw nieudana akcja z tym bezczelnym Alcazarem, sprint
pośród latających noży i siekier, a teraz jeszcze Carter! Co on tu robił?! Ha,
wiadomo! Śledził ją, zboczeniec jeden! Tylko skąd wiedział, dokąd pójdzie?!
Niespodzianek nadszedł ciąg dalszy.
Kobieta na następnym zakręcie wpadła na kociooką siostrę Cartera, a przy
następnym na jego brata.
- To chyba jest
jakiś cholerny koszmar! – krzyknęła, odpychając
Marca od siebie i ponownie zaczynając biec. Ciekawa była, kogo jeszcze
zastanie w Upiornym Hotelu… Prawie natychmiast wleciała na zapłakaną blondynkę,
w króciutkiej, brązowej mini.
- O, Boże,
Lara... – Cornelia z płaczem przytuliła się do niej. – Co się tutaj dzieje?
Gdzie my jesteśmy? O, Boże, Boże…
- Chodź! –
Croft pociągnęła blondynkę na bok, bo leciały w ich stronę jakieś tasaki. Była
wściekła na Cornelię po akcji na weselu, ale jednocześnie patrząc na
przerażoną, zapłakaną blondynę, mimowolnie przypomniała sobie wzrok obłąkanego
psychopaty Cartera, wyznającego jej przed chwilą miłość. Objęła dłońmi
zapuchniętą od płaczu twarz Cornelii. – On cię do tego zmusza, prawda? –
powiedziała czule, głaskając dziewczynę po policzku. – Zmusza cię, abyś z nim
była?
Na twarz
dziewczyny wtoczył się naiwny, błogi uśmieszek.
- Coś ty, hi,
hi, hi… - Odrzekła głupio, trzepocząc rzęsami. – To ja po prostu tak bardzo go
kocham, nie mogę żyć bez niego… - Tu Cornelia teatralnie przyłożyła dłoń do
swojego serca i głęboko westchnęła.
Lara odsunęła
ją od siebie ze wstrętem.
- Ty idiotko,
żal mi cię! – warknęła. – Nie chcę cię
widzieć, wszyscy jesteście siebie warci! Won!
- Nie, nie
zostawiaj mnie tu samej! – krzyknęła płaczliwie Cornelia i zaczęła gonić
archeolożkę po ciemnych korytarzach.
W końcu wpadli na siebie wszyscy
razem: trójka rodzeństwa, Lara i Cornelia. Piątka osób przewróciła się na
podłogę, wylądowali na plecach, brzuchu, jak popadło. Nim zdążyli się otrzepać,
wstać czy cokolwiek do siebie powiedzieć, w korytarzu rozległ się ścinający
krew w żyłach głos:
- Co tutaj się
dzieje?
Wszyscy
zwrócili twarz w kierunku postaci stojącej naprzeciwko nich.
- O żesz,
chłopie…– Carter, wstając powoli, prześmiewczo zmierzył wzrokiem białowłosego mężczyznę
ubranego w ciemną, długą szatę.
- To tutaj
panowie chodzą w sukienkach? – dorzucił jeszcze Marc i wszyscy zanieśli się
głośnym kwikiem.
- Taka moda
najwyraźniej! – Dusiła się ze śmiechu Claire.
- Nie no,
uspokójcie się! – zagrzmiał Carter, siląc się na powagę. – Pan wybaczy, te
wieśniaki, to znaczy moje rodzeństwo, nigdy nie umieją się zachować adekwatnie
do sytuacji!
- Chyba ty,
lamusie! – parsknęła natychmiast kociooka Claire.
- I tak w
ogóle, to dzień dobry panu. – Blondwłosy Carter usiłował robić za miłego, podszedł
i wyciągnął do Alcazara dłoń w geście powitania.
Alcazar
obdarzył go takim spojrzeniem, że mimowolnie Larę przebiegły ciarki po plecach.
Carter też najwyraźniej zrezygnował z cwaniakowania.
- Nie, to nie
– mruknął obrażony, chowając dłoń do kieszeni swoich czarnych dżinsów i
wracając do swojego rodzeństwa. - Co to za nawiedzony gościu? – zapytał
szeptem. – Z cyrku nawiał, czy co?
- Jakiś
kosmita. – Marc wzruszył ramionami. – Bierz Croftową za kudły i spadajmy stąd.
- Mi prędzej
na egzorcystę wygląda… – Zastanawiała się na głos Claire, mając Alcazara na
myśli. Następnie uśmiechnęła się szeroko i odrzuciła do tyłu kasztanowe loki. –
Pan jesteś egzorcystą?! – zapytała głupio. – To nawet dobrze by się składało,
bo wie pan, tutaj ostre narzędzie latają w powietrzu! Kilka duchów też
widziałam, ładne nie były!
Białowłosy
władca Upiornego Hotelu wbił w nią lodowate spojrzenie, od którego miękły
kolana. Kociooka się jednak nie zraziła.
- Tak kuźwa,
albo nie! Psia twoja mać już raz była! Nie łaska odpowiedzieć?! I co się na
mnie gapisz, kuźwa?! – zaczęła się wściekać, aż rumieńce na jej policzkach
nabrały krwistego koloru. - Kuźwa, jaki wkuźwiający gość! Pytam, na cholerę się
gapisz na mnie?! Zaraz ci lutnę i się skończy twoja kariera, gnoju!
- Dobra już,
Claire, przestań się nakręcać, furiatko jedna! – Carter złapał ją za ramiona i niedelikatnie
odrzucił do tyłu. Później spojrzał na oburzonego Alcazara i uśmiechnął się
przepraszająco. – Pan wybaczy tej kobiecie, mówiłem, że to wieśniara!
- Ja
wieśniara?! Ja?! – Claire nie zamierzała kończyć awantury.
- Zamknij się,
powiedziałem ci! – ryknął Carter.
- W dupie mam
to, co do mnie mówisz!
- Zamknij
mordę!
- Bo?!
- Zamknij się
już w końcu! – Nie wytrzymał Marc i w przypływie złości rzucił się na siostrę.
Zaczęli się szamotać na środku korytarza.
Lara stała na uboczu, nic nie
mówiąc, patrząc przestraszona na karygodne zachowanie dwójki rodzeństwa. Do jej
mózgu coraz bardziej wkradała się przerażająca prawda: mafia CC nie znała
Alcazara, zachowywali się, jakby widzieli go na oczy pierwszy raz… Zatem to nie
Carter otworzył Studnie Dusz, jego tutaj w ogóle nie było!
Carter niespodziewanie znalazł się obok niej, Cornelia płakała po drugiej
stronie korytarza, a Alcazar z morderczą miną obserwował ich wszystkich. W
końcu minął tarzającą się na podłodze kobietę i mężczyznę i podszedł do Lary.
Nic nie mówił, tylko wyciągnął w jej kierunku swą jasną dłoń. Popatrzyła na
niego, a później zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie oddam ci
tego klucza – powtórzyła. – Rob dał go mnie. Jest mój.
W następnej
chwili upadła na podłogę, krzycząc i zwijając się z bólu.
- Co ty jej
robisz, złamasie?! – wściekł się Carter. – Przestań! Przestań w tej chwili! –
Usiłował pomóc kobiecie, klękając i próbując ją przytulać, ale to w rzeczy
samej nie działało, więc rzucił się z pięściami do białowłosego władcy
Upiornego Hotelu. – Powiedziałem ci, abyś przestał!!!
Alcazar
roześmiał się dźwięcznie, a Lara przestała krzyczeć i się szamotać.
- Czy teraz
oddasz mi klucz? – zwrócił się do niej słodko.
- Nie –
jęknęła brunetka słabo.
- Zła
odpowiedź. – Alcazar uniósł dłoń w górę, ale Carter był szybszy: trzasnął mu po
łapie, aż głośno chlasnęło.
- Ani mi się
waż! – ryknął, a następnie podbiegł do leżącej kobiety, podniósł ją w górę i
mocno nią zatrząsnął. – Oddaj mu ten posrany klucz, Lara, i idziemy stąd!
Słyszysz?! – Archeolożka uparcie kręciła głową, więc mężczyzna sam sięgnął do
jej kieszeni, na siłę wyciągnął klucz i rzucił pod nogi Alcazarowi z tekstem: –
Masz i spierniczaj! Ale już!
Władca
pochylił się majestatycznie i demonstracyjnie podniósł klucz z podłogi.
- Nie tak
prędko – odpowiedział, uśmiechając się mściwie. – Pani archeolog musi ponieść
karę za próbę złodziejstwa oraz nieposłuszeństwo. Podobnie jak ta
rozhisteryzowana dzikuska.
- Jak mnie
nazwałeś?! – Claire w jednej chwili przestała się bić z bratem, tylko uniosła w
górę łepetynę pełną kasztanowych loków. – Dzikuska?! Rozhisteryzowana?! Ja?!
Pożałujesz! – W następnej chwili, Claire już biegła do bijatyki z Alcazarem.
Ten, zręcznie
chwycił ją za nadgarstek, następnie w przeciągu światła rzucił się do Lary i również
złapał ją za rękę.
- Wy dwie idziecie
ze mną! – rozkazał, kierując się z nimi do wyjścia. – Posiedzicie sobie trochę
w lochu! Co wy na to?
- Wara ode
mnie, powiedziałam wara ode mnie! – wykrzykiwała Claire.
- O, nie! – Na
przód wyskoczył wściekły Carter. – Nigdzie się nie ruszam bez tej kobiety! –
Wskazał palcem na Larę.
- Świnia! – sapnęła
w jego stronę Claire.
Marc też się
zdenerwował:
- Odbiło ci?!
– wrzasnął do brata. – Która z nich jest twoją siostrą, co?!
- Zamknijcie
mordy! – wydzierał się Carter, mało nie wychodząc z siebie. Jego ciemne oczy ciskały
błyskawice. - Oddaj mi Larę, facet, a już nas tu nie będzie! Słyszysz?! Wyniesiemy
się stąd i nie będziemy zawracać ci głowy! Claire sobie zabierz, tego cwela
Marca też możesz!
Alcazar długo się nad tym zastanawiał. Wyglądał na zirytowanego i
zmęczonego jednocześnie. Omiótł ich wzrokiem, a później ciężko westchnął.
- Zatem idź –
przyzwolił łaskawie, puszczając nadgarstek archeolożki. – A tego faceta nie chcę, ta mała mi musi
wystarczyć.
- Do czego
niby?! – Chciała się dowiedzieć Catty, ale nie otrzymała odpowiedzi na to
pytanie.
Lara zawahała się. Popatrzyła na uszczęśliwionego blondyna wyciągającego
ku niej ręce, później na mężczyznę w ciemnej szacie i na końcu na roztrzepaną,
rozzłoszczoną Claire. Cofnęła się i stanowczo ujęła za rękę Alcazara.
- Wolę zdychać
w jednej celi z Claire! – oznajmiła.
Kociooka
parsknęła zwycięskim śmiechem, ale nikt oprócz niej się nie ubawił.
Poirytowany, rozdrażniony Alcazar mocno zacisnął zimne palce na ręce Croft.
- Idziemy –
syknął wściekły.
W przeciwieństwie do wciąż szarpiącej
się i bluzgającej Catty, Lara szła spokojnie, nie usiłując się wyrwać. Zbyt
zmęczona była, a co najważniejsze, miała w głowie mózg i doskonale wiedziała,
że nie miała szans z tym zadufanym w sobie facetem z piekła rodem. Wolała
poczekać, aż zamknie je obie w celi i wtedy zaplanować ucieczkę.
-
@#%&@##!!!* – Wyklinała siarczyście Claire, używając do tego najgorszych
słówek i wyrażeń, jakie tylko przyszły jej do głowy. Uszy więdły od samego
słuchania tych złorzeczeń. Lara znała łacinę podwórkową, czemu nie, ale słownik
jakim operowała kociooka nawet ją wprawiał w zniesmaczenie, mimo iż nie
należała przecież do delikatnych. Nic dziwnego, że Alcazar pospiesznie wrzucił
je obie do jakiejś celi w podziemnym lochu i uciekł czym prędzej, by już nie
słuchać tych ordynarnych tekstów wylatujących z ust bądź co bądź, ale ładnej i
młodej dziewczyny. Catty przecież nie ukończyła nawet lat dwudziestu trzech.
- Ale mu
nawciskałam! – parsknęła teraz dumna z siebie. Jej zielonkawe oczy płonęły złym
blaskiem, a sterczące na wszystkie strony kasztanowe loki, przypominały Larze zwoje
miedzianych drucików.
Cela była niewielka, ciemna i
nieciekawa. Było w niej małe, o dziwo nie zakratowane okienko i to od razu do
niego skierowała się archeolożka. Wsadziła w nie głowę i ramiona…
- Przecież się
nie wciśniesz! – Dobiegł ją wtedy pewny siebie głos kociookiej. – Masz za dużo
w cyckach!
Lara wysunęła
głowę z okienka i spojrzała na Claire.
- No ty natomiast
nic tam nie masz! – odparowała bezlitośnie i ponowiła próbę wyjścia przez
okienko. Niestety – bezskutecznie. Zgodnie z założeniami kasztanowłosej, Lara
zaklinowała się w piersiach i dalej nie mogła się przecisnąć.
Kiedy indziej, czuła na punkcie swojego małego biustu Catty by wpadła w
szał po słowach Croft, lecz teraz zarechotała głupawo i na siłę odciągnęła archeolożkę
od okna.
- I żebyś
wiedziała, że ja dzięki temu wylezę! – oznajmiła. I nim Lara zdążyła mrugnąć,
szczuplutka, zwinna dziewczyna wsunęła się w niewielki otwór i bez problemu
wycisnęła się na zewnątrz.
Brązowowłosa stała przez chwilę z
opuszczonymi wzdłuż ciała ramionami. Została sama! Tej głupiej cizi się udało
wyleźć, a ona została! Gorączkowo zaczęła chodzić po celi i szukać rozwiązania
z tej sytuacji. Nie minęła chwila, a usłyszała tupot drobnych stóp na korytarzu
i w otworze od krat pojawiła się roztrzepana głowa Claire.
- Teraz ty
musisz jakoś wyjść! – oznajmiła.
Lara była tak
zaskoczona, że nic nie odpowiedziała. Nie spodziewała się, że ta
rozhisteryzowana kocica po nią wróci. Chwaląc swoje szczęście, kobieta ufnie
podbiegła do krat i patrzyła, jak dziewczyna szarpała się z kłódką.
- Kurde, włosy
mi wchodzą do gęby! – Zasygnalizowała po chwili, trzepiąc kasztanowymi lokami i
plując na boki, by pozbyć się własnych włosów z buzi. Cóż, w obliczu
zaistniałej sytuacji, to był bardzo, bardzo duży kłopot, tragedia wręcz.
I wtedy Lara wpadła na pomysł. Automatycznie przyłożyła dłoń do swojej
głowy i wyciągnęła z włosów wsuwkę.
- Masz! –
Podała ją kociookiej.
- Dzięki! –
Ucieszyła się Catty, wpinając wsuwkę w swoje loki.
- Nie!!! –
wrzasnęła Croft wściekle, widząc durne poczynania dziewczyny. – Wsadź wsuwkę w
miejsce klucza i przekręć!
- A co z tym,
że mi włosy wpadają do gęby?! – Marudziła Claire, ale posłusznie wykonała
rozkaz. Kraty skrzypnęły i otworzyły się. Archeolożka wyskoczyła stamtąd jak z
procy, chwyciła drobną kocicę za rękę i ruszyła z nią biegiem korytarzami.
Miały szczęście. Ominęły wszystkie
pułapki i jakimś cudem dotarły do wyjścia. Na zewnątrz, znajdowali się
niepocieszeni Carter, Marc i wciąż płacząca Cornelia. Chyba obmyślali plan
wydostania z lochu obu kobiet. Miło, że mimo wszystko ich nie zostawili na
pastwę losu. Claire wpadła w objęcia braci, a Croft ustawiła się z boku,
oddychając ciężko po długotrwałym biegu. I wtedy coś zauważyła. Chciała
cichutko się ewakuować, sama, ale niestety Marc podążył spojrzeniem za jej
oczami i również to zauważył.
- Szybko,
teleporter się zamyka!!! – ryknął na całe gardło. – Chodu!!!
I rozpoczął się prawdziwy wyścig: wszyscy, na łeb, na szyję, zaczęli biec
w kierunku teleportera, który powoli zanikał na drzewie. To pewnie Alcazar
dowiedział się o ucieczce więźniów i postanowił zablokować im drogę. Szybka i
wysportowana Lara niespodziewanie znalazła się na końcu tego wyścigu. Nie miała
szans z mężczyznami, którzy wysocy i długonodzy znajdowali się na czele,
trzecia leciała za nimi szczuplutka Claire, a biegnąc, prawie nie dotykała
drobnymi stopami podłoża, natomiast Cornelia w sekundzie zrzuciła z nóg szpilki
i biegła na bosaka niczym torpeda, nie dając się prześcignąć i powiewając na
wietrze długimi, złotymi włosami. Cóż, najwyraźniej strach dodawał jej
prędkości.
Pierwszy, zgodnie z tą kolejnością
do teleportera dobiegł Carter. Zamiast od razu do niego wskakiwać, zatrzymał
się przed nim i usunął w bok.
- Puść
dziewczyny przodem! – krzyknął po dżentelmeńsku do swojego brata, odciągając go
za sobą na bok.
Cornelia i
Claire omal się nie zabiły, wpadając na siebie i usiłując czym prędzej
przedostać na drugą stronę. Niestety, Carter szybko zmienił zdanie. Widząc, że
właśnie dobiegła do nich Lara, blondwłosy z całej siły odepchnął dwie kobiety
od teleportera i w przeciągu światła rzucił się na Croft. Nim zdążyła
zareagować, pociągnął ją do siebie i na siłę wepchnął w teleporter. Po
sekundzie wskoczył za nią.
Obydwoje upadli w lesie na ściółkę,
kalecząc sobie skórę o ostre jeżyny. Aby tego było mało, Lara uderzyła plecami
o jakiś duży kamień. Przez jej ciało przeszła niewypowiedziana fala bólu. Znała
ten rodzaj cierpienia. Ten charakterystyczny ból nieco poniżej klatki
piersiowej oznaczał nic innego, jak złamane żebro. A może nawet dwa. Jak przez
mgłę pamiętała pochylającego się nad nią Cartera, wystraszonego jej stanem, coś
do niej mówiącego.
Przez chwilę obydwoje patrzyli na
teleporter, ale nikt już z niego nie wyskoczył. Pewnie już całkowicie zniknął,
a Cornelia, Catty i Marc zostali uwięzieni po drugiej stronie. Nim Lara pod
wpływem bólu straciła przytomność, uświadomiła sobie, że oto znajdowała się
ranna w ciemnym, mglistym, niebezpiecznym lesie pełnym latających duchów sam na
sam z Carterem Millerem.
* Gwiazdka
dedykowana Malinie. ;) Z uwagi na
to, że ostatnio skarżyła się na zbyt dużą ilość przekleństw w rozdziałach,
dzisiaj oszczędziłam jej czytania niecenzuralnych tekstów wyrzucanych przez
Claire. Wiązankę ładnych, siarczystych przekleństw i wyzwisk każdy może sobie
indywidualnie ułożyć, wedle uznania. ;)
No, Pati, teraz już wiem czego mi od tak dawna brakowało.
OdpowiedzUsuńChcecie czegoś lekkiego, przyjemnego, wciągającego jak cholera? Wbijajcie na blog Pati!
Wiesz jak bardzo cenię ciebie i twoje opowiadania, a mimo tego bez słodzenia muszę tysięczny raz napisać, że rozdział zwala z nóg.
Perfekcyjnie połączyłaś momenty dynamiczne (latające siekiery i ucieczka) ze śmiechawskimi momentami (wyznanie Larze miłości przez Cartera, czy chociażby bitka w obecności Alcazara). Myślę, że sama doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że takie połączenia akcji i humoru to największa zaleta twojego stylu pisania i skrzętnie to wykorzystujesz. A jeśli tak nie jest to podświadomość ci musi to dyktować. Albo wszystko naraz plus niekwestionowany talent : )!
Jak zawsze trudno jest mi się oderwać od tego, co wyszło spod twojej ręki. Miałaś mnie już od pierwszego zdania. Zanim się zorientowałam, w akompaniamencie bolącego ze śmiechu brzucha i łez rozbawienia w oczach, już byłam po lekturze.
I jak zwykle chcę więcej!
Sytuacja ułożyła się ciekawie, bo początkowo myślałam, że to Carter i Lara zostaną po ,,drugiej stronie", a tu proszę, pewnie od początku planował, że wszystkich zostawi na pastwę losu, tylko uratuje swoją nową miłość. Swoją drogą, jeżeli na prawdę jest zakochany w Larze, to muszę powiedzieć że byłby to diabelnie dobry wątek i z niecierpliwością oczekuję na jego rozwinięcie. Pisz szybciutko nowy rozdział i gratulacje za wspaniałą, bezbłędną czternastkę! :*
Dziękuję Patuś. :* Cieszę się, że mimo długiej przerwy nie wypadłam z rytmu pisania i dalej jest i akcja i humor. :) Co będzie dalej z Carterem i Larą - przyznam, że sama jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę. :)
UsuńGdyby to ode mnie zależało to by było gorąco... Ale na szczęście nie zależy :D.
UsuńTo może napiszemy kiedyś coś razem i wspólnie będziemy decydować o losach bohaterów. :) Dziewczyny od nas niekiedy pisały wspólnie, ale dwóch Patrycji jeszcze nie było! :)
UsuńTo by był duet nie do zdarcia, ale coś mi sie wydaje że ja mam za głupie pomysły :D
UsuńA kto powiedział, że mają być mądre? :)
UsuńNo to w takim razie daj mi napisać jeden rozdział na swój blog, z genialnego zakątka wyjdzie burdel :D.
UsuńTe swoje opowiadanie to może jakimś cudem dokończę, ale mówiłam o jakimś innym, całkiem nowym. :)
Usuńnareszcie! rozdział jak zwykle genialny!
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc Carter mnie troszkę zaskoczył swoim (jeśli można to tak nazwać) 'wyznaniem' :O!
Claire.. ta scena gdy Lara podała jej wsuwkę mnie po prostu rozwaliła. Słowo daję, padłam ze śmiechu :D
czekam na następny rozdział! / Ola.
Dziękuję bardzo. :* A Carter zawsze zaskakuje, on to ma we krwi hehe. :)
UsuńO kurde...normalnie się zdziwiłam! Udało Ci się trafić w moje gusta! Horror! Nie lubię go mieszać z komedią towarzyszącą głupim tekstom mafii, ale spoko ;) Żyć, a nie umierać.
OdpowiedzUsuńW ogóle, świetnie, że ten rozdział jest dłuższy od ostatniego. W końcu miałam co robić, a nie bezczynnie siedzieć na internecie.
Dzisiaj wyjątkowo pozwolę sobie zacytować kilka fragmentów tekstu, które najbardziej mnie...zdziwiły? Zaciekawiły?
"Skaleczenia od fruwających przedmiotów i tak nie dało rady uniknąć: w pewnej chwili, jeden z noży boleśnie rozdarł jej skórę na ramieniu. " - Nie przypominam sobie, abyś urządzała taką rzeźnię kiedykolwiek wcześniej? Tasaki, siekiery, a nawet kosy? Tyle noży poharatało Larę,a ta skubana jeszcze miała siłę dalej biec :) Też tak chcę!
"Trumna stała najwyraźniej na jakimś wysokim podeście." - To mi się aż za bardzo skojarzyło z Draculą ;)Świetnie pasuje do opuszczonego hotelu. Nie wiem, skąd tam trumna, no ale cóż... A jeszcze powiem, że za nic nie chciałabym spotkać tak inteligentnej windy, jaką spotkała Lara. Nigdy!
Ale wiesz, zauważyłam, że troszkę pisałaś tak, jak w poprzednich częściach. Strasznie dużo "!!!". Może dlatego ten rozdział był taki zwariowany? Czyżby "powrót do korzeni"?
Dzięki, Iza. :* I tak, staram się chociaż troszkę powracać do korzeni, do zwariowanych sytuacji i mnóstwo emocjonalnych momentów, których pełno było w poprzednich częściach. :) Stąd równie emocjonalne "!!!". :) Ale i tak przyznaję sama przed sobą, że "Studnie dusz" to już nie to samo niestety i pisze mi się już dużo ciężej i gorzej, brakuje tej lekkości z poprzednich opowiadań. :( Cóż, chyba się starzeję i pora na emeryturę. :)
UsuńCo do cytowanych kawałków, to:
Rzeźnie były, a może nawet mocniejsze. :) W pierwszej części może mniej, ale w drugiej Lara obrywała często. :) A kosy, tasaki i siekiery były już w "Studniach" wspominane, gdy do "Upiornego Hotelu" szedł Rob. :)
Trumnę wymyśliłam w ostatniej chwili. :) Tak jakoś wpadła mi do głowy. :) "Draculi" nie widziałam nigdy, nie wiedziałam więc, że tam też są takie bajery. :)
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że się podobało. :) Mam nadzieję, że u Ciebie także niedługo będzie coś nowego. :)
To ja może tak cichutko, powolutku tutaj napiszę, żeby nikt nie zauważył, jakie ogromne opóźnienie złapałam.
OdpowiedzUsuńAle! Zdążyłam przed następnym rozdziałem! Niestety... Pati, ja rozumiem, że dużo czasu nie masz, ale znalazłabyś chociaż odrobinkę na swojego bloga i wiernych fanów. Prosimy... Bo to czekanie jest jeszcze większą torturą niż latające noże, tasaki, siekiery, kosy i co tam jeszcze latało.
A rozdział jak zwykle. Nic dodać nic ująć. I wielgaśny + za ocenzurowanie przekleństw. Te znaczki w wypowiedzi Claire wyglądały bardzo przekonująco. Poza tym nie mam pojęcia skąd ty wzięłaś tego Alcazara, bo nigdy, ale to nigdy władca życia i śmierci nie zachowywałby się jak on. I dobrze! :D Bo ta wersja Geralta (taki podobny...) dużo bardziej się podoba. I to chyba wszystkim. Jego opanowanie przy bójce Catty i Marca. Normalny upiorny władca już dawno by ich zabił. Albo to ciągnięcie Claire i Lary za rękę. Skoro zniknął jej broń, to nie mógł ich zaciągnąć siłami ciemności? No i jak zwykle zniesmaczenie przy "odprowadzaniu" Catty do celi.
Ale i tak już na zawsze zapamiętam Cartera. No błagam! xD Od ostatniego rozdziału niesamowicie się zmienił. Poza tym wyczucie ma genialne. Kobieta przed nim stoi ledwo żywa, rozwalona noga, głowa i ramię, a ten prawie się jej oświadcza. Gdyby nie przeogromna sympatia do bezmózgiej Claire, Carter niewątpliwie zostałby moją ulubioną postacią.
I właściwie tyle, bo reszta została już opisana w poprzednich komentarzach. Więc jeszcze raz chciałabym przeprosić za zwłokę i poinformować, że Judith, z którą męczę się już od kilku miesięcy, po prostu nie da się pokolorować. Cały czas widać szary kolor. I może jest to zaniedbane dziecko, ale bez przesady.
Pozdrawiam!
Uci
I chciałam jeszcze dodać, że nowy wygląd bloga jest przecudny! :D
OdpowiedzUsuń